marilliusz, 3 czerwca 2018
od dzieciństwa marzyłem
chciałem latać
oglądać ziemię znad chmur
przeniknąć błękit
na wskroś
unosić się i wzbijać
ponownie
mawiali, że miałem polot
umiałem z ojcem zrobić
latawiec
puszczać go na polach, wśród zbóż
dzikich i przerośniętych ponad miarę
(raz nawet znalazłem płaszcz
stary, przeciwdeszczowy
noszony zapewne przez
jakiegoś szpiega)
doklejałem mu zawsze ogon
długi i kolorowy
w barwach jaskrawie
wojowniczych i ciemnych
niczym przepaść
upadłem jednak kiedyś
niespodziewanie
pewnego dżdżystego dnia
zahaczyłem o kamień
i leżąc na wznak
wkroczyłem
… w Niebo
i to bez machania
wiotkim rękami
marilliusz, 16 czerwca 2014
Na śmierć nieprzemożną (pamięci Macieja B., w czwartą rocznicę odejścia, poniękąd)
za pętlę
oddam wszystko
by czas pochłonąć
zgasić ogień
co we mnie żarzy się
i tli na przemian
zapętlę
rzeczywistość porywczą
egzorcyzmami odstraszę
by nicość odeszła
nieprzemijalnie oddała
żywym dech
który z niej czerpie
założę pętlę
owinę nią szyję
by unieruchomić głowę
ramiona wyprężę
by unieść ciężar nóg
zalanych łzami
w potędze postawy
wyprostowanej
4.06.AD 2014, 17.42 Plac zabaw, Wyżyny
marilliusz, 5 marca 2014
Moim duchowym przewodnikom
bez niej czy z nią
przemykają przed oczami
chwile i mgnienia
pełne westchnień i napięć
w myślach i w mięśniach
bezustanne
nawet wtedy, kiedy mniejsza (o to)
wskazówka dogania większą
a ta próbuje ją złapać
w uścisku, w pełni, na cyferblacie
na dwunastce
Ktoś robi nam kuku
nieustannie
a że to Ktoś wielki
niepotrzebnym jest dywagować
rozprawiać i prowadzić dysputę
patrzmy na zegary
mechaniczne, analogowe, elektroniczne
bez znaczenia
hardo
marilliusz, 19 lutego 2014
o. Bartkowi Kupsiowi- ratownikowi Ducha
Markowi Hollisowi- za „Spirit of Eden”
biją, Panie
tak mocno szybko
powoli acz prędko
wywracając mnie do góry
nogami czy rękami
nie wiem
wszak leżę
zapatrzony we wskazówki
i fosforescencję sekundnika
obracam się w cyklu
dni i nocy niezgłębionych
biją, Panie
kukułki jednak nie ma
ani żadnych ptaków
podniebnych czy nielotów
biją, Panie
daj mi sen, o Mocny
spokojny
i poranek pełen zmierzchu
bym umarł na nowo
dla siebie
i Ciebie
w świcie zawsze nowym
odrodzony
10.02. AD 2014, 23.55
marilliusz, 11 grudnia 2012
Otoczony żołnierzami i tłumem gapiów, dźwigając krzyż,
Jezus wyruszył na Miejsce Czaszki, zwane Golgotą.
Nagle Jezus upadł pod ciężarem krzyża.
Po chwili podniósł się i szedł dalej.
dziś dokonano morderstwa
zabito marzenia
unicestwiono miłość
wypleniono z ułudy sny
na każdym roku ulicy
w wielkim mieście i małej enklawie
w każdej minucie, setnej sekundzie istnienia
nikt nie szuka jednak oprawców
nie ma skutku
nie kończą się przyczyny
tu zaczyna się człowiek
a wszystko zaczęło się w raju
naprędce zjedzone jabłko
potem tułaczka
na przekór rozkoszy
kobieta zniewoliła mężczyznę
czy można było więcej?
symbioza w założeniu miała porządkować
rozsiewać czar
wzmagać upojenie
wybór należał do nas
czas od tej chwili zaczął się kurczyć
przytul mnie-tak mało nam zostało-powiedziała
pocałuj mnie-westchnął
a On upadł
od wieków podnosi się z kolan
wcale nie szuka wyjaśnień
z pokorą dźwiga drzewo
posadzone ręką człowieka
dłonią, która miała osłaniać
ciągle patrzy
Jego wzrok przesuwa się
po tłumie
nie widać zdziwienia
tylko krzyki
by zabić
znieczulić krew
należącą i tak do Niego
odzywa się tylko
pragnienie
samczy instynkt
nagość kobiet
i wtedy czyny wyprzedzają Słowo
niszczą je i kruszą
w bezwstydzie drażni
każda wypowiedziana głoska
chciałbym się zestarzeć…
przy Tobie-szepnął
jesteś taki spocony-zadrżała
ogołocili nas nawet-krzyknął
z marzeń-dodała
kto?- warknął
oni!- stwierdziła
sylaby nie wydają się
być policzalne
nikt też nie skanduje
nazw najważniejszych priorytetów
ponownie zabito miłość
na rogu ulicy
damy
w czerwieni
chippendalesi z okazji
ósmego marca
w podrzędnych pubach
pokazują męskie stringi
wdzięcznie mizdrzą się ku wiośnie
Jedyną Drogę
zastąpiono forsą
ekstatycznie wydaną i opakowaną
podać Ci numer…
konta?- zakończyła
nie-splunął
internetowi mają lepiej
marilliusz, 23 stycznia 2012
Z Z cyklu „Słowa kończące”
Dedykuję (nie) tylko...
perfumeriom
żegnaj stary świecie
poezjo natchniona i niczym nieograniczona
homonimio słów
żegnaj stary świecie
bezwonny i mdły
jak cisza
mówię Ci do widzenia
w więziennej celi
być może Cię kiedyś jeszcze
odwiedzę
w niej czas i ból
zostaną zamknięte na zawsze
wierzę, że nie wrócisz
teraz pora na zapach(y):
pełne misy miodu
niesione przez skrzydła motyli
i ważek nocnych
do grobów
chcę czuć je i połykać
głaskać i dotykać
być w Nich i ogarniać palcami
i wolny jestem naprawdę
wewnątrz siebie
i w nich
niczym ptak wzlatuję
w czyjeś receptory
wierzę, że nie nadejdzie
nigdy nikt
z nożycami
z krwi i stali
z wody i niewiary
by ucinać i ciąć woń
ufam, że nie wyłoni się
z chaosu KTOŚ
by pozbawić świat feromonów
by zagarnąć ciepło i powab
dobroć i miłość
ulepioną z najlepszego
z boskich konceptów:
zapachu kobiet(y)
5, 7.01 AD 2012
marilliusz, 23 stycznia 2012
Do Marka Kazimierza Siwca list
(na motywach „Żyłki”)
zmobilizowałeś mnie
nie przypuszczałem
do dziś
że się odważę
jak wierszokleta do poety
w półsłowach
napisać
pamiętam mało poetyckie godziny-
jak nazywałeś zajęcia filozoficzno-poranne
nie zapomniałem dlaczego logika porządkuje Ci świat
ani dlaczego nie lubisz zbyt nobliwych miejsc
wybacz
nie przepłuczemy tej nocy gardła
nie pozwoli na to Plotyn
żyłki drążące greckie skały
ani cienie chłopców grających w hokeja w grudniu’81
może ani nie żyją
tak jak Twoja matka i Mój ojciec
możemy jednak poczuć wolność
komputerowy zapisywacz tekstu
szumnie nazwany WORD
przyjmie nasze wzloty i upadki
pozwoli nawet zapisać słowa Bocian i Fikoł
wielką literą
pozwoli w chwilach tej nocy samotnej
poszukać towarzystwa kobiet
różnych
ze snów, marzeń i świata umarłych
oraz tych zapamiętanych kiedy wędrowaliśmy
ulicami Londynu
ja też tam byłem
i choć nie bywałem bojownikiem o wolność
tak jak ty
a raczej koneserem dźwięków Steve’a Rothery’ego
chciałbym jak Ty dojść do źródła
cieszę się, że idziemy tam
razem i osobno
spłątani żyłką wspomnień
mojego i twojego
zgrzytu rzeczywistości
(podpisuję Twoim zwyczajem-16.11.2011, g.23.53)
Z aniołami
… i przepraszam, że wszystko to w nieładzie
marilliusz, 27 maja 2011
piękny jest Popielec
szczególnie gdy poddajesz refleksji
kruchość i zdziwienie
człowieczeństwo swoje i innych
zatapiasz się wtedy w wielkość
którą ci ofiarowano przy narodzinach
i małość, gdy świat szaleńczo i coraz bardziej łapie cię
w uścisk rodem z kowalskiej kuźni
wczoraj popijałeś kawę na wygodnej kanapie
zapijałeś to sokiem z nietutejszych ananasów
patrzyłeś na kobietę obok
delektowała się kawą
potem delikatnie rozsmakowała się
w soku z rodzimej czarnej porzeczki
poradziłeś jej, by kupiła jakiś drobiazg
dla poprawienia nastroju czy jakiegoś tam zatrwożenia
zesłanego jej przez los
wcale nie zadziwiłeś się, że wybór padł na buty
wszak od lekkości stąpania zależy
nieznośna lekkość bytu
i spojrzenia ciekawskich mężczyzn
marilliusz, 24 maja 2011
nieco zapachniało, co?
czterdzieści dwa wiersze
kilkadziesiąt nowych słów w moim języku
nieco niedoskonałym jeszcze
z lekko zarysowaną poetyką
zaznaczoną melodyką
nie to jednak jest najważniejsze
zbliżanie się do tworzywa wyrazów
ich materii, złożoności i piękna
połączeń czy zapomnianych znaczeń wytwarza poczucie
dynamicznego niespełnienia
ono właśnie pozwala dalej pisać
układać poetyckie puzzle
nieść radość innym i trochę sobie
i gdy spojrzeć na materię liryki
wydaje się, że nie wszystko jeszcze skończone
wiele pozostało:
do wysublimowania, ulepienia i wykolorowania
barw i kolorów w słowa
słowa, słowa, słowa...
czterdzieści dwa wiersze
na czterdzieste drugie narodziny
dla świata, mikro i makrokosmosu
by stale się spełniać
nie sposób go ot tak, po prostu wyjawić
nie sposób go ot tak, po prostu uchować
zamknąć na przestrzeni kartki formatu A-5
by dać upust drganiom komór serca
poruszeniom ciągle niewykorzystanego w pełni umysłu
i dobrze, że to już kres
a w kresie początek
zapach nowego, niewymyślonego jeszcze
zapachniało kobiecością, co?
niech tak zostanie
bezpowrotnie ukształtowane
w collage'u, bez korekt
w podzięce, że kiedyś Ktoś
odważył się stworzyć
kobietę dla mężczyzny i odwrotnie
Amen.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.