Hanna Woźniak, 7 czerwca 2010
Pośród ciemni lasu żywego
słychać niespokojne oczu mrużenie,
to gdzieś tam z północy
srebrnych igiełek widać błyszczenie
długie susy sprężystego skoku,
znów coś usłyszano wśród nocy mroku,
przedziwne magie, cuda – mówią Ci,
co jeszcze nie w dolinie ostali,
nietypowe dla zwierzyny głosy tam słyszali.
Nie zważając na konary, wspinają się na korzenie,
w grozie granatu i ciszy gaszą swe pragnienie.
Silniejsze od lwa, z przekreślonymi ustami
tworzą i niszczą wiekowymi myślami.
Z krwi powstały i w proch się obrócą,
rozsypany na polach,
wybór między wzlotem a śmiercią –
- w czerwieni ich martwa wola.
Oczy skamieniałe, rysy zamrożone,
uczucia w chwili przemiany zniesione.
Na dziecięcych twarzach zmartwienia
już nie zakwitną,
w dymie i popiele na znak potępienia…
znikną.
Hanna Woźniak, 19 maja 2010
Każdy ruch na ziemi wykonany
Każde kiwnięcie głową, ruch dłonią,
Wszystkie słowa odbijane głucho od ściany,
Wszystkie te, które przed nią się bronią,
Każde uderzenia serca i każdy jego brak,
Wszystkie spojrzenia stałe i te ukradkowe,
Wszystkie zdania wypowiedziane na wspak,
Każda myśl piekielna, dzwony tęczowe.
Bicie dzwonów w południe w niedziele,
Polityka, gospodarka, bezkresna walka,
Gdzieś w wiklinowym koszu dojrzałe morele,
Życie odbiło się jak na papierze kalka,
Każde z marzeń gdzieś umarło, ale nadal trwa,
Każdy z pocałunków obiecał być tym ostatnim,
Każda śmierć marzyła, że nowe życie da,
Każdy ostatni myślał choć o pocałunku bratnim,
Karuzela zatrzymała się. Ja nie wysiadam
Hanna Woźniak, 19 maja 2010
Wyblakła, różowa guma do żucia
balonowa o smaku truskawkowym
ukrzyżowana grubą warstwą śliny
o różnym DNA wielokrotnie przeżuwana,
na spodzie drewnianej ławki czekała
ze stoickim spokojem na sprzątaczkę.
Czekała pół zimy i całą wiosnę na panią
z czystymi, obciętymi paznokciami.
Widziała więcej niż niejeden katecheta,
niejeden doświadczony emeryt czy rencista.
W styczniu resztki zielonego zbitego szkła
po rosyjskim szampanie z sylwestrowej nocy,
co niezgodnie z przepisami nie zachował umiaru,
w lutym pomięty kawałek serca z walentynki,
podarty przez nieszczęsną desperatkę z płaczem,
w marcu napotkała resztki niedopalonej słomy
zerwanej z warkocza panienki Marzeny
utopionej bez sumienia w przejrzystej rzece.
Kwiecień zaskoczył ją kolorami czystych farb,
których resztki leniwie spływały z pędzelka.
W maju nerwowo dygające, półnagie, gładkie nogi
pod czarnymi, idealnie uprasowanymi spódniczkami.
W czerwcu spracowane dłonie sprzątaczki bezlitośnie
ściągnęły ją z idealnego do podglądanie miejsca.
Pauza.
Trochę na Mazury- ukryć smród papierosów przed mamą,
trochę nad morze, by złapać go na świeży oddech,
standardowo na własnym podwórku ze szczerym uśmiechem.
Byle do września.
Hanna Woźniak, 19 maja 2010
Odsłońcie zasłony,
niech wpadnie choć promyk słońca, promień nadziei,
rozpalcie ogień,
niech pojawi się choć jedna iskra, iskra radości
Niech rozpęta się huragan,
i przyniesie mi miłość.
Niech zawali się niebo,
i rozniesie te mury.
Niech wybuchnie wulkan,
i lawą roztopi kraty.
Niech wyleją wszystkie rzeki,
niech spadną wszystkie krople,
niech wypłyną wszystkie łzy
i zatopią to miejsce,
razem z tymi, którzy je stworzyli.
Hanna Woźniak, 18 maja 2010
Umieram kilkadziesiąt razy każdego dnia.
Za każdym razem, gdy marszczę brwi,
za każdym razem, gdy informuje mnie miła spikerka.
Za każdym razem, gdy mijam żebraka bez nogi,
wpatrzonego czasem z zazdrością w moją torebkę,
za każdym razem, gdy odgłos syreny przenika PCV,
gdy soczysta zieleń z pomarańczy w krwistą czerwień,
czego hamulec już nie zauważył.
Za każdym razem, gdy przecieka sufit
z powodu notorycznej zdrady sąsiada.
Za każdym razem, jadąc tym samym tramwajem
przeżywam to kolejny raz.
Hanna Woźniak, 18 maja 2010
Podróż otworzyła nowe horyzonty,
w miejscu gdzie zakazano cierpienia,
widniała malutka, blaszana tabliczka,
z wielkim napisem „Nowe Istnienie”.
Nowe Istnienie? Co to za głupota znów?
Pytali wciąż obojętni przechodnie.
Reklama jakiegoś nowego marketu?
Superpromocja sieci telefonicznej?
Mało kto zaglądał, co jest za tym znakiem.
Pewnego dnia kilkuletnia dziewczynka,
zaciekawiona tajemniczą tabliczką,
weszła nie zatrzaskując za sobą drzwi.
Ujrzała słoneczne, delikatne światło,
Zmrużyła oczy i poczuła zachwyt,
Nieugięte, małe rączki muskały jej twarz,
Nie czuła niepewności, ani strachu,
Otaczała ją bezinteresowna mgła.
Mgła niewinności, dobroci, radości,
Żadnego płaczu i żadnego oszustwa,
Mamo! Mamo! Zawołała wesoło,
Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech,
Zmęczona, leżąc w szpitalnym łóżku,
Przytuliła Nowe Istnienie do piersi.
Hanna Woźniak, 18 maja 2010
Trzy niebieskie, aksamitne ścianki wokół mnie,
delikatne, błękitne wzorki mają symbolizować spokój.
Z tyłu on, słyszę jego zrównoważony głos.
Coś w tym jest. Jest w nim coś?
Z przodu dwie chorągiewki popularnej sieci telefonicznej,
za każdym razem wyrywają mnie z myśli demonicznej,
kolorowe pinezki bezlitośnie wbite w głęboki aksamit,
białe literki na czarnym tle działają niczym wabik.
Nowe nieznane i znane słowa, miasta, daty, imiona,
Choć dane osobowe to rzecz doszczętnie chroniona!
Wpisuję
Wklepuję
Podkreślam
I skreślam!
Trzy niebieskie, aksamitne ścianki wokół mnie,
delikatne, błękitne wzorki symbolizują okrutny niepokój.
Z przodu on, widzę, czuję, słyszę jego głos.
Jest w nim coś. Jest w tym coś?
Z tyłu jakieś chorągiewki jakiejś sieci telefonicznej,
trzask jakiejś pinezki wbijanej całkiem strategicznie.
Jakieś słowa, gesty, białe literki –
imiona, adresy, międzyludzkie gierki.
Trzy niebieskie, aksamitne ścianki za plecami
Gdzieś w oddali za plecami, wyszli i za ręce się trzymali. Wielość konwencji
Opanowane do perfekcji!
Hanna Woźniak, 18 maja 2010
Tak bardzo chciałam odnaleźć tą drogę,
Że sama tworzyłam coraz to nowsze zakręty,
Pień drzewa, śnieg, zmęczenie, skwar –
Opcja bezwzględnego przejścia na drugą stronę.
Inny świat, płynący ponad łzami czasu
Tak dalekie i nieosiągalne, tak oczywiste.
Tak bardzo chciałam zamknąć tę drogę,
Ustawić balustrady, folię i tabliczki,
Sama nieostrożnie omijając barierkę
Spadłam w dół, w dolinę bez końca.
Usłyszałam każdą drobinkę życia
Tak z daleka, tak oczywiście i nieosiągalnie.
Tak bardzo chciałam iść nową drogą,
Taką leśną z mchem i niezapominajkami,
Bez czarnych dziur prosto z produkcji,
Na zjeździe z autostrady, nie zatrzymałam się.
Ruszyłam dalej w ciemną otchłań i nie uciekłam
Tak oczywiście, daleko i nieosiągalnie.
Tak bardzo chciałam zmienić tę drogę,
Zostawić to, co warto i wziąć, co trzeba,
Bez tabletek od wątpliwego lekarza,
Który tylko czyhał na mój i nie tylko upadek,
Mała ścieżka wśród zarośli prowadzi do wolności,
Tej prawdziwej tak oczywistej i osiągalnej
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
23 grudnia 2024
Podwójnie urodzeni !Belamonte/Senograsta
22 grudnia 2024
Tkliwiedoremi
22 grudnia 2024
fantazjeYaro
22 grudnia 2024
śnieg w prezenciesam53
22 grudnia 2024
Błogosław nam Boże Dziecię!Marek Gajowniczek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta
20 grudnia 2024
Na świętavioletta