15 listopada 2011
Skarbiec
Coś mi się ostatnio miłosne pisze...
O godzinie dwudziestej piątej,
trzynastego miesiąca roku
nagle straciłem całkiem wątek
pomyliłem stały rytm kroków
upadłem, tak jak ja tylko potrafię upadać
zatrzęsła się ziemia, z nieba spadły anioły
Pani spojrzała na mnie, oczy miała jak driada
Pani patrzyła zbyt długo, ale wzrokiem wesołym
Wstałem, bo wstawać również potrafię nieźle
z oddali jakiś grajek witał mnie tłustym dźwiękiem
spojrzałem, i choć już wtedy byłem Pani więźniem
spojrzałem twardym wzrokiem od którego beton
mięknie.
Pani miała piękne oczy koloru kodeiny
Pani miała głos anioła, czysty orgazm ucha
Ja zaś, miałem tylko bezwstyd i niezmazane winy,
Ja zaś, miałem tylko słowa, których nikt nie słuchał.
O godzinie dwudziestej czwartej
pierwszego miesiąca roku
porzuciłem, to co martwe
i lekko zwolniłem kroku.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga