17 april 2013
balkonowa gnoza
Opowiem teraz historię sprzed kilkunastu lat, która zmroziła mi serce,
gdy widziałam co zrobiła moja "kochająca" i "czująca" matka.
Była wiosna tak jak teraz, kwiecień, wiem to na pewno.
Ponieważ jest to dla mnie specyficzny miesiąc łączący
moją świadomość z istotnym wydarzeniem w moim życiu.
Na balkonie, wtedy mojego pokoju, wylądowała kawka,
opierzona ale jeszcze nie potrafiąca latać.
Nie wiem jak spadła i jak tam udało się jej znaleźć,
ale była jeszcze tak mała, że nie potrafiła sama odlecieć
choć inne kawki fruwały w pobliżu.
Ile warte jest życie przeciętnego człowieka?
Siedziała tylko i bojaźliwie chowała się za szafką na balkonie.
Gdy to zobaczyłam chciałam ją zabrać do pokoju i odchować,
a gdy nauczy się latać to wypuścić na wolność.
W zasadzie niewiele, albo tak niewiele że aż boli...
Możliwe że coś jej dolegało i była chora.
Ale to nieważne, wszystkie choroby są uleczalne dopóki życie trwa,
od tego są sposoby i można temu zaradzić.
Mimo to nie było takiej możliwości, a wiecie dlaczego?...
to nie świadomość daje życie.
Ponieważ moja kochana mamusia rzuciła się jak drapieżca, złapała tą biedną,
wystraszoną kawkę i powiedziała, że nauczy ją latać od razu.
Co zrobiła...wypuściła ją z rąk i kawka spadła z bardzo wysokiego piętra wieżowca, w którym kiedyś miałam wątpliwą przyjemność mieszkać.
Gdy do mnie dotarło to co zrobiła wściekłam się i dostałąm szału. Myślałam, że za chwilę jak się nie ogarnę, to też dam jej naukę latania, żeby zobaczyła jak to jest gdy spada się z takiej wysokości.
Nie wiem jak można być czującym i kochającym psychopatą, ale jak widać jest to możliwe, ponieważ moja mama otrzepała ręce i powiedziała, że robi to dla mojego dobra, żeby nie było zarazków i pasożytów na balkonie.
Jak można być tak bezdusznym tworem?!
Myślałam że mi serce pęknie, którego podobno nie mam, więc pobiegłam na dół, w piżamie jak ten wariat z psychiatryka, żeby zobaczyć co z kawką i żeby ją koty nie dorwały przede mną.
Ponieważ jest to dla niego jak paliwo, jego życiodajną esencją.
Leżała tam taka bidulka, więc wzięłam ją w ręce i przytuliłam. Zaniosłam ją później w kartonie na dach wieżowca bo miałam nadzieje, że jeśli przeżyje noc to na drugi dzień zawiozę ją do weterynarza.
Gdy pojmiesz tą prostą prawdę zaczyna być już za późno,
bo zbyt dużo emocji kurczy twą świadomość.
Cóż mogę jeszcze napisać , chyba już nie mam ochoty nic pisać ...
æ
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.