Agent, 18 lipca 2012
Zmierzaliśmy ku wieczności wierni namiętnościom.
Nasze występki za ich myśli.
Krew zaplątana w brudne czyny.
Łzy okupione najsmutniejszymi życzeniami.
Dla nas adoracja, dla nich puste słowa.
Jedynym grzechem było oddychanie tym samym, odebranym deszczem.
Nigdy nie będziemy w stanie odczynić tych sekund.
W tym ostatnim tańcu chore serca utonęły w pożegnaniach. Wszystko zmienia się tak szybko, że stajemy się czymś, czym zostać nigdy nie chcieliśmy.
Kolejna pielgrzymka w deszczu smutnego czarnego poranka.
Żaden las nie wchłonie uciekinierów.
Podążamy w zaćmieniu, zapominając swojej ścieżki.
Agent, 3 kwietnia 2012
Satynowe blond loki,
powiewające u szczytu drugiego piętra
domu bez okien, drzwi i ścian.
Przepełnione łzami oczy,
zza których wygląda powaga.
Wypięta pierś, zaciśnięte usta,
twarz zwrócona ku odległej Wiśle,
ku szarańczy żerującej na nadziei.
Liście zaplątane w zmierzwione, matowe włosy,
ukrywające się w letniej gęstwinie
lasu bez pożywienia, broni i ratunku.
Zrozpaczony wzrok,
w którym brak już nawet łez brawury.
Brudne, wątłe ciało, czołgające się w dziczy,
opłakujące krwawą młodość,
zszokowane nowym potrzaskiem.
Lampa wymierzona w pociętą twarz.
Wilgoć i odwrócony taboret.
Pięści i wyzwiska.
Faszystowscy zdrajcy, wrogowie władzy,
londyńskie ścierwa, niepotrzebne żołnierzyki.
Te same blond kosmyki, te same odważne oczy.
A przecież dwa lata temu stąpały upadłymi murami
płonącego miasta,
przeciskały się między gównami w wilczym ubraniu.
Nosiły bandaże i rozkazy,
poukrywane w szminkach wyroki.
Przecież walczyły, przecież broniły, przecież…
Giną teraz w piwnicy jak przestępcy,
by później nazywano je wyklętymi.
Agent, 19 marca 2012
Biały orle cierpiący męczarnie
Najpierw rozszarpały Cię trzy inne
Potem podpaliły trupie główki
A na końcu zalała czerwona zaraza
Pozbawiając równocześnie królewskiej korony
„Polsko walcząca” płonąca gdzieś na murze
Tyle pokoleń tyle ofiar tylu bohaterów za Ciebie
Anonimowych dawców krwi
Twoi obrońcy ginęli z rąk braci
Zaszczuci do lasu umierali jak psy
Jak ścierwa zmiecione plugastwami
Skurwysynów sterowanych czarną wołgą
Odradzałaś się na zgliszczach kultury
Niszczonej cenzurą więzieniem i obozami
Słowem walczono o Ciebie
Pieśnią budowano na nowo
Nie cegłą nie ręką nie stachanowcami
Duch Twój umiera w autobusach na ulicach w domach
Potokiem narzekań biadoleń pogróżek
Mieszają Cię z błotem Twe własne dzieci
Zasłaniają sobie
mordy wieszczami
Stada malkontentów niewyżytych padlin
Brudnych larw sączących na Ciebie jad
Rozsadzą Cię od środka i skleją z powrotem
I tak przez setki następnych lat
A ja stoję nad mogiłą chwaląc zwyciężonych
Zapewniając Cię o własnej miłości
Wierząc że nie jestem jedynym
Wierząc w solidarny kraj
Agent, 16 października 2011
…a potem dorosła i pozostawiła swego przyjaciela
jedynie z podziwem, z gorzkimi łzami mdlącego koloru, ze
smakiem nektaru chmur tonącego w oślepiających, lecz bladych
światłach. A lato wiecznie przechadza się zimowymi lasami,
spoglądając czysto wiosennie w głąb lśnienia jesiennej harmonii.
…te opowieści…
Trzymał się z dala od niej, ciągle marzył że obudzi się w bajce
wolności, nieśmiertelności. Otworzył ręce i wezwał ją, lecz
cisza pozostała nienaruszona. Podróż dobiegła końca,
otoczony pyłem każdej małej nadziei suszył łzy blaskiem
jej odbicia. Przez niesłyszalną bramę dostrzegł puste obrazy,
naiwne serenady jednostronnych oddechów. Ogrzewając
się ogniem przeszłości przekroczył śmiało kolejny haniebny krąg.
Agent, 16 września 2011
Ucieknij półżywa w rosnący smak mroku.
Przeczucie zakazu.
Rozważ - Bóg zabronił.
W najgorszym wypadku pstryknie Cię palcem,
jak wiele razy przedtem.
To było kłamstwo, smutniejsze od Twojego,
dla wszystkich zakazanych łez.
Ale ja nie mogę być tak silny,
nadchodzi czarny koniec.
Zniknijmy.
Nigdy więcej.
Czasy szarości zawsze są blisko.
Cholerny błąd, zrodzony, oderwany od wszystkich win.
Wszystko jest wybielone,
zapomnij swoje grzechy.
Napieraj dalej dla złych celów.
Pozwól nam być przygnębionymi,
bez żadnej korony.
Zabierz na pokład złe nowiny,
Twoja podróż dobiega końca.
To było kłamstwo.
Agent, 16 września 2011
Nigdy więcej nie bądź posłuszna,
umieramy za to, za co chcemy.
Gorzkie pigułki rozsypane wszędzie,
zaprzeczające kłamstwu.
Przygwóźdź mnie do swoich ścian,
pluję na to, co zrobisz.
Rozdarłabyś moją pustkę,
więc odważ się rozróżnić kłamstwo od kłamcy.
Wszystko przepadło, skup się,
skompromituj mnie.
Pozwól, że wskażę Twoje luki.
(a wiesz, że to zrobię)
Bądź mym wrogiem po drugiej stronie.
Nigdy nie i nigdy Ty.
Agent, 15 września 2011
W lepszych czasach się zanurzamy
Pozwalamy krzyżom ukoronować przeszłość
Pozwalamy sprzecznościom mówić prawdę
Sami jej nie mówiąc
Pył jest wszystkim, co trzymamy w dłoniach
Zagubieni, kończymy zanim odnajdziemy
Leczymy, zanim zaczniemy
Dla „nigdy więcej” i „na zawsze”
Obejmujemy własną pustkę
Słyszeliśmy, że nie ma prawdziwego dobra
Więc kulawo wypalamy je w sobie
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
26 listopada 2024
doskonałośćBelamonte/Senograsta
26 listopada 2024
Oczekiwanie na nowego GodotaMisiek
25 listopada 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 listopada 2024
2511wiesiek
25 listopada 2024
Bajkaabsynt
25 listopada 2024
0019absynt
25 listopada 2024
Pod skrzydłamiJaga
25 listopada 2024
Widzenie wielu poetówdoremi
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta