drachma | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (4) Forum (1) Książki (2) Poezja (353) Fotografia (6) Grafika (99) Wideo wiersz (12) |
drachma, 11 marca 2024
(Trzeba zerwać z tradycją
otwartości płynącej
z dekadenckiego zachodu
wyzwolić naród
z okowów barw tęczowych)
Gdy już to się stanie
a stanie na pewno
hołota naprędce spontanicznie
wykona rustykalne dekoracje
napisy krzepiące
umieści proporce
na których toporzeł i swarzyca
pansłowianizm
z sercem do serca
Popłynie przywitanie
wolnych ludzi
zakurzonych butów żołnierzy
którzy uwolnią z kagańców
fałszywej pandemii
tak dobrze opisanej w teoriach
spiskowych
drachma, 3 marca 2024
w siedmiomilowych butach czarnych lakierkach
przemierzył wszystkie światy wiejskie gościńce
ulice miast skwery rozświetlone neonową aureolą
miejsca słynące rozlicznymi cudami
gdzie dogmaty przychwycone na gorącym uczynku
nie istniały a za odpust zupełny nie pobierano
pieniędzy całkiem inaczej wyglądał duch święty
wcale nie był oklapnięty skamieniały
wolałby niedzielną zabawę w remizie strażackiej
alpagę oznaczoną na dwa palce niż wsłuchiwać się
przy konfesjonale w grzechy które w człowieku
starym drzemały na kominku nieczynnie i od czasu
do czasu wprowadzały go w błąd
bajając o półprawdach które w wynalazku gutenberga
gdzie jozue zatrzymuje słońce i księżyc by pobić
nieprzyjaciół swoich w zgodzie z wolą najwyższego
manna zleci z nieba stanie się cud zło zostanie
zniszczone na górze armageddon król nie jest nagi
nikt nie rzuci pod własne stopy własnych szat
możemy spać spokojnie
drachma, 2 marca 2024
Gdybym mieszkał nad mglistą Tamizą i patrzył na płótno Turnera
„Deszcz, para, szybkość”
Nie byłbym osobny, stałbym się dziwnie skoncentrowany i
nie musiałbym spoglądać z okna pokoju w szpitalu
psychiatrycznym, jak wypędzony z Arles Vincent van Gogh,
który malował z pamięci błękitną, gwiaździstą noc nad pobożnym
miasteczkiem; na jednym z tych drzew zawisnę,
jak moje obrazy
drachma, 26 lutego 2024
Odłóg
Na ziemi Peloponezu przy rozległych urwiskach
Tajgetu, nie ma miejsca dla cherlawych dzieci,
one są tu porzucone.
Skoro nie będą w stanie napiąć cięciwy łuku,
rzucać włócznią trafiając do celu, uczyć się
fechtunku,
broniąc dumnych Spartan, poskramiając bunt
krnąbrnych Helotów,
niech zginą w odłogu zepchnięte w przepaść.
Otchłań
Z głębokości wołam do ciebie, Panie!
oto czyściec miejsce posłane kwiatami mirtu,
Święto Szałasów upamiętniające nomadów.
Przepaść rzeczą umowną, kształt jej to
ekonomiczna zapaść na terenie okupowanym
gdzie wioska trędowatych.
Niedotykalni których naznaczono: padaczką,
otępieniem starczym, pląsawicą Huntigtona.
Głęboką bruzdą, niegojącej się rany w otchłani.
Diapozytyw
Poprzez światło przechodzące dotarliśmy do
lądu wysokiej podaży dóbr konsumpcyjnych,
przyporządkowano nas do dobrej klasy.
Tu nie istnieje pojęcie głodu które zdołałoby
zachwiać naszym niezłomnym image,
krwiobieg metropolii dla obcych jest zamknięty.
Pobłogosławieni przez kupców korzennych,
strażników rdzenia i modułów, gdzie głos z tuby
Bóg mieszkający w towarze przecenionym.
drachma, 25 lutego 2024
Droga Belu! superherosi Szalony Koń Czarny Łoś
strzegą gwiezdnych wrót Góry czarne są centrum
świata Wiodą one do snów o tobie Mi przypadła
rola sekretarza Nie ma tu pośredników
żądnych wynagrodzenia białych misjonarzy
Sławnych rewolwerowców
Oczy twoje milionami złocistych iskierek lśnią
A ja wędruję balum balum w przestrzeń zieloną wzgórz
Czy pamiętasz tą kreskówkę La linea Twoja dłoń
jest jak Bóg czuję zapach szałwii i lawendy
Za rogiem saloon Słodkiej Merry dom Sue
jesteś Kobietą Białego Bizona ciepłym słońcem
w którego blasku tańczę A indiański tomahawk
przyjmuje ziemia
Lakotów święte ziele tytoń w cybuchu świętej fajki
zanosi modlitwy wprost do Stwórcy Wakan Tanka
Wielki Duch Słyszy każde słowo każdej modlitwy
Ma twoją twarz i wiele imion...
Wieże kamienne w dolinach Czeczenii lśnią mistycznym
Zikr taniec w kole plemienny starszyzny szable
i strzelby z pierwszej wojny moc czynią oblężonym
Jestem waszym krewnym „Wy w których stronę
zachodzi słońce: Istoty Gromu, spójrzcie na mnie!
Wy, u których Biały Olbrzym mieszka w potędze,
spójrzcie na mnie! Wy, u których słońce świeci
bez ustanku, skąd przychodzi gwiazda poranna
i dzień, spójrzcie na mnie!”*
W dźwiękach tamtamów z kraju czarnej Afryki
pełnej Totemów i mądrości od duchów przodków
Lub inspirowanym inną mądrością choćby mową
pola ryżu głodu naczynia z tykwy ozdobą z paciorków
Pośród monsunów pór deszczowych pośród powrotu
*Mowa Czarnego Łosia (Hehaka Sápa) przy zapalanej
fajce pokoju.
drachma, 24 lutego 2024
Żona to mój wewnętrzny człowiek dbam o to
co wewnętrzne w krainie dnia i nocy
naczynie tej istoty świętej mogę usłyszeć
i widzieć każdą z rzeczy inaczej
Mężczyzna sobowtór odmienny budzi się między
sercem i nerkami jestem przyczyną śmierci
milionów roztoczy z grupy astigmata gdy
spoglądam trzeźwo na kontur nory
Zbudujmy okręt i odpłyńmy z tych mielizn
martwych miejsc samotności które są obłędem
dla żaglic szybszych od geparda
Morze i odległe przestrzenie równoległych
brzegów Marię Magdalenę kochałem
bardziej niż innych uczniów podobnie było
z Judaszem
Noszę słomkowy kapelusz i szpadel tak właśnie
mógłby wyglądać współczesny fresk
Giotta w kaplicy Dell'Arena z chwili
zmartwychwstania Zamość to Padwa północy
Niecierpek z dalekiego Zanzibaru tu właśnie
na wyspie zapachów powstał język Suahili
w pobliżu turkusowego oceanu To idealna
roślina dla początkujących ogrodników
z kwiatami o najróżniejszych odcieniach
czerwieni
drachma, 23 lutego 2024
Do arku, który służy za Pompei bramę
C.K. Norwid
Pliniusz Młodszy wspominał w listach że matka
pokazała mu czarny tuman kurzu pędzący
w kierunku miasta. A potem pył zmienił dzień
w noc.
Dzień był jak co dzień, robak skrywał się w cieniu
liści stokrotek, piekarze na nogach od wczesnych
godzin wypiekali chleb, znaczyli na ścianie
ilość bochenków przeznaczonych do sprzedaży.
Malarze owego dnia ozdabiali freskami ściany
domów możnych Patrycjuszy - biel olśniewała,
centralne panele czekały na ostatni szlif mistrza.
Herkules opierał się o swoją maczugę,
on pośród bogów utożsamiał pierwiastek ludzki.
Zadowolony był wyzwolony niewolnik,
bo stał się człowiekiem wolnym, dzięki własnej
heroiczności i przymiotom ducha.
Nie przeczuwał co przyniosą mu następne chwile,
że spadający pumeks, podmuch gorąca, popiół
i pył do najgłębszych zakamarków płuc.
Że chmura piroklastyczna ugnie akacje, cyprysy,
wawrzyny. Pozrywa dachówki, pozostawi szkielety
zwierząt, utrwalone w chropowatej fakturze
drachma, 22 lutego 2024
Od dnia urodzin
cierpię na książkowe borderline
połączone z ADHD
to naukowo potwierdzone
że jestem alfą i omegą
dbam o wygląd aż do przesady
botoksem wygładziłam
lwią zmarszczkę
kwasem hialuronowym
powiększyłam usta
mam długie rzęsy
nie zawsze za pieniążki
niektórym pozwalałam
pachnącym stajnią
(końską derką mokrym siodłem)
przejść na tryb „fucktime”
nim osiągnęłam wyższy poziom
„babytime” - dziecko tron
akcesoria do wózka
dziecięcego z bossem
jednym z wyhodowanych
Orbiterów
drachma, 3 lutego 2024
ten kapelusz słomkowy i modre oczy dziecka
o odcieniu bławatków w ogrodzie przy jabłoni
na bujaku ocal
miękkość złotych kłosów i obroty sfer
niebieskich co są na miarę błękitnego prochowca
z muzeum rzeczy nieistniejących ocal
dryfujące mgławice i butelkę kleina
wstęgę möbiusa która jest z niobu i selenu
nieskończoność część kulistej kropli
wybaw i mnie pijaka który od poniedziałku
do piątku z przerwą na weekend
szuka nie tylko w tygodniu czegoś więcej niż
niekończącego się dna butelki
mój homunkulus urósł i uleciał wraz z wiatrem
nad wierzchowiną wydm gdy stanę na krawędzi
dachu wieżowca który jest za oknem i życie
będzie na włosku
bądź przy mnie mimo że bardziej słuszne jest
byś był przy umierających z głodu w etiopii
lub tych co modlą się w uświęconych miejscach
w pierwszych rzędach
drachma, 2 lutego 2024
porosłem mchem i otuliną porostów.
jest krystaliczne, czyste powietrze
pośród grabów, buków i dębów.
drzewa to pieśń nad pieśniami;
opodal osiedlił się orlik krzykliwy.
salieri zazdrościł mozartowi muzyki,
ja zazdroszczę lesistym wzgórzom:
z górnokredowych ławic - margli i opok
pięknych; dolin, wysłanych
grubą warstwą piasków
polodowcowych.
napoczęły mnie lisy zeszłej zimy
na krawędzi wiatrołomu, gdzie
każda gałązka na wietrze
to linijka z wiersza, który opowiada,
że rosną mi jeszcze paznokcie i włosy.
oczy przeczuwają wzdłuż oczodołów
pokłady lessu w posłaniu
i patrzą poprzez konary drzew
na niebo, co jest przejrzyste hen,
oczekując druhen.
dzikie gęsi, lecąc w kluczu, gęgają;
tęskno za wiosną. niebawem
przedwiośnia roztopy.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
7 listopada 2024
Jesień 2024doremi
7 listopada 2024
Marnośćdoremi
7 listopada 2024
0711wiesiek
7 listopada 2024
JaskółkiMelancthe
7 listopada 2024
piękno grzybówBelamonte/Senograsta
6 listopada 2024
Nie chcę wojny!Marek Gajowniczek
6 listopada 2024
0611wiesiek
6 listopada 2024
Jesienna przyśpiewka indoeuropejskaBelamonte/Senograsta
6 listopada 2024
to nie przypadeksam53
6 listopada 2024
Filigran.Eva T.