13 października 2010
Dobry dzień
W poszumie liści, lasu tchnieniu,
I treli ptaków, gdzieś ukrytych,
Szliśmy po runie, w zamyśleniu,
Badając lasu sens zakryty.
Ścieżką, bez ścieżki, w dół i górę,
Tchnienie igliwia czerpiąc w siebie,
Tkając w swej jaźni nić natury,
W sercu szczęśliwi, jakby w niebie.
Rydze czerwone, w kapeluszach,
Ukryć się chciały pośród liści,
Ale ich czerwień wzrok nasz zmuszał
Aby je widzieć. I smak ziścić.
Z masłem złączone, no i z chlebem,
Dały nam sytość pośród smaku,
A w podniebieniach były niebem,
Którym nie wzgardził by i Bachus.
Ogień pradziadka co rozgrzewa,
Nie każąc ręki wznosić zbrojnej,
Lecz ciepło daje prosto z drzewa,
Wśród nocy gwiezdnej i spokojnej.
Wszystko to wtedy, radość dało,
Spokój i bliskość, pośród nocy,
Ten jeden spacer, jakaś gałąź,
Grzyby i ogień co w noc skoczył.
Uścisk Twej dłoni, ciepło oczu,
Ambrozją były i nektarem,
To pozostało - smaków koszyk,
I ciepło nasze w miejsce bajek.
12 listopada 2025
normalny1989
12 listopada 2025
wiesiek
11 listopada 2025
normalny1989
11 listopada 2025
sam53
11 listopada 2025
wiesiek
11 listopada 2025
Weronika
11 listopada 2025
AS
10 listopada 2025
sam53
10 listopada 2025
wiesiek
10 listopada 2025
Toya