27 czerwca 2011
W piwnicy (2/2)
Obudziło cię rażące światło.
Otworzyłaś oczy aby szybko je zamknąć. Powoli przyzwyczajałaś
wzrok to zmiany oświetlenia. Wreszcie byłaś wstanie je otworzyć w
pełni. Widok pomieszczenia w pełnym świetle zamurował cię
delikatnie mówiąc. Był to pokój dziecięcy, niby zwyczajny ale
już na pierwszy rzut oka wydawał się jakiś dziwnie przerażający.
Był taki przeraźliwie zimny. Patrzyłaś na to wszystko nie mogę
uwierzyć własnym oczom.
-Gdzie ja jestem?-usłyszałaś własny
głos. Rozejrzałaś się jeszcze raz. W pomieszczeniu nie było
drzwi, okien ani niczego przez co można by się tu dostać. Wtedy
wszystkie twoje rozmyślenia przerwał płacz dziecka. Zaczęłaś
się rozglądać w poszukiwaniu źródła ale niestety nie znalazłaś
nic. Płacz się nasilał. Potem dołączył do niego czyjś głos,
kobiecy, który chciał go uspokoić. Dźwięk był coraz bardziej
irytujący. Nie byłaś wstanie skupić się na niczym innym.
Myślałaś tylko o tym potwornym płaczu, po kilku godzinach doszły
do tego krzyki. Płacz nie ucichł, jacyś ludzie ciągle się
kłócili. Doprowadzało cię to do szału. Nie byłaś już w
stanie myśleć. Świat wokół ciebie wirował. Zatkałaś uszy
rękami ale to nie działało. Chciałaś krzyczeć ale zabrakło ci
sił. Skuliłaś się. Po kilku godzinach umysł zaczął
przyzwyczajać się go hałasu. Próbowałaś się od tego odciąć i
zacząć znów myśleć o sprawie.
-Co łączy mnie z tym kobietami?
Dlaczego ja? Owszem jestem potencjalną ofiarą ale..-nic nie
przychodziło cię do głowy. Musiałaś zmienić tok myślenia.-
Morderca, seryjny morderca. On, najprawdopodobniej mężczyzna. To
zawsze są mężczyźni. Zabija je ale dlaczego? Po co umieszcza je w
takim dziwnym miejscu, ten płacz, zaraz oszaleje. - znów nie byłaś
wstanie się skupić. Ból w głowie się nasilał. Pomyślałaś,
że zwariujesz zanim cokolwiek się stanie. W szale zaczęłaś
szarpać swoje włosy jakby to miało pomóc. Polowi na opuszkach
twoich palców pojawił się ślady krwi. Gdy ciepła ciecz zaczęła
spływać ci po twarzy oprzytomniałaś. Poddałaś się a nie możesz
tego robić. Tylko co innego gdy ciągle słyszysz płacz i krzyki,
nie możesz się wydostać z pomieszczenia. Wariujesz, już nawet nie
boisz się śmierci. Zaczynasz o niej myśleć. Ona musi nadjeść,
dziś, jutro, za tydzień czy za 20 lat ale cię nie ominie. Chociaż
logicznie rzecz ujmując najbardziej prawdopodobne są pierwsze dwie
opcje. Zginiesz od strzału w głowę.
-Szybkie i bezbolesne-dopowiadasz swoje
myśli na głos. Wizja tego co cię czeka wydaje ci się coraz
bardziej obojętna. W głowie pojawiają się obrazy z twojego życia.
Nie było takie złe. Miałaś dom w miarę normalny, było gorzej i
lepiej. W szkole byłaś jedną z najlepszych, wszyscy wróżyli ci
karierę naukowca ale ciebie od zawsze ciągnęła adrenalina.
Chciałaś być policjantką i udało ci się. Owszem skończyłaś
studia, kryminalistykę ale potem trafiałaś do akademii i znów
byłaś najlepsza. I w końcu spełniałaś swoje marzenia. Udało
się w końcu. Dziś jesteś komisarzem zajmującym się
morderstwami. Pracujesz ze świetnym partnerem, dogadujecie się i
jesteś przyjaciółmi. Przyjaciele, to coś naprawdę ważnego w
twoim życiu. Masz ich kilkoro i wiesz, że zrobiłaś byś dla nich
wszystko. Ciekawe czy zauważyli twoją nieobecność. Twój partner
na pewno, miał cię zabrać do pracy. Ale nie znajdzie cię. Za
mało dowodów, za mało szczegółów, nie wystarczy mu. Mimo to na
jego wspomnienie delikatnie się uśmiechasz Pamiętasz waszą
rozmowę"[i]
-A co z marzeniami? -spytał cię,
po którejś ze spraw
-Największe spełniłam-
odpowiadasz szczerze
-A inne?
-Mogę poczekać- odpowiedziałaś
tajemniczo''.[/i]
Czy ty w ogóle miałaś jakieś
marzenia? Dobrze pytanie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałaś.
Żyłaś z dnia na dzień a wszystko inne odkładałaś na później.
Teraz już nie będzie czasu aby je spełnić. Mimo to znów się
uśmiechnęłaś. Opanowałaś strach i przyzwyczaiłaś się do tego
potwornego hałasu. Musiałaś dostarczyć dowodów gdy znajdą
twoje ciało aby mogli go złapać. Mordercę. Zaczęłaś
przeszukiwać pomieszczenie aby znaleźć coś najodpowiedniejszego
ale nic nie było. Nie rezygnowałaś szybko. Przeglądałaś
wszystko co się tu znalazłaś. Gdy dobiegł cie dziwny dźwięk.
Coś jakby szczęk otwieranego zamka. Gwałtownie odwróciłaś się
w tamtą stronę. Następną rzeczą jaka usłyszałaś był dźwięk
przeładowywanej broni. Doskonale zdawałaś sobie sprawę co to
oznacza.
-A więc to już-szepnęłaś sama do
siebie zupełnie bez emocji. Wszystko wypłynęło z ciebie
wcześniej. Ujrzałaś mordercę. Kobieta po czterdziestce,
zniszczone przez z życie, z kamiennym wyrazem twarzy. W oczach miała
pustkę. Ktoś kiedyś powiedziała, że oczy są zwierciadłem
duszy. Ona najwyraźniej już jej nie miała.
-Wstawaj- usłyszałaś zimny,
bezbarwny głos. Posłusznie podniosłaś się, mając w pamięci
dobra radę"[i] Gdy szaleniec mierzy do ciebie z pistoletem w
ręce lepiej nie strugaj bohatera[/i]". Mimo to odezwała się
twoja natura
-Dlaczego chcesz mnie zabić?-
spojrzała na ciebie i wyczułaś cień zdziwienia. Najwyraźniej
żadna z wcześniejszy ofiar o to nie pytała. Pewnie błagały o
litość ale ty taka nie jesteś.- Po co to robisz?
-Dlaczego? Powiem ci dlaczego.-zaśmiała
się gorzko -Bo moje życie to piekło. Mogłam mieć wszystko to na
co te suki nie zasłużyły. Dlaczego one tak żyły a ja nie.
Każdego dni mnie bił, krzyczał, więził. Nienawidzę dzieci
ciągle płakały, wiecznie towarzyszył mi ten potworny hałas.
Nienawidzę mojego życia. Nie mogłam uciec. Musiałam go słuchać,
byłam taka bezsilna A one miały wszystko. To nie było
sprawiedliwe. Jeśli ja nie mogę tak żyć dlaczego oni mają do
tego prawo.-ostanie słowa prawie wykrzyczała. Udało ci się ją
wytrącić z równowagi. Ale nie tylko ją. Może to pod wpływem
adrenaliny, rozumiałaś że wcale nie chce umierać przez czyjeś
nie spełnione marzenia. Zbuntowałaś się
-Zamierasz zabić każdego kto miała
lepsze życie niż ty, czy skończy się na nas? Bo jeśli nie to
wątpię, żeby ci się udało- zaczęłaś ją drażnić, chciałaś
jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi, co wcale nie było takie
trudne.- Wiesz, że cię w końcu złapią. Wylądujesz w więzieniu
ze swoim beznadziejnym życiem.
-Zamknij się suko-wrzasnęła ale już
nie mogłaś się opanować. Ręce jej drżały, w oczach pojawiła
się złość. Wiedziałaś, że jesteś bardzo bliska osiągnięcia
celu. Nie zamierzałaś rezygnować, ponieważ każda chwila
powiększała twoje szansę na przeżycie. Ciągle stałaś tam z
bronią ale ty nie byłaś bezbronna. Kontynuowałaś rozmowę
jednocześnie próbując wymyślić coś
-Tego biednego chłopca też
zabiłaś?-zapytałaś ze złością a ona wybuchła śmiechem
-Ten biedny chłopiec to mój syn.
Wszystko było od początku ukartowane. Dałaś się podejść. Te
bachory wreszcie mi się na coś przydały
-Jesteś chora- powieszałaś zanim
zdążyłaś pomyśleć, gotowało się w tobie. Ta kobieta była
chora. Współczułaś jej.
-Możliwe ale nie złapią mnie-
uśmiechała się. Wyczułaś, że ta sytuacja się jej podoba, że
ją intrygujesz.- Mój plan jej idealny. Wybieram ofiary zupełnie ze
sobą nie powiązane, zawsze zabijam w innym miejscu chociaż tą
samą bronią. Zresztą kto by mnie powiązał że tą sprawą
-I tak cię złapią.-odrzekłaś z
pewnością siebie, która systematycznie doprowadzała ją do szału
-Jesteś inna niż one. Nie boisz się
śmierci?-pyta, wiesz, że w oczach masz wyzwanie.
-Nie- mówisz spokojnym głosem.
Zaskoczyłaś ją, widzisz to w jej oczach. Nie spodziewała się
takiego spokoju. Sama jesteś zdziwiona, że udało ci się opanować
buzującą adrenalinę i łomot serca. Ciągle szukasz jakieś
sposobu aby wytrącić jej broń. Widzisz pluszowego miska pod
nogami. To twoja szansa . Jeżeli uda ci się kopnąć go jej w twarz
wytrącić broń, przeżyjesz. Plan marny ale jedyny jaki masz
-Czas powiedzieć śmierci dzień
dobry, przecież się tego nie boisz-śmieje się zwycięsko.
Chwytasz się ostatniej nadziei . Wszystko toczy się jak w
zwolnionym filmie Z impetem kopiesz miśka w jej twarz, na sekundę
tarci panowanie. Tobie to wystarcz. Wykonujesz kolejny zamach. W
kostce pojawia się potworny ból, powstały w wyniku zderzenia z
twardym metalem. Ale udało ci się. Pistolet upada na podłogę z
potwornym hałasem.. Był przeładowany, wystrzelił. Huk odrzucił
was obydwie. Przez moment nie wiesz co się dzieje, potem kolejny
hałas, jakby ktoś wyważył ciężkie drzwi. Najpierw unosi się
kurz a potem widzisz broń ponownie wycelowaną w ciebie. Zamykasz
oczy, nie udało się. Ogarnie cię przerażanie.
-To koniec szmato- wycedziła perze
zęby wściekle
-Nie tak szybko- głos, który słyszy
wcale nie powstał w twojej głowie. Znasz go, słyszysz prawie
codziennie. Należy do twojego partnera. Niepewnie otwierasz oczy. On
stoi za nią, mierz do niej. -Jesteś aresztowana,pod zarzutem
morderstwa i porwania. Odłóż broń
-Nie, to już koniec-dopiero po chwili
dociera do ciebie sens tych słów. Po raz kolejny huk rozdzierający
pomieszczenie, potem następny. Spodziewałaś się bólu ale nic
takiego się nie stało. Za to całe pomieszczenie jest wypełnione
krwią a ciało kobiety bez głowy leży na brudnej podłodze w
kałuży, nie wierzysz w to co się stało. Czujesz jak on obejmuje
cię ramieniem sprawdzając czy nic ci nie jest. Bardzo powoli
reagujesz na jego dotyk. Łapiesz oddech
-Już po wszystkim chodź -mówi
spokojnym głosem ale z delikatnym drżeniem. Zdenerwowanie już z
niego schodzi. Dajesz się wyprowadzić z tego miejsca. Masz
zamknięte oczy, nie chcesz patrzeć na to wszystko.
Jakiś czas później
Siedzicie obok siebie, wdychasz zapach
świeżego powietrza mieszącego się z intensywnym aromatem kawy.
Odpoczywasz. Wiesz, że na ciebie patrzy. Przed chwilą wszystko mu
opowiedziałaś. Wiesz, że znalazł cię dzięki chłopcu, który
przyszedł opowiedzieć policji o tym co robi jego mamusia. On jedyny
mu wierzył. Dzięki temu żyjesz, jesteś tu z nim i możesz cieszyć
się chwilą.
-Co teraz?- pyta
-Zamierzam się opalać aż słońce
zajdzie, czyli jeszcze jakieś 2 godziny-wiesz, że nie oto mu chodzi
ale liczysz, że zadowoli się odpowiedzią.
-Nie o to...-zaczyna a ty niechętnie
odwracasz się w jego stronę. Otwierasz oczy.
-To, że byłam kilka sekund od śmierci
nie znaczy, że zrezygnuje z pracy i porzucę to. Rozumiałam, że
nie żałuje. Chce jednak zmienić kilka rzeczy. Znaleźć te
niespełnione marzenia, bo nawet nie wiem jakie one są. A potem
zamierzam jej spełnić-kończysz i z powrotem wracasz do przerwanej
czynności. Wiesz, że on robi dokładnie to samo. Uśmiechasz się
sama do siebie. Na razie nie potrzebujesz więcej.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga