14 december 2010

Z samego końca listy.

Jest taki wiersz, w którym podmiot liryczny dowiaduje się o śmierci kogoś, kto zupełnie nie miał znaczenia. Kogoś bliskiego dla kogoś, kto kiedyś, przez chwilę był ważny. Nazwiska poety* nie pomne, choć kiedyś czytałam go dosyć często - bo dobry, a niewielu takich dzisiaj. Ale nie o tym. Ja chłopaka znałam, kiedyś, przelotnie. Uśmiech, uśmiech. Chłopak dziewczyny, z którą studiowałam. Nie jakieś oj tam, coś tam, tylko człowiek. Studiowanie, zabawa, jakieś plany na przyszłość. Dyskusja i zapalony papieros przy piwie. Żadna tam przyjaźń, tylko tak po prostu, jak człowiek z człowiekiem. I dzisiaj się okazało, że nie żyje. Bez sensu, pod samochodem. Ja o czwartej nad ranem - łóżko, a on martwy nieodwołalnie. Mnie ta śmierć trafiła między oczy swoją niestosownością. Tym, że jej nie powinno, a stała się i zmienić się tego nijak nie da. Niewygodnie mi z nią, nie wiem jak zareagować. Zginął, nie żyje, przykre. Pomodlić się do Któregoś, zapalić świeczkę. Tak być powinno, a ja nie umiem, ta śmierć mnie uwiera, nie pasuje. Ja od niej odchodzę, próbuję coś innego, a ona za mną i nie powie o co jej chodzi, tylko czeka na moją reakcję. A ja nie wiem, nie umiem, pierwszy raz ją spotkałam. I siedzimy, ona wpatrzona we mnie, ja w ścianę, ona też chyba nie bardzo, bo w sumie śmierć zawsze jest pierwsza.

* Arkadiusz Kremza




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1