25 november 2011
Niebo nie spada na głowy za bluźnierstwa
Były kolega pokazał środkowy palec,
nie płakałem. Tylko pomyśleć, kiedyś mieliśmy patent
na to miasto. Obdarte fasady kamienic, szaro-brudne
blokowiska, postrzępione kominy podwórek i aureole
pijaczków.
Dziś jakby przyciasno, mocno trzeba robić łokciami.
Zgarbiony omijam łukiem bramy, tam tkwi zapomniane.
Światło nazbyt mocno drażni te zacienione kąty,
bałbym się zasnąć.
Już bez cienia romantyzmu.
Wyzbyty z tych mrzonek podkładam nogi zakochanym,
drażnią mnie ich maślane pocałunki. A ja mam zamknięte
usta, nawet zakneblowane.
Do tego nie mogę spokojnie pomyśleć. O dupie Maryny
i innych teoriach filozoficznych.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
1611wiesiek
16 november 2024
Collective LossSatish Verma
15 november 2024
1511wiesiek
15 november 2024
Wielki BratJaga
15 november 2024
In Your Own TempleSatish Verma
14 november 2024
0005.
14 november 2024
0004.
13 november 2024
Słońce w wielkim mieścieJaga
13 november 2024
0003.