21 february 2011

Cos na grzecznosc

Anna trzymala w obu rekach siatki z zakupami,torba na ramie co chwila zsuwala sie jej i zawisala na siatkach.W autobusie podmiejskim byl tlok:wozki z dziecmi,staruszkowie z krzeselkami na kolkach,rozkrzyczne dzieciaki ze szkoly.Anna byla glodna i zmeczona po pracy.Dochodzila 17.00.
- Jestes?-spytala obracajac sie za siebie.
Byl za nia.Jasnowlosy chlopczyk,okolo 7 lat.Na jego twarzy pojawil sie grymas.
- I gdzie ja bede siedzial?-spytal uniesionym glosem.
- Tam gdzie ja,czyli nigdzie-odparla Anna.-Widzisz przeciez,ze wszystkie miejsca sa zajete.
Oczy chlopca zwezily sie.Prze zacisniete zeby powiedzial:
- Mowilem,zebys szla szybciej,ale ty nie!jescze tu,jeszcze tam i prosze!ani jednego miejsca!
Anna zagryzla usta.odwrocila sie do syna i spytala:
- A kto mial zrobic zakupy? jak chcesz miec obiad to trzeba cos kupic najpierw,prawda?
Autobus zawarczal,szarpnal i ruszyl z miejsca,z cala jego wrzawa,smiechami i tlokiem.
- Trzymaj sie porzadnie,bo upadniesz.
Zwrocila uwage chlopcu,ale ten odwrocil sie bokiem przygladajac sie zlosliwym wzrokiem wszystkim siedzacym pasazerom.Oczywiscie nie chwycil sie oparcia i balansowal na nogach. Nagle swiatlo zmienilo sie na czerwone,autobus gwaltownie przyhamowal. Anna nie zdazyla go zlapac.Rzucila siatki i schylila sie do chlopca,ktory wyladowal miedzy siedzeniami.Zdziwiona zauwazyla,ze zamiast plakac czy marudzic,on zaczyna sie smiac.Coraz glosniej i glosniej. Chlopiec chichotal i gestykulowal:
-Ale polecialem!widzialas?!-pytal matke ze smiechem.- On tak piii..!!fuu! a ja-bum!!zziuu!!hahahah
lawina smiechu i opowiesci trwala jescze chwile,potem wysiedli.Anna szla slizgajac sie na lodzie i potykajac.Obrocila sie za siebie.
- Daniel!Wstan!-krzyknela widzac,ze chlopiec kleczy na sniegu.
- No co!Przewrocilem sie,a ty juuz!-odkrzyknal do niej.-Moze pomoglabys mi wstac,co?
- A mi kto pomoze zakupy dzwigac?-odparla Anna.-Wstawaj.Juz prawie jestesmy w domu.
  Kiedy weszli do domu chlopiec zrzucil ubranie i buty i pobiegl do pokoju.Chwile potem gral juz na playstation.Anna zabrala sie za obiad,na chwile zniknela w lazience. Po chwili uslyszala szum wody w elektrycznym czajniku.Wyskoczyla z lazienki dopinajac po drodze spodnie.
-Co robisz?-spytala
-Szybka zupe.-Odparl chlopiec.-Jestem glodny.
-Obiad bedzie za godzine-powiedziala Anna.-Jak jestes glodny zrobie ci kanapke.poza tym prosilam cie,zebys sam nie gotowal wody i niczego w kuchni sam nie robil.-Przypomniala mu.
-Jestem duzy i dam sobie rade!-odparl Daniel.
-Tak,ja wiem..-odparla troche ironicznie Anna.-Ostatnio jak robiles szybka zupe to trzy tygodnie lezales z popazona noga.
- O Jezu!a ty dalej o tej zupie!-burknal chlopiec.-Dobra!Nic nie bede jadl!Umre zanim doczekam sie tego obiadu!
-Nie krzycz!i nie dramatyzuj.Nic sie nie stanie jak poczekasz godzinke.-Odparla stanowczo Anna.
Chlopiec burknal cos pod nosem,z hukiem wrzucil lyzke do zlewu i zniknal w swoim pokoju.
Anna pokrecila glowa,westchnela ciezko.Jescze pare miesiecy temu dalaby mu wyklad o zachowaniu i szacunku.Pare miesiecy temu.Teraz wiedziala czym moze sie to skonczyc. "Domowy terrorysta",westchnela.Przez glowe przebieglo jej kilka ostatnich scen."Taa..psycholog nie kazal sie martwic,poprostu przechodzi ciezki okres..Tylkojak to przetrzymac?",pytala sie w myslach."Chyba na prochach od rana!"zazartowala do samej siebie.
Zadzwonil telefon.
-Czesc kochanie...tak,jestesmy..no,to fajnie,zdazysz na obiad...A no jak zwykle,focha ma...
W tym momencie uslyszala huk i brzek.Z telefonem w rece pobiegla do pokoju daniela.Chlopiec wyskoczyl wpros na nia,blady jak sciana.
-Przepraszam,mamus!przepraszam!Ja nie chcialem!-wolal skaczac na jednej nodze.
Anna omiotla spojrzeniem pokoj:zbita szyba w witrynce, i syna:nie widac krwi,cale szczescie-odetchnela z ulga.Ale daniel wciaz skakal na jednej nodze i placzac przepraszal.Spojrzala na jedna,a potem na druga stope.Zbladla.Chwycila go na rece i posadzila na sofie.
-Boze!Cos ty robil!??-pytala biegnac do szafki w kuchni po opatrunki.
Chwile potem chlopiec wciaz szlochal,a na stopie mial plaster.
-No,juz po wszystkim.-Powiedziala Anna.-Jeszcze chwile poboli.Powiesz mi co robiles,ze zbiles szybe i uszkodziles kolejna noge,he?-Spytala go ostro.
daniel przez lzy odpowiedzial:
-Cwiczylem wrestling.
"Boze,wrestling!..Skad on bierze pomysly?",zastanawiala sie w myslach.
-Dobra,teraz buty i ubieraj sie.Jedziemy do przychodni.
anna poszla wylaczyc kuchenke,pozbierala szybko telefon i dokumenty do torby.
-A po co do lekarza?-pytal zdziwiony chlopiec.-Przeciez juz mam plaster.
-Oj,plaster-burknela Anna.-Trzeba sprawdzic czy nie zostalo szklo w ranie.Poza tym...-dodala pomagajac mu ubierac buta-moze lekarz da ci cos na grzecznosc,bo ostatnio naprawde juz przesadzasz.
  "Dostac sie do lekarza to wyczyn stulecia",myslala Anna po godzinie czekania na poczekalni.Daniel skakal na jednej nodze,ale to nie przeszkadzalo mu sie dobrze bawic. Anna zadzwonila do meza.
-Tak,w przychodni...cwiczyl wrestling...Tak,ja tez nie wiem,rece opadaja...spokojnie,nic mu nie jest...Oh,prosze cie,wiesz jak jest,codziennie cos..wiesz ze ostatnio jest nie do opanowania...ok,dobra.Pogadamy w domu.Pa.
  "Wreszcie wieczor,spokoj...taa,bo noga go boli",myslala Anna siadajac wreszcie na sofie z herbata. Maz cos mu czytal w pokoju,od czasu do czasu slychac bylo ich smiech.21.30.
-Daniel,do kapania-powiedziala podnoszac sie z sofy.Za duzo wrazen.Byla zmeczona.
-Chodz,pomoge ci wziac prysznic-powiedziala tulac glowe daniela do siebie.
-Dobrze,idziemy.-Powiedzial chlopczyk,a ona usmiechnela sie do niego.-A moge normalnie,w wannie,tylko z noga do gory?
Pytanie to rozbawilo Anne.Zasmiala sie.
-Mozesz,mozesz...ale i tak ci pomoge,zebys opatrunku nie zamoczyl.
  Piana pachniala migdalami. Daniel lezal w wodzie,z noga z boku wanny.
-Wiesz,powiem ci tajemnice..-powiedzial z usmiechem.
-No?jaka to tajemnica,kochanie?-spytala Anna dmuchajac w piane,ktora zaczela fruwac wokol ich glow.
-Juz zawsze bede grzeczny.Naprawde.
Cien dumy i blysk oczu przebiegl po twarzy chlopca.
-Oh,mam taka nadzieje.-Usmiechnela sie Anna.-mam nadzieje,ze druga uszkodzona noga pomoze ci o tym pamietac.
Potargala jego mokra czupryne.
-Ale to nie noga,mamo.To tabletki na grzecznosc...
Anne przeszyl prad.Zerwala sie z krzykiem.
-Tomas,chdz tu!!...-Jakie tabletki,co ty mowisz?-pytala przerazona glaszczac chlopca po twarzy.-Mow!jakie tabletki?skad?
-Takie kolorowe...u lekarza byly-odparl chlopiec.-Niedobre byly ale pewnie dobrze lecza..

  Samochod pedzil,na awaryjnych,ale Tomas nie zwrocil na to uwagi.Na tylnym siedzeniu Anna trzymala Daniela zawinietego w koldre,pachnacego migdalami.Plakala.
-Przepraszam mamusiu...-mowil cicho chlopiec.-Ja tylko chcialem byc grzeczny...





Göteborg,21.02.2011




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1