31 grudnia 2011
ŻYCZENIA
Szczęśliwego, normalnego Roku!
Jeszcze nie
zwiędła sztuczna choinka i nie zdążyłem odejść od wigilijnego stołu
zastawionego pobożnymi życzeniami, a już przyszło mi świętować Nowy Rok.
Jak gdyby zaatakował mnie bakcyl życzliwości. Popadam więc w podniosły
nastrój i znów będę słyszeć „tupot białych mew”. Jestem nabuzowany
szampitrem i odczuwam coś w rodzaju wzruszenia, tkliwości, a nawet – siostrzanego braterstwa,
bo oto nagle ogłoszono triumfalny powrót zdrowego rozsądku i
obwieszczono zakończenie wojny na złe przepisy poprawiane jeszcze
gorszymi ustawami.
Udziela mi się ten perlisty nastrój i
zezowatym okiem wyobraźni widzę, jak smutnymi szeregami idą won
demagogiczne hasła, a niedzielni znachorzy kapitalizmu truchtają w siną
dal i przechodzą do wypaczonej Historii. Więc po sercu mi cieknie miód i
stepują rozmaite wizje. Ale już po chwili zamyka mi się klapa z
nadziejami i dobrze naoliwionym uchem realisty słyszę noworoczne
orędzie:
...moi poddani, mój ukochany ludu oraz wy, paskudy, mówi do was Wódz.
Skończyło się nam ZACOFANIE i od dzisiaj mamy WYRAŹNY POSTĘP.
Priorytetem
mojego rządzenia będzie nowatorskie wykańczanie kraju; postawię na
wyraźne zmniejszenie liczby urzędów polegające na zwielokrotnieniu ich
pogłowia. W tym celu zatrudnię nowych specjalistów od rozkładania rąk.
Co się tyczy policji, to będzie ona patrolować gościńce w specjalnych
przyodziewkach. Każdy stójkowy otrzyma wyposażenie w postaci czapki -
niewidki i w ten sposób będzie wszędzie na raz, bo kto udowodni, że nie
ma go nigdzie? Pałki i bandoletów nie musi mieć, bo i tak nikt nie
sprawdzi. Uniknie się też wydatków na mundur, a forsa trafi do
budżetowej dziury. Zamiast wielu komisariatów w byle dzielnicy,
wzniesiona będzie jedna, za to solidna cytadela z tektury. Wszelkie
legendy na temat powrotu lepszych czasów, nie mają sensu i uchylam je aż
do odwołania. Oświadczam, że równo z wybiciem północy, znosi się
poglądy wywrotowe i odtąd obowiązuje was przekonanie, że jest fajowo.
To
by było na tyle, mówiąc za klasykiem. Dostrzegam, jak moi bliźni od
fetowania zamieniają się w owce i wedle instrukcji dyrygenta beczą
zgodnym chórem. Toteż dochodzę do bezalkoholowego wniosku, iż nie
powinienem kutwić sobie na rojeniach i zaprotestować póki czas: wszak
bieda i absurd trwają cały rok.
Z furią wiecznego naiwniaka
rzucam się w odmęty i wiry noworocznych marzeń i cwałując po schorowanej
fantazji, przypominam sobie poczciwe opowiastki przedwojennych ludzi,
którzy bajali o regulowaniu zegarków według rozkładu jazdy. W co za
cholerę nie mogę uwierzyć, bo niby jak PKP może działać bez bałaganu?
Przecież to taka sama herezja, jak bezpłatne kupowanie, albo telewizyjna
misja. Nie mówiąc o dotowaniu i promowaniu kultury NIE DLA IDIOTÓW.
Wiem, że przesadzam, więc uniżenie przepraszam, że mam rację: niedotrzymywanie obietnic jest nam przecież tak samo nieodzowne, jak hemoroidy.
A dlaczego tak napisałem w ten odświętny czas? Bo jestem zmęczony
fajerwerkami niedotrzymywanych zobowiązań. Bo składanie życzeń i
solennych obietnic zdarza się co roku, ale już na drugi dzień zapominamy
o nich i wszystko wraca do punktu wyjścia.
PS. znajomy, którego
do pewnego stopnia lubię, oświadczył, żem osioł i daję się nabierać na
te same numery. Co powiedziawszy, z żalem i bez nadmiernych tortur
zgadzam się z jego diagnozą, jakkolwiek jestem innego zdania. Czyli:
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga