23 may 2011
Cyniczni
... Andreas nie miał wiele szczęścia. Jego zastygłe ciało znalazł gdzieś między Lükusen, Redigkainen a Göttkendorfem, ukrywający się przed wszystkim, co się rusza, Kriminalrat Friedrich Hermann Reichsfreiherr Tortilowicz von Batocki zu Friebe, jeden z wielu niemieckich rozbitków, dezerterów i maruderów, przemierzających południe prowincji Ostpreußen jeszcze przez jakiś czas po przejściu frontu. Przywłaszczył sobie notes w czarnej okładce i poplamiony brulion, nie mając pojęcia, na co natrafił. Do czasu...
* * *
Die größte Stadt im polnischen Teil Ostpreußens. Anfang des XXI Jahrhunderts
Marek obudził się z krzykiem, zlany potem... Znów ten facet owinięty kocem wyciągał go z rozpędzonego pociągu. Ile lat ten koszmar już... Można by się jakoś oswoić z nim, ale... Nad Markiem stała Liza w swoim przykrótkim, granatowym szlafroku.
- Znów to samo...? – spytała.
- Tak... - burknął pod nosem i odwrócił się do ściany.
- Marek, popatrz na mnie – Liza powiedziała prosząco.
Marek wstał z wersalki i podszedł do okna, od którego szybko się cofnął. Widok z jedenastego piętra dławił go i rzucał na kolana bez tchu. Nawet jeśli to był widok na pobliskie lasy.
- Że musisz mieszkać tak wysoko... – powiedział do Lizy - ... wykończy mnie to kiedyś...
- Marek... – powiedziała prawie szeptem – kocham cię...
- Ja ciebie też... – burknął od niechcenia zapalając papierosa.
- Bzdura, nie kochasz mnie, nigdy mnie nie kochałeś... Tylko pożądałeś moje ciało, a teraz i tego nie... Wsadziłeś mi język w każdy zakamarek i nie jestem dla ciebie już poznawczo ciekawa...
- Przecież...
- Nie kłam, Marek, proszę..., nie kłam.... Mnie już nie okłamiesz, tym bardziej samego siebie... Ale ja cię kocham, rozumiesz... – popatrzyła mu głęboko w oczy – I zgadzam się na to wszystko...
- Wiesz, że nie kłamię, tylko...
- Dobra już..., zgadzam się na wszystko, na każde twoje kłamstwo, na każde twoje okrucieństwo, na każdą twoją zdradę...
- Ale...
- Nie mów nic... – objęła go mocno za szyję i ucałowała w usta.
Marek delikatnie rozchylił jej szlafrok i przywarł do niej. Po chwili przeciągnął dłonią od lewej piersi poprzez brzuch, lewe biodro i wbił palce w lewy pośladek.
- Marek, chcesz... – Liza odsunęła się, zdjęła szlafrok i położyła się wyzywająco na wersalce – możesz ze mną co chcesz... Jak chcesz, to możesz mi się spuścić do buzi, albo włożyć..., no wiesz gdzie..., albo... rób co chcesz, ja się zgadzam na wszystko...
- Lizo, wiesz, że ja...
- Marek, kurwa twoja mać, próbuj, błagam cię, próbuj, do chuja pana... Ja tak dłużej nie wytrzymam, do kurwy nędzy, nie wytrzymam...!!! Zrób ze mnie kobietę, choć na pięć minut...
- Jesteś piękną kobietą, wiesz o tym, zdajesz sobie z tego...
- Nie, nie wiem!!! Wiem tylko, że jest jakiś hitlerowski brulion i notes zbrodniarza. I tylko to cię interesuje... I ja... na ile potrafię to przetłumaczyć, podać ci rybkę... Bo ty, Marek Batocki, sorry, von Batocki, genialny niedoceniony impotent....
Marek zamarł na chwilę jak żona Lota, a jego oczy zaszkliły się, a twarz przebiegł skurcz.
- Marek..., kochany..., wybacz, nie chciałam, błagam, nie idź, nie zostawiaj... Czasami coś we mnie pęka, ale nie zwracaj na to uwagi...
On jednak odwrócił się i zaczął wciągać spodnie...
- Zdaje się, że się trochę zasiedziałem... Czas... – powiedział przy okazji przełykając ślinę – Niedługo wracam, przywiozę ci coś z Monachium..., z München in Bayern...
- Pewnie coś kupionego w szemranym antykwariacie... Najpewniej wynurzenia jakiegoś nazistowskiego pierdoły, poety, filozofa czy weterana Wielkiej Wojny... Albo zbiór pieśni patriotycznych dla SA czy SS... Der Wacht am Rhein, Heil dir im Siegerkranz... Albo mowy führera lub reichsführera... Do żołnierzy, do esesmanów, do hitlerjugend, do nazistowskich krów rozpłodowych z domów matek, do ...
- Dość! To tak wygląda twoja...
- A ja mam ten cały szajs tłumaczyć za pocałuj w dupę...
- ... miłość! Masz o mnie zdanie..., nie ma co....
- Wiesz nigdy cię o to nie pytałam, ale właściwie to kim ja dla ciebie jestem? Powiedz szczerze... A po co ty w ogóle jedziesz do Niemiec znów...Dużo masz pieniędzy?
- Nie do Niemiec, tylko do Wolnego Państwa Bawarskiego, a raczej do Königreich Bayern...
- ... które istnieje nieprzerwanie, bo monarchie nie umierają, tylko je plebs tłamsi, a Wittelsbachowie jeszcze zapanują nad Szwabią, Frankonią i Górną Bawarią... I Franz Bonaventura Adalbert Maria Herzog von Bayern, Franken und in Schwaben, Pfalzgraf bei Rhein...I stanie się jebana sprawiedliwość dziejowa – Liza zapaliła papierosa, zaciągnęła się głęboko, po czym przeokrutnie zakaszlała. Zaczęła palić niedawno, bo Marek pali, ale jej to wyraźnie nie leżało... – Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie... – po raz drugi zaciągnęła się papierosem i zakaszlała – ... nie słyszę...
- Kocham cię..., tak po prostu kocham...- powiedział zapinając czarne dżinsy i koszulę – Jesteś ta, która kocham...
- Ty nawet samego siebie nie kochasz... Zresztą... Idiotka cię kocha za dwoje...
Marek zawiązał krawat i założył buty, później marynarkę. Liza wstała z wersalki i naga przywarła do niego. Poczuł, jak drży... Pocałował ją w czoło i wyszedł na korytarz.
Okłamał Lizę. Do Bawarii wcale nie jechał. Meta mu się skończyła, bo Heidi przygruchała sobie jakiegoś rodowitego Szwaba i nie miała już ochoty pocić się nad jego półżydowskim kutasem. On chciał mieć teraz wolne od Lizy, jej nachalnej miłości, kolacyjek przy świecach, wspólnych kąpieli i wykrochmalonej pościeli... A później łez i wymuszonej wulgarności.
Na przystanku siedemnastki nie było nikogo... Sprawdził na rozkładzie, kiedy będzie autobus... Jeszcze trochę...
To osiedle nie miało klimatu. Jak wszystkie osiedla drugiej połowy XX wieku... Mentalny syf. Zapalił...
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012.
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga