Yaro, 13 december 2025
gwiazdy słońce
skąpane nad horyzontem
niebo jasne milczą nuty
tańczysz nad morzem
wiatrem porwane włosy
leniwie patrzę na szczęście
brakuje słów wyślę kartkę
garść piaszczystej plaży
niech przeminą złe emocje
serfujemy donikąd
cisza szumem wiatru i fal
wakacje nad morzem za nami echo lasu
Yaro, 13 december 2025
wśród wielu kobiet
wśród zapachów kwiatów
zakochałem się w dziewczynie
od pierwszego spojrzenia
wczoraj deszcz padał o tobie
chciałbym cały należeć do ciebie
dziękuję Bogu za kobietę za nadzieję
za świat baśni wokół ciemno w sen
czułem się jak ryba w wodzie
zanurzam się by perłę wyłowić
tyle kropel jedna dla ciebie
na brzegu stoisz jak maszt
patrzysz prosto w słońce
szybciej biegną dni
płynę do ciebie do portu
zaczekają marzenia
budziło przeznaczenie
Yaro, 13 december 2025
boję się wychodzić z bloku
dookoła strach paraliżuje spokój
gdzieś się rodzi agresja wokół
dlaczego dobrzy ludzie są rzadkością
płynie płyta nienawiść się rozwija
młodzi idą do boju za idiotyzm
siedzący za mahoniowym biurkiem
nie rozumiem ludzkiej autodystrcji
miastem idę całkiem samotnie
zamyślony tkwię zagubiony
we własnych troskach wybrieram życie
na dole ciężar prowadzę walkę
przegrywa głupota tym zdaniu
wiem że zasnę przytulony do ściany
sny nie są dobre w niedobre czasy
ból zbudzi wątpliwości proszę o nadzieję
wiem że śmierć jest pewna
w kieszeni dziura ucieka szczęście
wierzę że przeżyję po coś żyję
mam niewiele dobre słowo dla Boga
Yaro, 5 november 2025
jesteś jakaś dziwna
mokre prześcieradło
Bóg nie będzie ptaków karmił
spojrzał czysto na rzeczywistość
serce przebite strzałą
kurwa krew na koszulce wycieram
wylewa się z tętnic
księżyc zmęczony wszystko mu zwisa
niebo usiane meteorami
kometa leniwa ogon stoi
kryzys jak zawsze wśród biednych dzielnic
rząd upada razem z biurami podróży
drzwiami ktoś trzaśnie
nigdy nie po umieramy
Yaro, 4 november 2025
walcz do ostatnich sił
prosząc o skrzydła anioła
pędź z szumem wiatru
prosząc o ostatnie spotkanie
kiedyś ktoś zapytał mnie o ciebie
odpowiedziałem
- nie wiem jak jest w niebie
nie mieszkasz tutaj
myślami błądząc obok ciebie
szukam miejsca i pocałunków
potrafię kochać
wyobrazić sobie postać
która ściska moją dłoń
szept wiatru słońce deszcz
dreszcze widzę cię daleko
biegnijmy w ten sen
Yaro, 3 november 2025
brzegu obudzony
błotnistej drogi kresem
jak podkuty koń do ciebie
obłoconych na nogach butach
wlokę się do wioski
zapukam do drzwi
obym wcześniej nie pobłądził
droga prosta wciąga mnie
i płyt betonowe gdzie nie gdzie
róż czar prysnął
wywróciłem się kilkakrotnie
cały moknę
ocierając krople z myślą o tobie
Yaro, 3 november 2025
piękny dzień
myślę spokojnie taki cichy
będzie dobrze będzie przychylnie
otwieram oczy w oknie słońce
przez zamknięte drzwi
oddzielony od świata
pomiędzy ciała a planety
wiem że wszystko się ułoży
w głowie plan bez pomocy
na przekór ciemnej strony mocy
co wydaje się mocniejsza
ale dla tych bez serca
znieczulenie ogólne
jednako jarzmo wspólne
twardo stąpam po gruncie
nie mam za wielu przyjaciół
kot i pies wierzą we mnie
daję im jeść wspólne śniadanie
nierozerwalnie związany ku kresowi
zwierzęta żyją krócej
to boli to czas kiedy kochasz
musimy się liczyć
że każdy przeżyty dzień
jest wiele wart
wiele uczy mimo naszych wad
w szkole nie jest najgorzej
lecz mogło być lepiej
wystarczy mi wiersz z szuflady
napisał go dla mnie dziadek
pamiętaj być dobrym chłopcem
nie poddawaj się chodź tam
gdzie cię chcą gdzie szanują
masz siłę masz wiarę i moc
pokaż swoją twarz
gdy nadejdzie czas
wybacz wszystkie zło
ludzie byli i będą zawsze
walcz z sobą samym zażarcie
miasta nie są takie szare
uśmiechem gaś złe słowo
rób to co wypada
dobrze sprzedaj swoją pracę
dobrze mówić będą o tobie
dziękuję za każdy
przeżyty centymetr drogi
przebyty w ciągu dnia
ostatnio myślę że warto kochać
siebie mocno i bliźniego swego
wrogami nazywaj przeszkody przed nami
słońce wschodzi i zachodzi
kładziemy się spać
po drugiej stronie
na innych czas by wstać
podobne myśli płyną w dal
wiążą cały świat w jedną całość
w rodzinę w miłość
Yaro, 3 november 2025
w snach czuję smak popiołu
zapach palonej gumy i nafty
w oczach gryzący dym
zbudzony składam kolana
zgarbiony wyczekuję świtu
by nie zasnąć jeszcze raz
wyśnić świat który błądzi
pośród pożogi w cieniu gwiazd
człowiek posiada wszystko co złe
buduje wynajduje niepotrzebnie
Bóg ofiaruje wiele nic w zamian
człowiekowi za mało chce więcej
nienażarte wieprze śmierdzą
brodzą w gnoju szczają pod siebie
opasłe brzuchy ciągnąc po ziemi
w szyderstwie gnoją innych ludzi
Yaro, 31 october 2025
niepotrzebny dzień
chyli się za horyzont
noc głaszcze powieki
niepotrzebny
stary sweter
kilka dziur
na skwerze miasta
przyjacielu
wróć dla chwil
powiedz kocham
noc
zabierze
za horyzont
Yaro, 29 october 2025
mijają pory roku
dokładam kolejne tabletki
jeśli spotkanie to w przychodni
jesteśmy razem przez wiele jesieni
dzisiaj kończy się październik
ostatnie opadły liście
znicze oświetlają nagrobki
pamiętać warto, włóczą się myśli
to tak niedawno jakby wczoraj
ktoś nam kradnie bliskich
dzisiaj padał deszcz
czuję pachnie jesienią
smutno i z żalem
zapisane inicjały na skale
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
14 december 2025
wiesiek
14 december 2025
jeśli tylko
13 december 2025
wiesiek
12 december 2025
wiesiek
12 december 2025
Eva T.
11 december 2025
wiesiek
10 december 2025
Anthony DiMichele
10 december 2025
Anthony DiMichele
10 december 2025
Anthony DiMichele
10 december 2025
Anthony DiMichele