Prose

Świat Wojowniczki
PROFILE About me Prose (1)


1 august 2016

Nie chcę być już grzeczna!

Dość szybko zorientowałam się, że świat tak już jest urządzony, że każdy człowiek  – świadomie czy nie – czegoś oczekuje. Jednak, w zależności od przypadku, oczekiwania te mogą dotyczyć spraw podstawowych, jak prawa do życia i wyrażania poglądów, mogą też przybierać bardziej wygórowane formy, jak oczekiwania, że po powrocie z pracy obiad będzie zawsze czekał na stole.
Jako dziecko jasno wiedziałam, czego się ode mnie oczekuje. Co prawda nikt nie stawiał przede mną żadnych wymagań dotyczących edukacji, przyszłego zawodu czy ścieżki kariery. Miałam być po prostu grzeczna, nie sprawiać kłopotów i dostosowywać się do wymagań stawianych przez otoczenie – nie tylko przez rodzinę, ale także przez sąsiadki i panie ze sklepu warzywnego, które mogły sobie przecież coś pomyśleć, gdyby zdarzyło się, że popełniłam jakiś, najmniejszy chociaż, błąd.
Jednak, co to tak naprawdę znaczy, uświadomiłam sobie, mając dopiero 24 lata. Usłyszałam wtedy odpowiedź mojej mamy na pytanie, czy jest dumna ze swoich dzieci:

Oczywiście! Syn ma wielki talent muzyczny, młodsza córka jest taka wysportowana, a starsza [to ja] – ona zawsze była najgrzeczniejsza i nie sprawiała żadnych problemów!

Niemal dwadzieścia lat mojej wszechstronnej edukacji, wszelkie starania o najlepsze oceny, wybór jednego z najlepszych liceów w okolicy, a później dostanie się na wymarzoną uczelnię zostało wyparte przez jedno słowo: najgrzeczniejsza. Słowo-nic. Bo co to w ogóle znaczy? Bycie grzecznym nie wynika ani z talentu, ani z pasji. Jest jedynie wynikiem wysiłku włożonego w poprawne przestrzeganie pewnych norm i zasad, w kontrolę siebie i dostosowywania się do oczekiwań stawianych przez innych.
Co ciekawe, w WSJP przy tym haśle występuje kilka znaczeń: grzeczny człowiek oznacza zachowującego się uprzejmie, natomiast grzeczny chłopiec – posłusznie wykonującego polecenia. Zastanawiające jest, że tylko w przypadku dziecka – które człowiekiem też przecież jest – grzeczność oznacza posłuszeństwo, a nie uprzejmość.
Grzeczne Dziecko to takie, które nie przynosi wstydu, jest ciche i spokojne, chętne do pomocy, nie pyskuje i bez słowa wykonuje polecenia. Nie jest istotne, czy Grzeczne Dziecko jest dobre z polskiego czy z matematyki, ważne jest tylko to, że ma dobre oceny i nauczyciele je chwalą, a w dzienniczku nie ma ani jednej negatywnej uwagi. Będąc dobre ze wszystkiego, nie jest tak naprawdę dobre z niczego, bo niczym się nie wyróżnia. Grzeczne Dziecko jest jedną więcej szarą myszką w szeregu innych Grzecznych Dzieci.
Konsekwencje tej ogromnej presji, jaką na Grzecznych Dzieciach wywiera otoczenie, odczuwają najczęściej dziewczynki – w końcu to one powinny być grzeczne z natury, w przeciwieństwie do chłopców, którzy muszą się przecież wyszaleć, jak to chłopaki.

Stereotyp grzecznej, pracowitej i uczynnej dziewczynki wydaje się tak sympatyczny, że nie zastanawiamy się, jak duże koszty psychiczne płacą dziewczynki w wyniku powszechnych wobec nich oczekiwań. Jeśli dziewczynka spełnia te oczekiwania, to spotyka się z aprobatą. Ale tym samym utrwala w sobie przekonanie, że powodem sukcesu nie jest jej inteligencja czy zdolność, tylko pilność.
/Dorota Turska, ”Chraktery”, nr 9, 2007/

Oczekiwania wobec Grzecznego Dziecka potrafią je bardzo skrzywdzić. Przede wszystkim dlatego, że uczą je tego, że tylko będąc grzecznym, może coś osiągnąć, a więc jest to jego jedyny atut w drodze po życiowy sukces. Przytakują więc najpierw mamie, potem pani w szkole, na koniec szefowi w pracy, choć ci, jak wszyscy na Ziemi, też czasem się mylą i popełniają błędy. Grzeczne Dziecko nie może wyrazić swojego zdania, jeśli jest ono inne niż zdanie otoczenia, nie może się zbuntować i postawić na swoim, bo traci wtedy swoją jedyną zaletę – bycie grzecznym. A jeśli oprócz niej nie ma żadnej pasji, żadnego innego talentu ani nic, co by go mogło zdefiniować, przestaje być Kimś. I tu pojawia się problem.
Zbuntowane Grzeczne Dziecko sprzeniewierzyło się temu, co je dotąd najlepiej i najpełniej charakteryzowało. Odczuwa ogromne rozdarcie, bo nagle okazuje się, że nie jest już takie kochane i podziwiane jak dawniej, choć przecież nie zmieniło się nic – oprócz tego, że Grzeczne (dotąd) Dziecko raz postanowiło zrobić coś nie tak, jakby chcieli tego inni. 
Nadal mówi sąsiadkom dzień dobry, nie żuje głośno gumy i pomaga babci nieść siatki z zakupami. Nie ukradło niczego, nikogo nie uderzyło ani nie zwyzywało. Ono tylko powiedziało, że zamiast na zajęcia plastyczne w muzeum, na które zapisała je mamusia (bardzo nudne, ale cóż zrobić, skoro wszyscy chcą mieć w domu małego artystę), wolałoby pokopać na podwórku w piłkę (nie,  akurat piłkarza nikt w tej rodzinie nie chce).
Są wokół nas całe pokolenia Grzecznych Dzieci, zbyt grzecznych, żeby robić w życiu to, na co by miały ochotę, nieszczęśliwych – bo ciągle powstrzymujących się w wyrażaniu własnej opinii, lecz zbyt słabych, by zawalczyć o zmianę. Ich największa tragedia tkwi w tym, że będąc Grzecznymi Dziećmi, były zbyt zajęte wypełnianiem czyichś poleceń, by samodzielnie zastanowić się nad tym, co lubią, a czego nie, co im sprawia przyjemność, w czym są dobre. Nauczone nie myśleć za wiele, czekają aż kolejna osoba (koleżanka z pracy, szef, żona) zapełni w ich życiu miejsce tego, kto stawia granice, wyznacza normy i egzekwuje ich przestrzeganie. Grzeczne Dzieci zostają Pilnymi (lecz nie wybitnymi) Studentami, Przykładnymi Żonami, Posłusznymi Podwładnymi, nie zostaną jednak nigdy sobą.


number of comments: 5 | rating: 7 |  more 

Wieśniak M,  

Dlaczego nie zostanie? Może chęć akceptacji za wszelką cenę jest ważnym elementem - bycia sobą. Samookreśleniem. Może nawet – wyrachowaniem, Pokorne ciele dwie matki ssie. Dziecko nie do końca jest tabula rasa. Ma własny temperament, skłonności, potrzeby. Nie wszystko wynika z wychowania, ale z całą pewnością dla zabieganych rodziców, określenie „grzeczne dziecko” jest jak najbardziej pożądanym choć tylko pozornie poznanym stanem ich pociech. Dzieci nie artykułujące własnych potrzeb mogą wyrastać na nieszczęśliwe, ale obciążanie za ten stan rzeczy rodziców jest równie niesprawiedliwe. Jaka jest różnica w określeniach: grzeczna a sportowiec. Ani jedno ani drugie określenie nie opisuje człowieka. Szczęśliwa matka jednym słowem opisuje, ale to są zdania symbole. Za nimi jest cały ciąg wspomnień i emocji, spełnienia oczekiwań również, ale za tym idzie spełnienie się w roli matki czy ojca. Elementy w postaci sukcesu rodzinnego czy zawodowego dzieci to tylko dekoracje tego rodzicielskiego zadowolenia i DUMY! Do odbioru właściwej oceny ukrytej za słowem – grzeczna, nie wystarczy słownik j. polskiego.

report |

byłem...,  

Każdy przejmuje genetycznie takie,czy inne skłonności,zdolności,częściowo charakter itp. Doskonale rozumiem autorkę i jestem całkiem za ! Wychowywanie dzieci,uważam za najtrudniejszy zawód świata. I jak pisze autorka,najgorsze jest to,że rodzice wychowują tak aby im,rodzicom,było wygodnie. Moim zdaniem,jak są tacy zabiegani i nie znajdują czasu i siły,to niech się nie biorą za rozmnażanie,bo potem takie oszołomy wyrastają....:)

report |

Wieśniak M,  

Zapewne iluż rodziców, tyleż systemów wychowania. Co do wygody, to częścią wychowania jest zaspakajanie ambicji rodziców. Rodzicom „ wygodnie” jest wozić pociechy po szkołach tańca, klubach sportowych etc. Szczerze mówiąc do mnie nie przemawia w tym kontekście słowo – wygoda. Artykuł jest, o jak sądzę, domniemanym syndromie grzecznych dzieci. Z osobistej notki na wstępie można wnosić że autor lub podmiot liryczny na podstawie własnego dzieciństwa utożsamia się i rozszerza na większą populację pewne aspekty własnego doświadczenia. Buduje teorię łączącą wiele różnych życiorysów w jeden stereotypowy. Podczas gdy to właśnie różnorodność jest zarówno cechą samych dzieci jak i rodziców. Nie można rozszerzać i budować teorii na podstawie wyrwanego zdania z opisu dziecka. Bo ten opis nie mówi o rodzicach tylko o kompleksach dziś już dorosłego dziecka, które mimowolnie a może wręcz oficjalnie czuje się ofiarą takiego a nie innego wychowania. Jak świat długi i szeroki dzieci mają pretensję o schedę po dorosłych. Jakiekolwiek wychowanie nie gwarantuje wdzięczności za trud utrzymywania i pielęgnacji przez kilkanaście lat. Trud poświęcenia własnego czasu, sił i środków. Oczywiście można podnieść kwestię że dzieci nie są po to by tą wdzięcznością się po kres dni rozkoszować. Zgoda. Ale kiedy rodzic mówiąc o własnych dzieciach chwali ich cechy i talenty, sukcesy artystyczne równa ze sportowymi a te z kolei z pozytywnymi cechami innych to można domniemywać że uczynił wiele dla wychowania własnych pociech, i w każdym widzi powód do dumy. Być może podmiot wolałby aby rodzic dostrzegł inne cechy ale to już jest problem inny. Problem podmiotu z akceptacją siebie samego. Może to być skutek wychowawczy, ,ale wychowywanie to rodzaj interakcji. .Zasługi czy też winę ponoszą obie strony relacji po równo.

report |

byłem...,  

..wiecie kogo mam na myśli...:)

report |

byłem...,  

Z Tobą się Wieś też zgadzam...Może trochę nie tak napisałem jak chciałem,ale to bym musiał parę miesięcy pisać. Poza tym jednak każdy przypadek jest inny i nie zawsze da się "wtłoczyć" w psychologiczne zasady...

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1