30 may 2011
Off
Bywa że wyłączam Słońce
w samym środku dnia młoda kobieta z dzieckiem
na ręku znika rozpuszczona w ciemności
a starzec wymawiający zaklęcia życia
staje się szeptem niknącym w samym sobie
deski poskładane na podłogę bolą zadziorami
i krew wraz krzepnie z trwogą kobiety
małego chłopca i starca że przecież
jeszcze tyle do przejścia a tu mrok
krzyczą on musi spojrzeć nam w oczy
wszak ciemność boli nieskończenie
a nasze życie mierzy zegar i metr i nie ma
szpitala na końcu w którym łagodność
przywracam tę chwilę która krótka jak promień
słoneczny splot zdarzeń niesterowalnych
przypadkowych jak życie zamienione w splot trzewny
ludzko doczesny zmywalny chemią czasu
będzie że wyłączę Słońce
w samym środku dnia na zawsze młoda kobieta
z dzieckiem pozostanie w ciemności gdy ja
przychodni łagodności szukając na końcu dojdę
po echodajnych deskach podłogi
z zaklęciem modlitwy
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek