27 august 2011
Opowieść o Locie
Nic bardziej nie obfituje w nonsensy niż historia ludzkości.
Opowieść o Locie
Lot był mężczyzną energicznym, przystojnym i z temperamentem. Nie uchroniło go to wprawdzie od ożenku z niewiastą zupełnie tego temperamentu pozbawioną, lecz na swój sposób i tak radził sobie całkiem nieźle.
W zasadzie nie mógł narzekać. Żonę miał gospodarną, cnotliwą i oszczędną. I chociaż nie sprawiało jej to szczególnej przyjemności, znała swoje miejsce i bez protestu układała się w pozycji - po bożemu. Inaczej w ogóle nie chciała dać i Lot gardło sobie zrywał, próbując namówić ją na jakieś ogólnie przyjęte figielki. Może to było przyczyną, że nie mieli dzieci? A może też wina leżała po stronie Lota, który bardzo szybko poszukał sobie zadośćuczynienia gdzieś indziej. To gdzieś indziej leżało na tyle blisko, że zawsze wracał na czas do małżeńskiego łoża, a Druga, jak można było przewidzieć, stanowiła całkowite przeciwieństwo Prawowitej. Pasowali do siebie. I zanim Lot zdążył się spostrzec, miał dwie żony, dwa domy i nawet w dzieciach zaczęło mu się darzyć. Pewnie przedtem był za bardzo spięty. Słowem, historia stara jak świat.
Żyli sobie spokojnie w mieście sławnym i bogatym. I nie tylko bogatym, lecz słynącym także z wszelkiego rodzaju uciech. Cóż, jego mieszkańcy mieli dość czasu i pieniędzy, by bawić się wesoło, a w dodatku mieli jeszcze wystarczająco dużo fantazji.
Jedynie biedny Lot chodził, ciężko wzdychając. Obowiązki związane z utrzymaniem dwóch domów i wzrastającej liczby dzieci nie pozwalały mu na inne przyjemności. Nie miał na to czasu.
Nie wiadomo, dlaczego sprawa nigdy się nie sypnęła. Może z powodu zapracowania obydwóch żon, a może także przez to, że dla rozbawionych i hulających wesoło sąsiadów bigamia Lota nie była żadnym grzechem wobec ich własnej rozpusty i bezeceństwa. Z tą rozpustą, to prawdę mówiąc też nie było całkiem tak, jak to później przez całe wieki podawano do publicznej wiadomości. Po prostu mieszkańcy owego szacownego grodu zbyt wcześnie wymyślili hedonizm, a ponieważ ich Bóg miał nieco inne zapatrywania na cnotę niż stary poczciwy Zeus, więc też obrywało im się za to całkiem nieźle. Trudno, taką mieli naturę i nie chcieli się zmieniać.
Bóg cierpliwie upominał, tłumaczył, ostrzegał, a potem zaczął się wnerwiać.
- Do diabła! - mówił gniewnie. - Nie możesz przejść spokojnie obok żadnej baby, nie łapiąc jej zaraz za cycki?! Od tego masz żonę. I noc!
- Żona nie ma takich ładnych - odpowiadał ze skruchą besztany. - A poza tym w nocy nie mam czasu...
- Hazard! Karty! Pijaństwo! Rozpusta! Wyścigi! - grzmiał Bóg. - To pierwszy krok do piekła!!!
- Wyścigi nie są w nocy - prostował nieśmiało grzesznik, wprawiając Boga w konsternację, po czym czmychał pospiesznie.
Bogu odjęło mowę.
- Nie ma rady - pomyślał, gdy wróciła mu zdolność myślenia. - Coś muszę z tym zrobić.
I zrobił.
Wywiesił ogłoszenie o stanie wyjątkowym. Że nie wolno tego, tamtego, owego, i w ogóle nic z tych rzeczy. Mieszkańcy pękali ze śmiechu, czytając, a potem poszli na festyn. Bóg był w kropce.
Wywiesił następne ogłoszenie o stanie bardzo wyjątkowym. Że pod groźbą nie wolno już niczego. Mieszkańcy popłakali się z radości i polecieli oczywiście pohulać.
- Do trzech razy sztuka! - powiedział Bóg, bo był cierpliwy, choć nie umiał się bawić. No i miał już w tym wprawę.
Co zawierało ostatnie ogłoszenie, nie wiadomo, bo nikt już nawet nie spojrzał. Mieszkańcy hulali, a Bóg szalał. No i postanowił ich wytłuc.
Ale że był Bogiem sprawiedliwym i miłosiernym, zdecydował, iż jedną rodzinę ocali z pogromu. Ze względów dydaktycznych, dla potomstwa, i do wiadomości ogółu, rzecz jasna. Przeglądnął rejestry, kartoteki i dusze mieszkańców. Wszędzie roiło się od grzechów. Wreszcie natknął się na Lota.
- Ostatecznie, można by mu przebaczyć – pomyślał. - Te dwie żony to już wystarczająca pokuta.
I tak Lot ocalał.
Bóg przeoczył tylko jeden szczegół, z którego później skwapliwie skorzystali mormoni. Ten, że ratując Lota, stworzył jednocześnie precedens wielożeństwa.
Próbował wprawdzie wybrnąć z sytuacji licząc na przysłowiową babską ciekawość, ale która z żon obejrzała się za siebie? Nie wiem…
Pewnie obie, skoro biedny Lot musiał w końcu żyć z własnymi córkami, a Bóg pogodzić się z tym faktem, jako że liczba wyznawców gwałtownie zmalała.
I po to trzeba było niszczyć Sodomę i Gomorę?!
Dla Renatki za wiersz „synonim grzechu” i dla V.H.v.Borkowskiego za komentarz.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.