24 january 2014

Czeladnik Stworzyciela

Za czasów oseska ściągał do domu bezpańskie zwierzęta. Trzymał sztamę z Maćkiem, tylko dlatego, że nikt inny nie podawał cwelowi ręki. Do końca opiekował się dziadkiem, czynnym weteranem poprzedniego systemu. Dziś znika w komórce, uzbrojony w arsenał wymyślnej stali, ze szpikulcami włącznie. Do jego ręki jednak najlepiej pasuje tapicerski nożyk. Taki regulowany, daje ogromne możliwości, a kiedy się stępi, można odłamać zdezelowane ostrze i znowu operować.

- Jedno oczko, misiu za brak troski o rodzeństwo, ale drugie zostawię, żebyś przejrzał za oba. No i co tam, laleczko? Jak się czujesz bez nóżki? Teraz nie musisz się rozkładać. Już zawsze będziesz gotowa. Ej, hipopotamie: obrany ze skóry tylko zyskałeś na wrażliwości. Zajączku, zajączku, kto to słyszał tak się naśmiewać z wilka? Bez jedynek jakoś straciłeś poczucie humoru.

Przyszedł na świat w czepku i z dwoma czubkami na głowie. Położna szepnęła do matki, że albo będzie z niego geniusz, albo skończony idiota. Kobieta nie wierzyła w gusła, ale w syna jak najbardziej. Zapamiętale powtarzała, że został powołany do wyższych celów. Nie mógł zawieść oczekiwań, więc się starał, żeby naprawiać ten niedoszlifowany przez Stwórcę, ziemski eksperyment. A potrafił naprawdę wiele. Założył w miasteczku Oazę dla skąpanych w Duchu, niekoniecznie Świętym. Zjednywał sobie najbardziej nieufnych, z autystycznymi włącznie. Był sprawiedliwy i czujny, jak kapo za okupacji, sprawny fizycznie, wydolny intelektualnie, a przy tym dyskretny i skuteczny, jak cichociemny. Chciał zostać chirurgiem, ale nie potrafił zapanować nad drżeniem rąk. Przeniósł się na prawo, żeby kiedyś zostać sędzią. Skręcił w lewo przez Ewkę. Piegowata, nad wyraz rozwinięta fizycznie brzydula wzięła go w klubowym kiblu. Kiedy nie odnalazł się w roli Adama, narobiła rabanu. Nie miała piętnastu lat, a on stracił szansę na miejsce w palestrze. Mógł zostać księdzem, ale nie był gejem, nie kręcił się już przy małolatach i nie miał cierpliwości do bab, śmierdzących naftaliną, więc wiedział, że nie da rady. Miał dosyć podgórków i ogromną potrzebę wyrównywania poddołków. Ale jak już wspomniałam, Bóg nie miał czasu na papier ścierny i chropowaci ludzie, o sękatych sercach i zdrewniałych spojrzeniach nie docenili, przeoczyli, zignorowali, a może tylko przegapili? Nie wiem, czy wyboru dokonał świadomie, czy to tylko maska, która miała jakoś tłumaczyć i przysłaniać poplątane koleje losu. Dziś w miasteczku uchodzi za genialnego szewca - cóż, od zawsze lubił śledzić ludzkie kroki. I za równie nieprzeciętnego, ekscentrycznego hobbystę. Przetrząsa śmietniki w poszukiwaniu nikomu niepotrzebnych zabawek, pluszaków i przytulanek. Powiadają, że jest sentymentalny, wrażliwy, a i użyteczny. Powiadają też, że odzyskuje człowiecze wspomnienia, reperuje wykoślawienia, łata słabości i chroni od zapomnienia, między innymi jeden ze starszych zawodów świata. Można go spotkać pod miastem, na podziadkowej działce. Przesiaduje na pieńku, nad wykopanym przez starego stawem. Z piłą w ręku, na której rzępoli, ale tak, że okoliczne szczury same wyłażą spod szop i gołębników i idą wprost do wody, na samozatracenie. Bezsprzecznie wie więcej od innych i nie ulega wątpliwości, że sam Mistrz obdarował go tajemną wiedzą, ale istnieje ryzyko, że Panu po raz kolejny zabrakło czasu. Wikary z naszej parafii wyznał kiedyś Maćkowi, że umierając, matka szewca odmówiła spowiedzi. Oddając ostatnie tchnienie wyszeptała tylko: świr...




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1