2 marca 2017
2 marca 2017, czwartek ( Bumb )
Większość sąsiadów się go bała, bo - zgodnie z ksywką- za byle co mógł zrobić właśnie ,,bumb".
Kastetem, kijem bejsbolowym, obuchem siekiery, ale i gołą pięścią. Po dostaniu ,,bumb" od Bumba rzadko kto dochodził do siebie w czasie krótszym, niż miesiąc. Lądowało się po bumbich bęckach na urazówce, paru gości, którzy mieli mniej szczęścia- na oiomie.
Współczesny (dosłownie!) Łomonosow, Łomoszczękow, Łomożebrow, Urazotwórcow, Sińcoczyńca
Okoliczne dyskoteki, potańcówki, zabawy były jego. Wszystkie laski były jego. Gdy wchodził, może raczej trzeba stwierdzić, gdy NASTAWAŁ Bumb, wiecznie pijany i szukający zaczepki, frajerzy (czyli pozostali osobnicy płci męskiej) zmywali się z klubów, remiz z prędkością światła.
Podrywać specjalnie finezyjnie nie umiał, w jajowatej, ogolonej na łyso głowie nie istniały słowa ,,proszę, przepraszam, dziękuję". Taka intelektualna nawijka była dobra dla gogusiów w sweterkach w serek, z pinglami na ryjach, dla kujonostwa śmierdzącego rozprawiczającego się własną grabą.
On miał inne słownictwo, bardziej luzackie. ,,Ruchać, jebać, spuścić" stanowiły połowę znanych przez niego wyrazów i dobrze opisywały sprawy, o których Bumb najchętniej rozmawiał. I- o dziwo- laski na to leciały.
Oczywiście nie ,,normalne", lecz typowe, przysmażone w solarium blond- pustaki w białych kostiumikach, z których wylewały się silikonowe wymiona.
Nasz bohater do ,,trzydziestki" jedynie raz spółkował jak człowiek, w łóżku. Przeważnie zaspokajał się, bo trudno nazwać to seksem, w kiblach, samochodach, krzakach. Dziewczyny były dla niego niczym jednorazowe, dmuchane lale.
Sytuacja nieznacznie się zmieniła, gdy Damian- bo takie ,,świeckie" imię nosił Bumb- poznał Edytę. Żadna tam miłość od pierwszego,czy nawet pietnastego wejrzenia, zwykła ,,wpadka", gdy w wucecie klubu Honolulu napalone półzwierzęta były tak pijane, że nie wiedziały, jak się nazywają. Kto by myślał o zabezpieczeniach, gdy w obojgu buzowały schlane hormony!
Ponieważ Edzia była, jak to mądrze stwierdził dresiarz ,,zdrowa dupa", postanowił zamieszkać z nią i dzieckiem.
I razem klepać biedę. Bumb i praca! Dobre sobie! Absolwent szkoły podstawowej i nieukończonej zawodówki, wielokrotnie karany za pobicia i kradzieże miał ujemne szanse na znalezienie normalnego zatrudnienia. Z resztą- nawet nie szukał. Przecież nie zhańbiłby się ciężką, fizyczną robotą osiem godzin dziennie! Tak to mogą zapierdzielać jakieś konie w kieracie, nie on!
Tu się coś podprowadzi, to tam, komuś zginie spawarka z garażu, innego zmusi się do oddania komórki i jakoś to jest. Czym tu się przyjmować, póki rodzice finansują całą trójkę- życie jak w Madrycie! Na dyskoteki starcza, na fajki i alkohol-też. A z chrztem Alizee i ślubem można poczekać na lepsze czasy. Po co bulić katabasowi za nic?
-Tak, dobra, zaraz będę...- wysapał pewnego dnia do jednego z dziesięciu kradzionych telefonów podekscytowany Bumb.
-Kto dzwonił?
-Yyy... pożycz samochód, muszę pilnie do miasta jechać. Kumpel ma mi oddać dług. Kupię coś małej...
-Tobie ma oddać? Czy raczej ty jemu? I nigdzie nie pojedziesz, nie masz prawka, kretynie!
-...kupię małej wspaniałą... zabawkę...- krzyknął dres wsiadając do auta. I pojechał. W domu pojawił się dopiero wieczorem, nieźle podpity.
Edyta wyskoczyła z chałupy.
-No i gdzie ten prezent?
-Mam, mam, ale dla siebie. Patrz- Bumb z uśmiechem rozsypał biały proszek na dachu golfa i zrolowanym banknotem dziesięciozłotowym wciągnął przez nos.
-Co to jest?!
-Kokaina. Brat Krzyśka skombinował.
-To kupiłeś? Zamiast dziecku.. Ty skur...
Słowa, które wykrzyczała, a raczej wywrzeszczała konkubina Damiana nie nadają się do powtórzenia. Zmieniona w czarną panterę zaczęła szarpać chuligana, drzeć paznokciami po twarzy. Ten ją tylko odepchnął i dokończył zażywanie ,,towaru".
Następnie usiadł na ławeczce i wlepił tępy wzrok w studnię.
-Bumb! Bumb!- mamrotał okładając się z całej siły pięściami po głowie.
Edytę ogarnął śmiech i wróciła do chaty, do dziecka.
-No chodź już, baranie!- warknęła nieźle wkurzona, gdy wieczorem jej luby siedział w takiej samej pozycji i bił się w łepetynę.
Zero reakcji. Wykończona dziewczyna poszła spać. Rano okazało się, że Damian nie przesunął się ani o centymetr.
-Bumb! Bumb!- bulgotał waląc jak najęty w siną, pokrytą guzami głowę.
I tak przez trzy dni., Na nic zdały się prośby całej rodziny, która przekonała się, że to nie żarty, lecz chyba ciężkie uszkodzenie mózgu.
-Błagam, syneczku, idź do domu...-matka recydywisty padła na kolana.
-Bumb!
Zawezwana karetka pogotowia przyjechała na sygnale. Sanitariusze pokładali się ze śmiechu widząc gościa o wyglądzie rasowego przestępcy zachowującego się jak upośledzona małpa nieczłekokształtna.
Z zabrania do szpitala nic nie wyszło, Bumb siedział jak przyspawany do ławki i nie dał się oderwać nawet przy pomocy łomu, niezmordowanie mamrocząc mantrę.
-Tu chyba konsylium toksykologów i psychiatrów niewiele pomoże. Przypadek beznadziejny, radzę poszukać hospicjum- zawyrokował lekarz rodzinny załamując ręce.
W przeciągu tygodnia coraz bardziej puchnącego Damiana odwiedziły ciotki, wujkowie, babcia, bliżsi i dalsi sąsiedzi w duchu cieszący się z nieszczęścia, jakie spotkało oprycha.
Dwunastego dnia trwania obłędu wszyscy- używając jego prostackiego słownictwa- położyli lachę na Bumbie, uznali go za bezpowrotnie straconego dla świata żywych. Rodzice wzięli wymiar i kupili mu piękny, czarny garnitur, poprosili nawet księdza, by przyjechał z ostatnim namaszczeniem.
Edyta zaczęła planować nowe życie, na fejsie zmieniła status na ,,wolna".
Gdy tak śniła o nowo poznanych, jurnych i napakowanych kolesiach, którym będzie ściemniać, że nie ma dzieci i w ogóle jest prawie dziewicą, gdy już- już widziała te nocne, skąpane w stroboskopowo- neonowym świetle kluby, gdzie będzie podrywana i adorowana, przy jej łóżku stanęło monstrum. Nie miało oczu, lecz dwie przekrwione szparki. W blasku księżyca lśniły sine rogi.
-Kto mi wpierdolił?- zapytało.
-Krzyśka spytaj. A najlepiej kokainy- mruknęła zła jak osa Edyta odwracając się na drugi bok. Miłosne podboje diabli wzięli.
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.