18 may 2011
Wspomnienie weterynarza.
Pamietam moj dom z dziecinstwa:drewniany,pietrowy,zewszad otoczony bezkresnymi polami. Latem mienily sie odcieniami zoltosci i zieleni od rosnacych tam zboz,burakow i ziemniakow. Za domem byl lasek,ktory przecinala droga. Droga ta zakrecala kolo wielkiego kamienia na skraju naszego podworza i biegla w pole dzielac je na rowne dwie polowki:nasza i sasiada.
Nieco w bok,jak sie patrzylo prosto przed siebie z ganku,stal murowany bialy dom sasiada. Za nim byla stodola na podmurowce a dalej obok ogromna obora tez na podmurowce. I taka byla roznica miedzy nami,ale to wystarczalo,zeby nazywac nas wiesniakami. Moj ojciec jezdzil do miasta wozem konnym-oni Syrenka. Moj pracowal sam na gospodarce,a u nich zawsze byl ktos wynajety. Ale dla nas nie mialo to znaczenia. Niczego nam nie brakowalo a i kazdy z nas lubil jezdzic wozem z Kasztanem na przedzie.
Odkad siegalem pamiecia zawsze odczuwalem dziwny lek przed sasiadem. Wolalem nie zapuszczac sie w jego sad lub lake z obawy przed zniknieciem. Tak,teraz wydaje mi sie to smieszne,ale jako maluch naprawde balem sie zniknac. Wszystko przez znikajace zwierzeta sasiada. Jednego razu bylo to stado owiec,potem krowy,konie,znowu owce...i tak w kolko cos mu znikalo odkad tylko pamietalem. A pamietalem dobrze,bo lubialem im sie przygladac z ganku. Tato dal mi kiedys lornetke po dziadku i moglem je podgladac z bliska. Zalowalem,ze my nie mamy tylu zwierzat,ale gdy pytalem tate czy my tez mozemy miec owce-krowy-konie,zawsze odpowiadal to samo:
- Miec to nie problem. To poczatek dylematu co z tym potem zrobic.
Dopiero niedawno zaczalem rozumiec,co mial wtedy na mysli. Moze to i lepiej,ze mielismy tylko zboza,buraki i ziemniaki. Krasula tez byla. Potem sliczny cielaczek,ktory zmienil sie w Latke. Mleka bylo dosc. Kasztan pracowal odkad pamietam,ale gdy ja konczylem szkole srednia ojciec kupil Trabanta,a z gminy dostal dofinansowanie na traktor. Kasztan poszedl na emeryture. Ale chyba nie do konca lubil bezczynnosc,bo gdy tylko ojciec odpalal traktor,Kasztan walil gniewnie kopytem w ziemie i trzasl grzywa jakby chcial powiedziec:"Zostawcie te ryczaca bestie!".
Tak wiec u sasiada znikaly zwierzeta. Nie pojedynczo. Calymi grupami. Pytalem mamy czemu sie tak u nich dzieje.
- Nie wiem-odpowiadala.-Jestes za maly,zeby ci wszystko mowic.
Szedlem do taty.
- Tato,dzisiaj nie ma na lace ani jednej owcy (krowy,konia).Co sie z nimi stalo?-pytalem dociekliwie.
Tata zazwyczaj drapal sie po glowie,zerkal ukradkiem na mame i odpowiadal:
- Pewnie mu uciekly,albo ktos je ukradl.
Potem zawsze kazal mi isc doniesc siana lub wody naszej Krasuli i Kasztanowi.Szedlem wiec. Zawsze myslac o tym samym,ze sasiad ma starsznego pecha albo nawiedzone gospodarstwo skoro tak czesto znikaja mu zwierzeta. I dlatego tez wolalem omijac jego ziemie z daleka.
Tajemnica pecha,czy tez nawiedzenia sasiadow, wyszla na jaw w pierwszej klasie. Chodzilem bowiem do szkoly z synem sasiadow Rudym Olkiem. Tak wszyscy na niego wolali,gdy on tego nie slyszal. W przeciwnym razie wszyscy moglibysmy stracic zeby. W sumie nie byl zlym kolega,ale jak ktos wspomnial o jego rudych wlosach,Olek nie patrzyl w co bije. Staralem sie wiec nigdy tego slowa nie wypowiadac.
Kiedys siedzielismy nad rzeczka,za laskiem obok drogi. Poniewaz go lubilem i nie chcialem stracic kolegi,zapyatlem go,czy nie boi sie,ze i on kiedys zniknie jak te wszystkie zwierzeta. Albo co gorzej,cala jego rodzina.
Rudy Olek popatrzyl na mnie nie rozumiejac o co mi chodzi. W koncu klepnal sie w kolano i wykrzyknal:
- A!!!No to prawdziwy wiesniak z ciebie!- Prawie przewrocil sie ze smiechu.- Wiesniaku,jak uboj robimy to znikaja,nie?!
Widzac,ze nie wiem kompletnie o czym on mowi,Olek sciszyl ton glosu i spytal:
- Widziales kiedys jak twoj tata zabija swinie albo kury..?
- Nie..- odparlem wtedy juz kompletnie przerazony.
- No to ci kiedys pokaze prawdziwy uboj co moj tata robi.-Powiedzial Rudy Olek z cieniem dumy w glosie.- Tylko nic nie mow w domu..-dodal.- Oj,prawdziwe z was wiesniaki...
I wtedy wypowiedzialem te slowa pierwszy i ostatni raz w zyciu:
- Wole byc wiesniakiem niz Rudzielcem z mordowni!
Do dzis mam ulamana lewa jedynke.Pamiatka z ostatniej rozmowy z Rudym. Wiecej sie do niego nie odzywalem,a ciezko bylo przez osiem lat podstawowki. On tez nie powiedzial ani slowa przez te lata,nawet gdy kopal mnie w brzuch.
Tajemnica Rudego trzymalem z pol roku. Dopoki nie "zniknelo" stadko malych,grubych koni. Gdy zapytany o to ojciec odpowiedzial to samo co zawsze,odkrzyknalem w zlosci:
- Nie klam mnie!Jestem juz duzy i wiem,ze to nie zlodzieje tylko uboj!!
Pamietam,ze matka podbiegla wtedy do mnie i mocno objela. Ojciec zmieszany patrzyl na mnie przez chwile,potem tez przytulil.
- Synku,czasami jest tak,ze raz sie cos zobaczy i zostaje w pamieci do konca zycia - powiedziala mama.- Chcielismy ci tego oszczedzic jak najdluzej sie da...
- Czy nasza Krasule i Kasztana tez ktos ubije?-spytalem wtedy z trwoga.
- Nie.Ich nie.Nie pozwole.-Odpowiedzial wtedy stanowczo ojciec.
Od tego wieczoru balem sie jeszcze bardziej sasiada i Rudego Olka. I plakalem kazdego nastepnego razu,gdy znikaly zwierzeta.To co nazywali ubojem musialo byc naprawde straszna rzecza,skoro rodzice ukrywali to tak dlugo przede mna.
Teraz,gdy sam juz jestem ojcem,kocham mojego jeszcze bardziej.Za jego troske o mnie i sczesliwe dziecinstwo,ze oboje z matka chronili mnie przed widokiem rzezi.
Nie wytrzymalem dlugo w pracy jako powiatowy weterynarz. Pare miesiecy zaledwie.Byc moze bylem zbyt miekki. Za to teraz moge taki byc i plakac bez narazania sie na drwiny. Z kazdym zwierzakiem,ktory pojawia sie w naszym gospodarstwie przychodza lzy rozpaczy i zlosci. Potem robie to,co umiem najlepiej,co zawsze chcialem robic. Kolejne lzy,to lzy szczescia: ze Burek wylizal sie z wielokrotnego zlamania,ze Mruczek radzi sobie bez oka,a Kary i Lenka nie chowaja sie juz w ciemnych rogach stajni. Tak,..byc weterynarzem to jak byc lekarzem - zdazyc przed Bogiem.
18.05.2011
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.