10 september 2012
Zbiory
Rozdział pierwszy. O tym, co zrzuca skórę.
Zieleń. Zamieniona w kolor jesieni.
Te zimne noce.
Mrożące krew w żyłach poranki.
Resztki słońca. Widziane w twoich oczach.
Resztki slońca. W naszych włosach.
W czystej nieskalanej wodzie. Strumienia.
Pośrodku ludzkiej egoistycznej natury.
Puste pola.
Kiedyś pelne.
Złota. Srebra. Twojej mowy.
Obecności.
Teraz nagie. Szare. Jak poranek.
Bez filiżanki mojej cytrynowo za słodkiej herbaty.
Twego kakao, przyprowianego laską wanili.
Pieprzem cayenne. I szczyptą cynamonu.
Na wodzie. Oczywiście.
Filiżanka, moi bezimienni.
Jest krucha. Jak zeschnięte płatki róży.
Nie róży. Liści o smaku jesiennym.
A początek lata. Nie fascynował.Intrygował nie tak.
Do godziny.Tej pewnej godziny. Żałobnej. Dla przeszłości.
Liście miały smak wschodzącego lata...
10 march 2025
jeśli tylko
9 march 2025
absynt
8 march 2025
wiesiek
8 march 2025
Jaga
8 march 2025
Eva T.
8 march 2025
ajw
7 march 2025
Anthony DiMichele
7 march 2025
Anthony DiMichele
7 march 2025
wiesiek
7 march 2025
Eva T.