21 may 2010

Nie zginąć we własnym świecie

Najpierw się puka, później wchodzi.
Odwrotna kolejność jest niedopuszczalna.
Wtedy nie było teraz. Teraz oblepione
potem i słonym pragnieniem głuszy.
Można nie zauważyć tego obok czego się mknie.
Niedola tego co się wymyka. Tyle tematów
do rozmów, nic do powiedzenia.
Tyle mówienia bez chęci posłuchu.
Nie mówiąc, nie myśląc, nie słysząc
osiągam siebie czasem jak książka
pomiędzy wieloma na półce – czując.
Szukam kartek dotknięcia. Zapachu
druku nie ostatniego słowa.



Nie zawsze schody wiodą donikąd,
tak jak uchylone drzwi nie oferują ratunku.
Za darmo jest tylko kompletny brak.
Gdzie jestem – nie wiem, a ciągle u siebie
i jest dalej i dalej nieznane
jedyne, lecz wspólne i tak osobiste.
Iść - więc widzieć, więc wszem już inaczej
i nie ustać, by się nie zdawało, a pola
idą na mnie przez palce, przez nogi
przez myśl każdą. W głąb, głębiej w miazgę,
aż będę obcy i nagi. Umieszczony w utopii.



Mam w telewizji gówna aż nieskończoność stacji.
Owych schronisk fantazji, sierocińców baśniowych fabuł,
a ja jak starzejący się wśród nich przechodzień.
Jestem następnym krokiem czekającym na podjęcie.
Jestem wszystkimi dniami, które zdecydowano
zignorować, zamknąć na trzy spusty.
W jednej chwili odchodzę.
Chwila już minęła.
Odszedłem.
Nie ma mnie tu.
To się nie dzieje,
to się nie czuje.
Lecz stąd wieczności nie widać,
ani z żadnego miejsca
- pomijając serce.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1