6 december 2011

Luis Cypher: Święty Mikołaj

- Wesołych Świąt! – wołał mężczyzna w ubraniu czerwonego krasnala, stojąc na rogu ulic Spokojnej i Cichej.
     Luis obejrzał go dokładnie, był wysoki i chudy. Biała broda odlepiała się przy lewym uchu, a strój wyglądał na jakby był o  trzy numery za duży i Luis pomyślał, że gdyby nie ten pasek w rejonie brzucha, całe wdzianko zsunęłoby się z niego w jednej chwili. Niemniej była to dość interesująca figura.
     Luis słyszał opowieści o przedterminowych świętych, które odbywały się w hipermarketach, ale zwykle uważał je za brednie. Dopiero teraz, kiedy trafił do wielkiego miasta, mógł się przekonać ile racji było w tamtych historiach.
     Usadowił się wygodnie w kawiarence naprzeciw. Zajął miejsce
przy oknie, zamówił kawę i spokojnie obserwował czerwonego krasnala.
     Dziwny święty uśmiechał się do ludzi, wyciągał z worka lizaki i wręczał je dzieciom, które miały na tyle odwagi, żeby zaciągnąć w jego stronę rodzica. Pytał wtedy, czy były grzeczne, chociaż zapewniał, że wie wszystko. Dlatego Luis zdziwił się, kiedy następnie zwrócił się z tym pytaniem do rodziców. Ci oczywiście, sterroryzowani wcześniej przez dzieci i obawiając się późniejszej histerii, odpowiadali: tak, były grzeczne. Po prostu aniołki, jak na obrazie Raphaela.
     Luis sięgnął pamięcią i wydobył replikę obrazu. Zemdliło go, kiedy pomyślał o tłustych amorkowatych bachorkach ze skrzydełkami od „Madonny Sykstyńskiej”. Zupełnie nie rozumiał jak można się zachwycać czymś takim. A jeszcze, kiedy uświadomił sobie, że te amorkowate istoty Raphaela mają przypominać bestie określane mianem „cherubów” ryknął śmiechem tak potężnym, że obecni w restauracji spojrzeli w jego stronę. Zignorował to skupiony na postaci czerwonego krasnala.
Pociągnął łyk kawy; skrzywił się. Z właściwych sobie cech była
jedynie czarna. A kelnerka zapewniała, że jest jak szatan – pomyślał z wyrzutem – najwyżej podrzędny daimon. Cóż, kawą się dziś nie nacieszy. Odsunął filiżankę z niesmakiem; I wtedy to zauważył. Czerwony człowiek wręczał prezenty dorosłym!
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, iż prezent ten przypominał zwykłą kartkę papieru – w kolorze czerwonym.
Luis zaciekawiony przysunął się do szyby. Z tego miejsca nie mógł  dostrzec zawartości kartki, postanowił więc zbadać sytuację z bliska. Zapiął się wysoko, naciągnął kapelusz na oczy i wolnym, znudzonym krokiem ruszył w kierunku domniemanego świętego.
Mroźne powietrze uderzyło go po policzkach. To zabawne – zima, mróz, śnieg trzeszczący pod butami – w takich chwilach zdawało mu się, że może zmrozić swoją ciemną naturę i na powrót stać się aniołem. Pobożne życzenie. Po tylu wiekach niewoli w murach Pandemonium, zima wzbudzała w nim zapomniane już uczucia piękna. Piękna kojarzonego z czystością, której nie posiadał i wolnością, której nigdy nie zdobył.
Bawiły go bałwany z węglowymi oczami i pinokiowatymi nosami, a bardziej te z różdżką przypominające gorszą wersję Harry’ego Pottera.
     Rozśmieszały go zakorkowane ulice i ci śmieszni ludzie, którzy nie potrafili zrozumieć, że w taką pogodę miejskie środki transportu nie kursują. Zadziwiał go heroizm nielicznych, którzy z łopatą w ręku, próbowali dokopać się do samochodów. Podziwiał tych ludzi. Byli wtedy podobni do niego: próbowali walczyć z pewnym przeznaczeniem – zawsze walczy się z wizją klęski. Przynajmniej próbowali.
     Zwolnił. Czerwony święty pozdrawiał kolejnych przechodniów.
Ukłonił się Luisowi.
     - Wesołych Świąt! – powiedział wyjmując z worka kartkę.
     - Do Świąt jeszcze daleko – odparł Luis przyjmując prezent.
     – Poza tym nie wyglądasz na świętego od charytatywności.
     - To nowa moda. Stary styl – Luis chwycił go za szeroki skafander. – Dużo ćwiczeń. Elfy wymyśliły aerobik.
     - Przypominasz pogańskie bóstwo. A ja nie lubię pogańskich
bóstw – rzekł Luis i rzucił Mikołajowi nienawistne spojrzenie.
Człowiek zmieszał się i odpowiedział nerwowym śmiechem.
     - Nie, nie, nie. Święty. Jak najbardziej święty.
Luis zmierzył go wzrokiem. Podejrzenie wyraźnie odbiło się
na jego twarzy.
     - A zrób ho-ho – rozkazał.
     - Ho-ho-ho.
Luis pokręcił głową.
     - Zaśmierdziało pogańszczyzną. To musi brzmieć głęboko. Jeszcze raz.
     - HO-HO-HO.
     - Teraz lepiej.
Przebieraniec odetchnął z ulgą, przybrał pozytywny wyraz
twarzy i spytał
     - Co chciałbyś dostać od Mikołaja?
Luis zastanowił się. Właściwie nigdy nikt go o to nie pytał  
     – pewnie dlatego, że w Piekle nie obchodzono ziemskich  świąt. I nagle uderzyło go jak wiele rzeczy
znajduje się na jego liście rzeczy, które „chciałby dostać”.
     - Więc tak – odchrząknął – chciałbym rzędu dusz, władzy nad światem, w końcu pobić Michaela, Apokalipsy, takiej ze spadającymi gwiazdami, czterema jeźdźcami i w ogóle; co jeszcze? Pluszowego misia; demokracji w Niebie, anarchii na Ziemi, władzy absolutnej w Piekle, kolonii w Czyśćcu, mostu nad Jeziorem Ognia i żeby ktoś w końcu przebudował lewe skrzydło Pandemonium…
Mikołaj zamrugał kilkakrotnie.
     - Tak – wręczył Luisowi lizaka. – W takim razie zapraszam do nowo otwartego hipermarketu. Na pewno znajdzie pan coś dla siebie.
Z tymi słowami wycofał się pospiesznie i ruszył w kierunku najbliższego przechodnia.
     - Wesołych Świąt!
     Luis trzymał w ręku kartkę – ulotkę z pięcioprocentową zniżką na zakupy w owym hipermarkecie. Bezwiednie rozluźnił uścisk – wypadła; przyjaciel wiatr porwał ją nim zdążyła dotknąć ośnieżonego chodnika.
Długo wpatrywał się w cukierka na patyku. W oku zakręciła mu się łza – nie zauważył, (a gdyby nawet, nigdy by nie przyznał) że płakał. Czy to miało znaczyć, że te pragnienia nigdy się nie spełnią? A ten lizak? Miał być tylko nagrodą pocieszenia? Jakimś zastępstwem?
Pierwszy raz tej zimy poczuł się naprawdę smutny. Skoro marzenia się nie spełniają, po co w ogóle marzyć?




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1