22 november 2014

Wampir Byrona

Powiadali, że spał snem sprawiedliwego. Przynajmniej Człowiek Z Długimi Włosami tak uważał, ale on nie do końca wiedział co to znaczy „być sprawiedliwym”. Byron nie był sprawiedliwy, ale wiedział coś niecoś o spaniu jak kamień. Był mistrzem w tej dziedzinie. Zdarzało się, że zwinięty w kłębek między tomem „Lalki” a „Pana Tadeusza” przesypiał burzę z piorunami. Chociaż nawet błyskawice i grzmoty nie mogły równać się z wrzaskiem jakiego potrafili narobić klienci Antykwariatu na Archidiakońskiej. Byron nie zważał na stukot obcasów, dudnienie ciężkich glanów, czy skrzypienie schodów, ani nawet na Człowieka Z Długimi Włosami, który dźgał go kościstym palcem w żebra. Drzemał w najlepsze. Dzisiaj jednak obudziły go śpiewy. Poderwał się na cztery łapy i milczkiem ruszył między regały, szukając źródła dźwięku.
     Było ciemno, ale kot jego pokroju zna swoje terytorium, jak drapieżny zwierz z rodziny kotowatych, za jakiego w głębi duszy się uważał. Maść swą wywodził od czarnej pantery, szybkość od geparda, zwinność od tygrysa syberyjskiego. Jego przodkowie zajmowali wysokie miejsca w łańcuchu troficznym. Serducho Byrona wypełniało się dumą gdy wspominał o ciotce, przebywającej obecnie w zamojskim zoo. Bo chociaż mówili o niej „dachowiec”, ciotka Eugenia z niewyjaśnionych przyczyn zadomowiła się przy wybiegu pantery cejlońskiej.
     - "Kot z mruczeniem zdradzieckiem/ usnął w cieple za pieckiem". Och Byronie, kochanie/ jakie masz dziś posłanie?
     Byron przystanął, nasłuchując. O tej porze w Antykwariacie nie było nikogo. Człowiek Z Długimi Włosami wyraźnie powiedział, że gang jedzie rozpracować Muzeum Dobranocek. Mieli wrócić jutro.
     Firanka poruszyła się pod wpływem wiatru. Mógłby przysiąc, że okno było zamknięte. Ktoś był w budynu! Byron wskoczył na stół, stamtąd na regał, rozejrzał się. Nikogo nie było, ale jego uszu wciąż dolatywały markotne słowa piosenki.
     - "Kot się bawi jak dziecko, wzrok mu patrzy zbójecko. Powiedz, dziki tyranie…"
     Za oknem na wysokim niebie wiatr przegonił chmury i blask księżyca wpadł przez okno. Byron zamarł. Na ścianie pojawił się cień prześladowcy. Ogromnych rozmiarów wampir ze skrzydłami od tej do tamtej strony regału. Wełniany kołnierz oplatał jego szyję i wywijał się w tańcu, śpiewając pieśń zemsty.
     - "Kot tak spojrzał zuchwało,/ że odgadłem rzecz całą…"
     Wampir podrygiwał za oknem w takt śpiewanej piosenki. Musiał tam być. Byron wyobrażał sobie, że za moment wejdzie do środka, chwyci go za kark i zrobi z niego małego kociego wampirka. A wtedy nie będzie już mógł polować na myszy; nie będzie już mógł spać w pełnym słońcu na parapecie; Nie będzie też mógł jeździć w koszyku miejskiego roweru jak go nauczył Człowiek Z Długimi Włosami. Zostanie chodzącym pokociem. NIE!
   Byron zeskoczył z regału i z impetem wylądował na parapecie. Machnął łapą, raz i drugi, zgniótł wampira. Mlasnął przeciągle, ziewnął.
Później usadawiając się wygodnie między „Lalką” a „Panem Tadeuszem” pomyślał, że jutro i tak nikt nie zauważy, że zamordował nocnego motyla.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1