14 czerwca 2010
krzyk milczenia
Ciche fale zalewają mnie
odrętwiały umysł drży...
jaka litość potężna potrafi być...
nie odczuwam nicości
nie pokonam miłości...
zduszony sen
błędny tok
zamyślenia
a pomiedzy nędzną duszą a nadzieją
nie ma mnie , nie ma nawet krzty
wiary..
daje swoje mysli
słowa szepty i uśmiechy
wymuszone spomiędzy łez
ogarniającyh moje zrujnowane
wnętrze
ile jeszce czasu dusić będę
swoje ja
uciekać gdzieś
gdy płone
z bólu
jak poradzić sobie z nędzą
własnej codzienności
jak udzwignąć bezmoc własnych
pragnień
nie czując wsparcia, nie widząc jasności..
dążąc przez ciemne korytarze , w półmroku
po omacku zmierzać coraz niżej
tam gdzie dno jest podwójnie głębokie...
kto poda reke mi i nie pusci jej
gdy ujrzę jasność świata
normalności
dłonie drzące z zimna
obolałych dni
każdy poranek jak lodowaty strach
czy dziś uratuje swoją godność
od zatracenia ...
jestem zniszczeniem, jestem cieniem...
twoją blizną
na ciele, twoim znudzeniem
zbędnym elementem układanki..
wciąż goniąc za sensem istnienia
w poszukiwaniu małego kąta
gdzie już nikt nie ujrzy
upadku mego
gdzie skonam w milczeniu
w swojej krwi , łzach i własnej bajce
czarniejszej niż noc
trwająca ....
.
gdy nadchodzi dzień
i kolejna
..cisza...
28 listopada 2024
IkarJaga
28 listopada 2024
2811wiesiek
28 listopada 2024
czarno-biała pareidoliasam53
28 listopada 2024
"być kobietą, byćabsynt
28 listopada 2024
Bliskość nie oznacza akceptacjiabsynt
28 listopada 2024
0025absynt
28 listopada 2024
0024absynt
28 listopada 2024
bo jak wtedy jest nas wszędzieEva T.
28 listopada 2024
Medyczna kołomyjaMarek Jastrząb
28 listopada 2024
krzyżberbelucha