11 marca 2014
Miłość traktowana, jak znjomość
Codzienność przysłaniała jej cały świat. Żyjąc z dnia na dzień, zapominała o reszcie, swoich zamierzeń, planów, marzeń. Wszystko toczyło się tym samym, monotonnym rytmem.
Rano wstawała, jadła śniadanie, popijając je kilkoma łykami mocnej, czarnej kawy. Następnie wędrowała w kierunku łazienki, gdzie starannie nakładała kolejne warstwy kosmetyków. Pod nimi kryła prawdziwą siebie – dziewczynę wrażliwą i czułą. Romantyzm przykrywała mgiełką podkładu i pudru, który maskował jej niedoskonałości. Nakładając róż na policzki, przysłaniała skromność i nieśmiałość. Pokrywając rzęsy czarną kołderką tuszu chowała głęboko w sobie swoje prawdziwe postrzeganie świata i ludzi. Wreszcie czerwonym posunięciem szminki malowała na nich pewność siebie i zadziorność potrzebną w jej zawodzie. Tak uzbrojona zakładała ulubione szpilki i niemal biegła do wydawnictwa.
Tam, jak zwykle wypełniała swoje obowiązki. Pisała, redagowała, pomagała stażystom. Pochłonięta zajęciami nie wiedziała, kiedy przyszedł czas powrotu do domu. Tu też, wszystko odbywało się według konkretnego schematu codzienności. Wracając do domu robiła zakupy w pobliskim markecie, następnie taskała je do swojego azylu. W windzie wymyślała, co przyrządzi na kolację, a przekraczając próg swojego mieszkania w myślach nanosiła poprawki na kolejny artykuł.
Tak mijały dni, miesiące, a codzienność Klaudii była taka sama. Żyła z dnia na dzień i było jej z tym bardzo dobrze. Zmieniała się jedynie pogoda za oknem i miesiące. Dziewczyna odnosiła same sukcesy na polu zawodowym. Jednak jej rodzinie brakowało jednego – kogoś bliskiego u jej boku. Ona natomiast tego nie potrzebowała. Była niezależna, radziła sobie. Nie potrzebowała mężczyzny przy boku, by czuć się spełnioną. Na samotność również nie narzekała. Czymże ona właściwie jest? To potrzeba posiadania przy sobie drugiej osoby, by nie być samym. Klaudia mimo swojego wolego stanu otaczała się ludźmi, a przynajmniej tak uważała.
Nadeszła wiosna, a wraz z nią do jej bloku wprowadził się nowy lokator. Miłosz okazał się bardzo miłym i kulturalnym mężczyzną. Jego czarne włosy kontrastowały z zielenią oczu i ciemną karnacją skóry. Każdego dnia znikał w wielkim biurowcu, oddając się karierze przedsiębiorcy. Podpisywał umowy, odbywał spotkania, chodził na służbowe lunche, a kiedy wracał swoim autem do domu stawał się zwykłym Miłoszem spod numeru siedem.
Los chciał, że zajął mieszkanie naprzeciwko jej zakątka. Każdego dnia wymieniali się zdawkowym „Dzień dobry”, czy też „cześć” i każde z nich znikało w swej prywatności. Oboje mieli swoje życie, zajęcia, zainteresowania, a jednak coś ich pchało ku sobie. Coraz częściej widywali się, wymieniali spostrzeżenia i… Nic więcej. Ona nieśmiała, on bał się zaryzykować. „I tak brnęli w to razem, ale w przeciwne strony.” *
Tak, co ranek spotykali się na klatce schodowej. Ona uśmiechała się do niego, a on do niej. Wymieniali przelotne słowa. Klaudia chciała usłyszeć coś miłego. Coś, co pozwoliłoby jej zacząć nowy etap w życiu. On natomiast nie chciał burzyć jej spokojnego i ustabilizowanego życia. Czuł, że dziewczyna nie ma ochoty na nic więcej poza znajomością. Bo cóż on zwykły biznesmen mógł zaoferować kobiecie jej pokroju? Miała wszystko: pozycję, znanych znajomych, obracała się w kręgu śmietanki towarzyskiej.
I tak trwali w znajomości postrzeganej przez nich, jako znajomość przez kolejny rok. Klaudia awansowała, a Miłosz stał się jednym z współwłaścicieli jego przedsiębiorstwa. Ona zmieniła kolor włosów, a on samochód. Nadal widywali się, wychodząc do pracy. Rozmawiali, śmiali się. Tylko ona zamiast „cześć” chciała usłyszeć „pięknie dziś wyglądasz. Może spotkamy się? Pójdziemy na romantyczną kolację.” On za każdym razem usiłował powiedzieć, jak jest mu bliska. Chciał wyznać jej swoje uczucia. Dwoje dorosłych, zachowujących się, jak dzieci, bawiące się w podchody. Codzienne „cześć” zamiast „witaj skarbie”
Nastała jesień – pora deszczu i coraz większego chłodu. Pogoda za oknem odzwierciedlała nastrój obojga młodych ludzi. Tego dnia Klaudia miała bardzo napięty grafik. W mieszkaniu potykała się o swoje rzeczy. Wszystko wypadało jej z rąk. To była w końcu bardzo ważna prezentacja. Jeśli przebiegnie pozytywnie kobieta wreszcie zostanie dyrektorem i będzie mogła zabrać się za życie osobiste. Aby dodać sobie odwagi przeciągnęła usta mocną, czerwoną szminka. Na szyi zawiązała sobie apaszkę, również w tym samym kolorze. Następnie założywszy buty wybiegła z domu. Jak zwykle spotkała sąsiada. Kolana ugięły się pod wpływem jego uroku. Niestety nie miała czasu, nawet na słowo grzecznościowe. Uśmiechnęła się przepraszająco i pobiegła przed siebie. „Spokojnie. Już jutro wszystko będzie inaczej” – pocieszała się w myślach.
Biegła przed siebie, pędziła. Tam w biurze czeka na nią nowy etap. Wreszcie zacznie żyć. Zdobędzie władzę, a następnie miłość. Będzie spełniona.
- Klaudiaaaaaaaaaaa!!! – usłyszała nagle. Zatrzymała się i spojrzała za siebie. Ułamek sekundy, pisk i to przeraźliwe uderzenie. Bezwładne ciało upadło, a wokoło zaczęła powiększać się kałuża czerwonego płynu. Jeszcze czuła, oddychała, widziała. Mężczyzna pochylił się nad nią. Płakał. Nie ukrywał swoich uczuć. Drżącą dłonią dotknął jej policzka.
- Ja… - powiedział przez wydobywający się z niego szloch.
- Ciiiii… Już za późno.
Kropla jesiennego deszczu spadła wprost na samotną łżę spływającą po martwym policzku. Tłum zgromadzony naokoło dwójki ludzi zaczął się rozstępować. Zostali tylko oni i deszcz.
* Fragment piosenki Verba „Chłodny deszcz”
22 grudnia 2024
Prostotadoremi
22 grudnia 2024
fantazjeYaro
22 grudnia 2024
2212wiesiek
22 grudnia 2024
śnieg w prezenciesam53
22 grudnia 2024
Błogosław nam Boże Dziecię!Marek Gajowniczek
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta