Istar | |
PROFILE About me Friends (84) Forums (3) Poetry (425) Prose (10) Graphics (3) Postcards (17) Diary (159) |
Istar, 1 august 2012
a jak już się zakocham
to mnie zanieś po nocy do samego nieba
tam kolorowe pająki pleść będą z tej naszej miłości
dusze dla dzieciątek
w za małe rączki cisną jałowe
żeby nam się nie przejadło kochanie z głupoty
a jak już się zakochasz
będę kroić chleb na pajdy
plastrem masła obłożę
i będziemy tak blisko
pod stołem dotykać się
aż mnie przejdziesz smakiem
do samego końca
i jeszcze
jeszcze
a kiedy będziemy zasypiać
pokażę ci chmurę z której spadają
takie same stare anioły
jak już się zakochamy
w sobie
zapamiętaj
Istar, 21 may 2012
nie myślisz czasami o mnie?
kiedy dryluję pestki z wiśni
nachodzą mnie pocałunki niedojrzałych drzew
mamy wspólne korzenie i tyle pełnych gniazd
ile udźwigną gałęzie zanim liście odbiorą im trel
odgarniasz kosmyk z mojego ramienia
/w tym czasie cała upominam się drżeniem/
z ręką w kieszeni drugą w ciągle ciepłym
po sobie miejscu
utykam na litość
na jedno serce
skąd tyle nie wiesz o miłości ?
Istar, 3 june 2012
noszę w sobie wyjątkowe miejsce
- zadbane i ciepłe
dochodzą tam wyłącznie szepty i melodie
ma swój zegar wypełniony niby chwilą
ale tylko po brzegi - opływają ciepłem twoich dłoni
od czasu do czasu puszczam oczko
z rozpędu chwytasz skrzydło motyla
drażni łaskotanie ale umawiam się
na jeszcze jeden pocałunek
nie wiem dokąd pójść kiedy wychodzisz
zamykam drzwi do miejsc
o których coraz częściej głośno
że istnieją
i że tam straszy
Istar, 22 july 2012
karton z niedopitym mlekiem
porozrzucane zabawki kot w depresji
tęskni od kiedy wyjęłam walizkę
widok lata pustoszeje w oku
pacjent spod jedynki
krzyczy o niemożliwym
a ja mam sznur pereł
jestem tu wystarczająco długo
by wyglądać pięknie
przypomnij sobie jak daleko
choć odszedłeś na moment
mogłabym ułożyć symfonię
ze wszystkich dźwięków tęsknot
gdybyś tylko usłuchał
Istar, 14 september 2012
boję się wody - odkąd wiesz nie chodzimy nad rzekę
nasze spacery muszą coś opowiadać – historię miasta
sklep z sukienkami lody w słodkim waflu i ręce w kieszeniach
– nikt nie może domyślić się że idziemy razem
ta jesień w niczym nie przypomina zeszłej
gubimy miejsca których nauczyliśmy się
na pamięć nie mając czasu i siebie
naniosłam drewna
kiedy nie chciałeś podnieść ręki na drzewo
płakałam każdym uschłym liściem – pomyślałam:
jak zrobi się cieplej zapomnisz
lepiąc pierogi powtarzałam za Szymborską
nic dwa razy się nie zdarza – a mi tak*
pielęgnuję te chwile jak skaleczone ptaki
skrzydła nakrywam dłonią całuję pióra
mówię im: niczego nie obiecuję
ale teraz nie możecie odlecieć
niebo dziś pochmurne deszcz rozmazuje obrazy
niewyraźna postać na ławce zostawia okruchy
stacja i pociąg który nie ruszy dalej ja w lipcowej sukience
trochę na wyrost w miejscu gdzie starałam się ukryć
że szczęście chodzi parami
*Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Istar, 29 december 2012
przychodzi i też się nie zapowiada
strąca monety z oczu całuje usta
przyzwyczaja
odchodzi bo nie była ani słowem
/nie trzeba o niej mówić chyba
że nazwać kiedy już jej nie ma/
gdy się obudzisz przecież nie zniknę
może ucichnę ale nie przestanę czekać
Istar, 29 july 2012
rodzinny dom adres bez wspomnień
nasze drzewo co rok gubi liść
zaczynając od najmłodszych
te pierwsze dawno zabrała jesień
dziadek miał na imię Władysław
urodziliśmy się tego samego dnia
na prima aprilis
wiedziałam że to żart on też wiedział
a kiedy nadali mu numer uznał to
za wyróżnienie
jako jedyny w domu nie śmierdział wódką
zapach grzybków w occie to coś innego
najadłam się do syta głupiutkie dziewczę
mówił kiedy lekarz wypłukiwał kapelusze
rozprawiał się z każdym moim lękiem
kiwał na lasce podpierając nogę
dziurawą i pamiętającą
szczególnie w długie zimowe wieczory
gdy okna zachodziły wilgocią
a ogień w piecu nie starczał na roztopy
kiedy umarł dom rozgrabiły dzieci
nie jego a brały jak swoje
babcię zmieściły w przybudówce
zajęły salon i całe podwórze
kury wyzdychały a krowy jak raz poszły
to więcej nie wróciły z pola
teraz babka ma ze sto lat
stoi w kącie bez ruchu na jednej nodze
nawet gdyby próbowała uciec
to tylko duszą
hoduje ją córka z wykupioną troską
szczególnie kiedy mówi: aby do wiosny
jeszcze wymienię okna i stół w kuchni
a potem niech ją dziadek zabiera
długo myślałam że był święty
aż jednej nocy przyśnił mi się zabronił
nie rób krzywdy sobie i innym
miłość to nie przywilej należy się każdemu
pomyślałam a idź do cholery
musiałeś mnie porzucić tylko dlatego
że mieliśmy niepodobne cyferki
a przecież więzienie było jakby takie samo
Istar, 5 february 2013
kaprys dni które nadejdą niezliczonych
powodów do fantazjowania na temat
czułości z jaką obnoszą się krótkie
chwile szczęścia
promienie słońca odbarwiają szarość
ogrzewam w dłoniach przemarznięte
źdźbło trawy przez chwilę jest cieplej
ale nie inaczej
przyciąga mnie postać może drzewo
z konarami coraz wyżej nieba upływają
od ziemi gdzie i mnie trudniej zatrzymać
Istar, 15 december 2012
nie piszcie do mnie o śmierci
że ludzie umierają wiem
jak drzewa tylko krócej
jestem drobiazgiem w pudełku
między potłuczonym szkłem
głęboko w wodzie mijam dni miesiące
i chociaż w przyszłość zmierzam donikąd
wyszłam z wprawy zupełnie jak
wychodzi się z domu kiedy straszy
człowiek przyzwyczaja skronie do bólu
mdleje na przystanku
dla tych co mnie lubią są noce
i zimy jak ta teraz trwa bez końca
na biało a szarość przebija nadto
to coś przez co zaczynam się starzeć
Istar, 24 may 2012
a może gdybym była dzika
pędziła sforę do lasu
jak pień grzęzła w fosie
obrosła w sierść na zimę
w wawrzynowym gnieździe
karmiła pisklę ustami
może gdybym była lasem
zaszumiałoby ci w głowie
Istar, 7 april 2013
chrust pod skórą
z każdym ruchem pęka gałązka
- ale to nie boli
można być częścią gniazda
wracam szczeliną światła
jeśli zdarzy się cud
odnajdę małe szczęścia
Istar, 21 june 2012
matka łzy grzebie w ogrodzie
zielone zakątki wyrastają z garści
przeplatane koralikami pestek
uśmiecha się kiedy niebu burczy w brzuchu
wpierw dokarmia ptaki - myśli
żeby nie traciły piór po świecie
trzeba się mniej smucić
co jeśli nie wystarczy zapłakać
a ziemia odda żal inaczej nic nie rośnie
później staje w oknie
łyżeczką łowi krople deszczu
szkoda jej trosk gubionych przez wiatr
Istar, 6 june 2012
spróbujmy się zaprzyjaźnić
- chociaż nie widziałeś mnie blisko ubranej
przecież nie mamy nic wspólnego
no może słoik w którym zaparzanie herbaty zajęło chwilę
znacznie dłużej stygła któregoś chłodnego poranka
klękam do ciebie
módl się za nami bo ofiara jest ciągle żywa
pachnie jak my zmieszani uczuciem
którego nie wolno nam przeżyć
wlewam w siebie morze - kołysze
i tylko żal że jutro obudzę się jeszcze dalej od brzegu
Istar, 25 september 2012
to nie wstyd mówić o świecie który
dla mnie skończył się przed murem
berlińskim a kilka okruchów przejadło
się pamięci
nie wstyd że góry pamiętam tylko
z dzieciństwa marzły mi wtedy nogi
kogo stać było na prawdziwe śniegowce
chorowałam przez te góry ćwierć wieku
kłamię że to powód by tam nie wrócić
po prostu nadal nie mam odpowiednich
butów
nie wstydzę się jedynej sukienki
leży na mnie dokładnie tak
jak powinno leżeć się przy kobiecie
otulać w miejscach które potrzebują
zapewnień że jest się blisko
jedyne czego się wstydzę to brak pewności
że nie jestem gorszym człowiekiem
przez to czego nie mam
Istar, 16 january 2013
wychodzę z domu przed siódmą ta sama
trasa tylko pociągi raz pełne raz smutne
kobiety przenoszą środek ciężkości
z siedzeń w objęcia niby obcych
a pasują jak zakrętki od czystej
rozbieram się do koszulki z napisem
fuck the system popycham młodzież
do wyjścia śliczna brunetka łapie mnie
za pierś zatapiam w jej oczach brak
zaskoczenia wylewa się słodko wprost
na moje policzki przesiąkam wiśniówką
po same brwi marszcząc czoło żałuję
że nie jestem mężczyzną
flirtuję jeszcze chwilę z jej dłonią
naciąga mnie na smukłe ramiona
spod grzywki wyrzuca spojrzenie
tak gorącą falą że cała pocę się
do wejścia
po śladach podążają martwi nie ślepi
trafiają do celu bezbłędnie
układanka z ciszy zabawia nieśmiałych
idziemy od siebie coraz dalej
Istar, 24 may 2013
nie umiem się nie martwić
dlatego dostałam takie życie
rzuciłam wódkę później kochanków
nie palę od roku
chciałabym poświęcić się dla miłości
ale lepszą od siebie
jestem matką
Istar, 25 december 2012
nie tylko sen się rozwarstwia mierzwieje
okno wygląda na wschód to przynosi ulgę
słabość do wszechświata i pokusę
by jedną z najodleglejszych planet
nazwać twoim imieniem
samotność to inny stan skupienia zimne dłonie
martwe pióra i czyste kartki jak blaty odkurzone
po długiej nieobecności warto wrócić
pisanie jest jak smutek który trzeba otulić
bez względu na obecność lub nie innych
Istar, 9 august 2012
sypiam z nią
tylko mnie nie obejmuje
kiedy leżymy obok
dobrze chłonie wilgoć
nie nie płaczę przecieram okna
chcę zobaczyć kawałek nieba
nic nie obiecuj
kiedy zgłodnieję zjem jabłko po lecie
Istar, 1 september 2013
widzę ojca
talerz okrągły jak słońce
na niebieskim obrusie
plamy to ptaki
matka z kuchni krzyczy
domyj graby dziadu
zaś w chlewie jedzą czyściej
i donosi wódkę żeby się działo po swojemu
wypijam naparstek musisz zmaleć dziewczynko
w krainie czarów stoły pękają ze śmiechu
tu od ręki
Istar, 6 november 2012
wczoraj mnie tu nie było zakładam że wiersz
pozostawiony na łóżku zamiast zmiętej pościeli
to wróżba na przyszłość
mroczny widok ulicy chociaż ściany przebija błękit
kaloryfer ustawiony na off i ta niezgrabnie rzucona
myśl świadczą o kimś samotnym
jeszcze ciepłe obręcze jakby wtulał dłonie
w drewno reagując na martwość przedmiotów
życiem co obrzydło bez niej do granic miasta
w którym przypadkiem spotkał inną
wysiadła elektryczność
noc walczy o swoje prawo do ciszy
mam taki sam odruch
wolę gesty zamiast rozmowy
Istar, 3 october 2012
jak liść zapomniany
spadam szeleszczę o parkiet
nie czyniąc kroków tańcem
jakby młodość do końca
pojęła definicję odejścia
niewygodnie leżeć i marnieć
świadomość jest bardziej ludzka
kiedy przychodzi od serca
wszystko się kiedyś odradza
nie wszystko dojrzewa
Istar, 15 november 2012
jej niezwykłość polegała na mnie z łatwością
napełniała studnię od zmierzchu po szyję
oddychaj upiłam tylko chwilę
wystarczyło by zachłysnąć się na dłużej
tracąc głowę dla innej
nie żyłyśmy w zgodzie zielone szkiełka
wbijały się w stopy kiedy próbowałam
ominąć strumień
odchodząc rozpaliła wodę spłonął każdy
czas we mnie
wyszła za mąż urodziła dzieci widuję je
wieczorami w oknie tęsknią za matką
Istar, 6 july 2012
być byle liściem żyłką
łodygą lekkim pęknięciem
jak rozwarstwiają się
kłody żywcem obrane z lasu
legną na progi chwastom
o nas mówisz ciszej
woda niesie
muł osiada brzegi
to rzeka się leczy
- czekaj
ubiegnie lato jesień zdarzeje
zima rozkuli wnyki
gdzieś na przypiecku
trzaśnie echo
jutro już było
nim zdmuchniesz o mnie
kurz z książki
przytulę twoje
Istar, 30 january 2013
nie wiem co zrobić odkładam ręce
na później by zająć czymś ludzi
bać się albo nie być jak inni dla których
świat poza skórą jest grzechem
martwię się że nie zdążę odkryć miejsca bólu
zaleczyć choroby którą wywołały smutki
fizycznie czuję się dobrze ale drzewa w mojej
głowie tracą korzenie
Istar, 1 october 2012
nie lubiłeś we mnie pokory
z jaką przyjmowałam łaskę
kiedy wracał do domu
myślałam - każde gniazdo ma dziury
nie można ze wszystkim zdążyć
zbudować dom wykarmić młode
i latać
lubiłeś balkon pełen skrzynek
z piwem i uschniętych kwiatów
twój wstęp do wieczności
***
ona była piękna przez ciebie
musisz to wiedzieć bo teraz
nie wygląda ładnie
i dzieci masz dorosłe
tylko nie mówią dzień dobry
każdy to dzień w którym odszedłeś
Istar, 3 june 2013
życie na brzegu poduszki układa się w cykl.
wieczorem przesiąkam na skórę. odrywam od słów.
jak rupieć zalegam w kącie.
niczyi ten dom.
tracę wzrok a dłoniom nie ufam. ostatni dotyk tak zwiódł
że wciąż upycham ręce po kieszeniach.
lustro odwraca twarzą do słońca.
Istar, 9 october 2012
zwyczajnie garbimy się przeplatając dłonie coraz niżej
by zetknąć usta przez uchylone okna wabiąc ptaki
zlatują się po okruchy którymi obdzielasz co słabsze
składam obrus wpatrzona w dwa kubki dostrzegam
jedną stroną lustra jak wysychają krople
zapomnisz ten i inne smaki zanim przygotuję
kolejną ucztę na dwa krzesła
niektóre rzeczy pozostają cierpliwe noszę je
w dłoniach do późna wilgotne częściej powodują
drżenie ten przyjemny odruch zetknięcia
Istar, 20 december 2012
wybuduję dom z drzewem po prawej i mężczyzną
po lewej płot jest ważny nie żeby się odgradzać
ale dla kotów spacerują w te i we wte komu
przeszkadza kilka spróchniałych desek
dzieci możemy nie mieć te co są trzeba kochać
nauczyć że teraz ja to ja a ty to tata tylko daj
się oswoić świat ma zawrotną prędkość a one
czasami wypadają z okien będziemy je łapać i
tulić jeśli nikt po nie nie wróci
posadzimy łąkę niech będzie równie dzika jak
moje dłonie są tak różne i nie mogą być piękne
żyją częściej ode mnie nie zestarzejemy się na
osobności żeby nie skostnieć w zimnej pościeli
Istar, 5 june 2012
tak mało zasypiamy obok.
opływam w kształty słów
zmyślonych po każdym rozstaniu.
sen staje się nagłym wypadkiem
z którego podnoszę okaleczone ciało.
odwiedziłam kilka miejsc
w których może być nam dobrze.
wiesz, mają wzięcie, ludzie jednak się kochają.
opowiadają sobie - tu będzie stół a tam posadzimy drzewo.
podobno zbliża się koniec świata. tak daleko zaszłam.
Istar, 11 october 2012
lubię kiedy słowa tworzą coś
na kształt bukietu chabry finezje
tulipany kosmyk gipsówki bez
wirtuoz zapachu i pręcik trawy
z biedronką na dwie kropki
lubię kiedy dotykasz moich ust
mam życzenie ale nie muszę go
wypowiadać jesteś początkiem
i końcem każdego
świat darowany z rozkładem dróg
często zachodzą na siebie
przy jednej z dębowych bram
wrzosowym stole karmimy ptaki
układasz się przy mnie jak wiatr
rozczesuje włosy znajdujesz liść
a lato było piękne tego roku
został po nim jeszcze jeden zagubiony
ruszają trawy w tan drzewa odkładają
gniazda na głóg tam zimują nierodne
i nam tu dobrze dłużej jak na
cztery pory roku
Istar, 17 august 2012
gaszę światło broni się przed każdym okruchem cienia
zwyczajność uczy poruszać w ciemności
z bliska przyciągamy się bez siły i natarczywych tęsknot
przyjmuję każdy pocałunek jak powszedniość a przecież
nie jadamy razem śniadań
wychodzisz zanim te same cienie wrócą na znajome miejsca
ulice dworce zaspani ludzie spieszący się odejść z tu i teraz
do świtu w którym nas już nie będzie
Istar, 7 june 2013
nie znam ulic bardziej nie moich do których tak tęsknię.
pamiętam kolor okiennic i czerń dachówek, ale nie wiem
gdzie go spotkać.
w miejscu rzeki cisza, o brzeg rozbijają się słowa.
most jak wstążka we włosach które zapuszczam.
sierść kota na marynarce od kiedy się zadomowił,
wszystko trzeba zapomnieć.
Istar, 17 december 2012
coraz częściej nie mówimy sobie dobranoc
ta przegląda listy czasem podyktuje wiersz
bez pytania rozmrozi masło na śniadanie
na ulicy wypłakuje deszcz
coraz częściej wątpimy w dobranoc
nawet księżyc przez nią schudł
z mojej strony wyrosło słabe drzewo
z twojej krzesło i pusty stół
nikogo nie ma w naszym domu
Istar, 16 july 2012
czasami wolałabym żeby kość którą
w sobie noszę łamała się częściej
mówisz napij się i podajesz butelkę
już nigdy sama nie trafię do wody
ostatnia kropla jak pestka
wrasta we mnie
gnije
bez korzeni
Istar, 8 january 2013
wiele się od tamtych czasów nie zmieniło
woda ugrzęzła wiatr jej nie poniósł brzeg
nie zszył z brzegiem na drzewach może
więcej młodych liści kiedy trzeba bo teraz
śpią otoczone wianuszkiem śniegu jakby
hulał nie wszędzie po równo ale śpią dobrze
przy chacie rusza się małokto czasem zachodzą
podać rękę byle nie przez próg tego boją się że
nie wiem może by zdjąć drzwi i na oścież witać
moja jak jeszcze żyła przez uchylone wpuszczała
słońce i nie wiem jak to robiła że nawet ciemnej
nocy promyk figlował na parapecie a tera smutno
i gwiazdy jakby dalej już nie spadają za życzenie
boją się takich starych kto by tam chciał
żeby człowiek żył wiecznie
a ja nie chcę moja Hanka już mi pewnie buty
upastowała na niedzielę jajka uzbierała i parzy
na miękkie chleb musi być z pieca czy tam mają
piece nie wiem ale w jej dłoniach wszystko ciepłe
świeże i z miejsca do wzięcia przytulenia kochania
wiele się od wtedy nie zmieniło jak ją ponieśli
na wzgórze wśród pól i traw długich jak brody
może bym się jeszcze przychylił do której
ale żeby ona ta moja z góry nie patrzyła
bo jej spojrzenie tak mnie przechodzi że
wieczorne dreszcze gonią do pacierza myślę
wtedy że to już koniec i dobrze Hanka czeka
Istar, 23 august 2012
szkoda że mi nie wierzysz
jestem biedronką
po kropkach nie milknę
przez skrzydła nie sypiam
dobrze że jesteś
rozpalam się w środku rozmiękam
mieszczę w objęciach liścia
dobrze że jesteś
śnię łąki i mam cię z bliska
oddychaj
Istar, 19 january 2013
milczymy. kiedyś słońce teraz księżyc oparł się na słowie.
naturalne światło prowadzi dalej jak do drugiego pokoju.
spokojni możemy obierać się ze skóry, zamienić nerkami,
sercem i poczuć jak lekko unoszą pożyczone skrzydła.
miasto pachnie nocą. wymaga by poranki odpuścić dla żon.
blichtr i wirtualne światełka. tak lepiej dostrzec, że jest się
samotnie drżącym instynktem. niezaspokojonym.
wiśnie przekwitają tak słodko. nie zrywam się uwieszona gałęzi
wiję gniazdo. nie wysiaduję głupot. słowa, słowa, słowa.
może to dla sztuki, a może dla niczego.
Istar, 23 september 2012
lubię kiedy dodajesz piór
słaby ptak a takie cuda
i sny o niebie
chwiejne to drzewo
liście jak puch gniazdo niepewne
ale wróci
możesz tęsknić
zapięłam ostatni guzik
jeszcze na opuszkach
zbliżasz do ust jakbyś smakował
owoc przez wilgotną skórę
tak przypominam o sobie
Istar, 27 december 2012
szkoda że nie możesz zobaczyć
jak obłędnie wyglądam w tej sukience
korale sięgają piersi
zaklęte w perły cierpliwości
bieliznę założyłam lekką
żeby podmuch wiatru dotykał
bieli z jaką się obnosi
ukrywa skórę
zarumienioną od tęsknot
byłam na dworcu
nie przylecą ptaki
okruchy zostaw na ławce
Istar, 22 december 2012
dziadek Władek miał nożyk
nie myśl scyzoryk
mały wyostrzony jak na mój gust
do obierek
najbardziej smak jabłek kandyzowanych
w szorstkich dłoniach
nawiózł skrzynkami z PGR-u
po deszczu pachniało
sadem jego objęć
Istar, 4 september 2012
pamiętam chleb był tak smakowity
że się ptaki zakradały przez zazdrostki lekko uchylone
kiedy pisklę takiemu wypadło
brało się na ręce i niosło do spowiedzi
ksiądz grzeszny był a sprawiedliwy
tak się kończy raj - kolędował do białego rana
po pyskach lał kiedy kto prawdy nie podniósł
i się nie podzielił
lata nie brakło zimy chociaż mroźne to białe
można było po śladach wracać skąd się chciało
a chciało się
nic nie wiem o kwiatach andaluzji
a ty piszesz jakie wokół olvera piękne wzgórza
Istar, 23 november 2012
pachnie jabłkami ze słonecznych sadów
napoczętą trawą ale nie potrafię
smakować pocałunków darowanych
na dworcu do biletu w jedną stronę
/nigdy nie starasz się wracać o czasie
bym mogła zdążyć z wymyślną metaforą/
lubię zasypiać obok ale wszystkie nasze
wieczory zaczynają się o świcie a
kończą w zimnym łóżku
zależy od miejsc w których widziano
nas razem można wracać szukać cieni
porzuconych w kłótni udawać ptaka i
odlatywać spłoszonym
/kiedy wytrącasz klucz z mojej ręki
wilgoć przychodzi z zewnątrz/
dotykam skóry taki skąpy płomień
a tyle ciepła po czyjej leżysz stronie
o kim myślisz kiedy maluję usta
Istar, 27 june 2012
a jakby tak unieść płomyk
pewnie że z dłoni wypaść nie może
nad ciemne polany zeszłych łupin
skąd wyrastają woda
i ścieżki udeptane przez duchy
idą - zawsze z powrotem
mają pełne buzie lawendowe stopy
bo wrzos miły kłamie i zionie ułudą
smutny jest a płakać nie umie
a my tu będziemy siedzieć
pozdrawiać
życie składa się z przywitań i pożegnań
wspomni Hugo prosząc o ogień
nam spieszyć się nie wolno
dom rośnie
Istar, 10 november 2012
co z kobietą która myśli podobnie ale nie ma
zaostrzonej lufy tłum rozstępuje się przed nią
trędowate myśli kaleczą nawet ból zdaje się milczeć
chociaż powinien mieć tu ostatnie słowo
co z kobietą która wiesza sukienkę na sznurku
myśląc o linie po której wybrałaby się do niego
ćwiczy kiedy idąc ulicą próbuje zachować równowagę
ma tyle ciepła że strącone z dachu ptaki
dobrzeją przy jej piersi potrafi tak przetrwać
do rana póki nie odlecą do innej
co z kobietą która nie kłamie w żadnym uczynku
jest bardziej a nikt nie chce więcej
Istar, 28 august 2012
potłuc widok z oknem
odkleić księżyc na wieczną ciemność
nie ma dobrych wyjaśnień dlaczego
tylko domysły
że jesteśmy blisko kiedy robi się cieplej
boli i nie może wybrzmieć
najczęściej zakrywam usta kiedy krzyczę
wydaje się że dokądś wracam
komuś ten strach jest potrzebny
pijemy krztusząc się choć naczynie płytkie
sporo jeszcze może się wylać
Istar, 9 june 2012
dzisiaj jestem płytkim naczyniem
kilka kropli wystarczy by zapełnić dno
wracaj na krawędź
mogłam bywać głębiej
zanurzyć głowę i rozpuścić włosy
potrafię zużyć każdy gram powietrza
wszystko jest płynącą wodą
tylko ryby tu nie nocują wtulone w swoje brzegi
Istar, 24 october 2012
powtarzam to jak kain winę
jeszcze będziemy wodą
nim do martwej studni
wrzucą kamienie
czas popłynie dalej
Istar, 16 october 2013
powłóczą nogami, chrypią
nie liczą na cud, stanie się
szybciej niż mogą zdążyć
chorują coraz bliżej łóżek
nie wychodzą poza poręcze,
dłonie mają chude i zimne
od przecierania okien
jeszcze do drzwi nie puka
a już stoją w otwartych
z głuchym psem przy nodze
niewidomi w ciemnościach
na ostatnim piętrze
kończy się światło
i schody prowadzą
już tylko do ziemi
Istar, 9 september 2012
na wszelki wypadek
zaznaczyłem wszystkie miejsca na mapie
w których byliśmy razem*
sto i jeden most dzieli nasze światy
dziwne bo przecież ideą jest łączyć
z pozoru małych skaczą zdradzeni
na wielkich tłok opóźnia spotkanie
boję się każdych
dlatego unikam rozstań
czasami po prostu kończy się droga
a oddalone brzegi nie łączą w pary
nie boję się wody boję się popłynąć
* Jarosław Kapłon
Istar, 27 october 2013
jest pani piękna, nie widuje się już
takich kobiet. cudownie pani w tych
krągłościach. chłopiec, czy dziewczynka.
proszę nie mówić - chłopiec - tak nosi się
tylko syna. klasyka. już niedługo, a szkoda,
sprawia pani, że on przestaje być cudem.
bo cud to sprawka boska, a Bóg nie wie
jak to jest być kobietą, nosić nadzieję,
od ziarna po owoc, z tego drzewa co go
posadził Jan dobrodziej. ojciec dla syna.
a w mojej siostrze pnącze. nie kwitnie, nigdy
nie kwitło. a obnosi jak naręcza kwiatów
z kolorowej bibuły. uschłe. a tu cud. ale nie
od Boga. tyle łez i tyle jeszcze nocy. syn.
tak czeka się tylko z nadzieją.
Istar, 21 december 2012
nigdy nie było ich więcej jak miejsc przy stole
schodzili się jak do spowiedzi matka wybaczała
nie mniej niż Bóg - zdarzyło się na pokutę
odwdzięczyć dobrym słowem choć ciężko było
wytrwać
każdemu spieszno w drogę nie rozumiejąc
nut śpiewali na odchodne najcichsze kolędy
przez trwogę a on się nie gniewał bo kiedy się
rodził nie był tak samotny
przechodząc drogą mijasz wypalone domy
puste od progu napoczęte pleśnią drżące pod
ciężkim niebem pomyśl jakie to szczęście
być z kimś i dla niego
Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia Kochani :)
Istar, 6 november 2012
tak dawno nie kochałam się w chabrach
kiedyś w polu na sadzonkach kartofli
późnym latem pobiegliśmy do lasu
szczytujące trawy współrosły
tak dawno nie podglądałam mchu
nisko niżej niziuteńko
rozpasłego na podniebieniu traw
drzemka w ciągu dnia przeciąga się we mnie
skóra rozbudza zapachem ulegam
gdybym potrafiła opisać w słowach
tęsknotę dziewczyny w zielonej sukience
pobrudzonej chłostą nocy
zapamiętałabym jaki kolor oczu miał księżyc
szukając sposobnego wieczoru
kwiatów w sepii pod prześcieradła kochanków
już dobrze
są jeszcze łąki jak hamaki
rozwieszone między drzewami
jeszcze komuś powiem jakiego koloru
i uwierzy
cały calusieńki mój
Istar, 1 september 2013
proszę
żebyś nie wybierała zielonych
z kosza dojrzałych jabłek
Marta która nie urośnie więcej
matce zwierza się z grzechów
moje dziecko milczy o Bogu
ma rację pójdziemy do nieba
przed śmiercią
żółte ptaki z ubzduranej gałęzi
na psychiatrii nie czytają książek
coraz więcej ich w ogrodzie
dzieci z neurologi wpuszczają oknem
kilka bajek
za progiem lato niecierpliwi do drogi
nie płacz drzewo wyjdziemy zanim wiatr
przegoni liście podejrzeć jak szybko jesień
zużywa kolory
Istar, 2 september 2012
droga kończy się przy drewnianym płocie
drzewa nie wdzięczyły się pod topór
przypominają o sobie drzazgą
drzwi i okna zabite pustką
komin ostygł dach przytula ziemię
garbi się jakby ciężar samotności
porachował mu cegły
pukam
strach ma pełne ręce
i szczęście że jestem blisko
to miejsce jest piękne
ale nie chcę nie mogę przenieść się
bez ciebie
Istar, 12 june 2013
od czasu do czasu sięgam kieszeni jej płaszcza i wydłubuję
okruchy. wszędzie coś ukryła, żebym musiała jej szukać.*
śni mi się żywa chociaż nie mogę jej dotknąć.
rozmawiamy przez okna. często śpiewa w ogrodzie,
kołysze biodrami. jej małe stopy nie zostawiają śladów
na później.
i nagle jest stara. mówię do matki: weź ją ze sobą.
nakarm, naucz chodzić. przypomnij o mnie. przecież
nie umarła tylko leży zimna, szara, niewidoczna na tle
szafy. a ona składa pościel w kwadraty żeby zajęła miejsce
gdzie wcześniej wisiały jej sukienki.
nie chcę być matką. a kiedy jest już za późno boję się.
najbardziej o dzieci którym nie mogłam nadać imion.
listonosz przekonuje, że jeszcze nie pora umierać,
a północ najlepiej przespać w swoim łóżku.
*ja
Istar, 24 september 2012
szybko rozchodzą się gestem
ciepło i drobne szczęścia
już się nie odbijamy
w deszczu wrześniowych luster
ucieknę w letniej sukience
zabiorę ze sobą słońce
żeby cię więcej nie pragnąć
szukając dłoni w kieszeniach
Istar, 19 july 2012
nie zachodzę już do ogrodu
naśladuję kamień
piersi matki napełniły dom
a później stracił mowę
- nie mogła urodzić więcej
zdrapuję usta
moja skóra szarzeje
pochowajcie mnie w drzewie
niech mi będzie wolno, mówią
martwe korzenie nie złamią ich
stoją wsparte o inne
nie zostawię więcej
żadnej nitki którą można wpleść
poprowadzić w byle dobre miejsce
patrz, anioły śmieją się
a potem z opuszczonych
głów spadają aureole
Istar, 30 june 2012
skąd tyle ławek w mojej głowie
wieczorów sztucznych lamp
przy skradzionym świetle
nie wiem czyja dłoń odrosła
od mojego ciała bo nie dotykam
chociaż czuję z bliska
to nie tak samo jak trzymać się za ręce
mówią że za progiem miejsce dobre
żeby pobyć razem bez siebie
i drzewa rosną tam szybko
żeby nie zapomnieć
nie wiem skąd tyle ławek
a wszystkie zajęte
Istar, 29 december 2013
nie piszę też o grabiach
chociaż można, pół poemat
opowiadanie, lekki felieton.
cóż grabie, przedmiot nieliryczny
przypominający zgarbionego poetę
szpony wbijają w ziemię, zębiska,
niewidome a wiedzą
jak ruszać się w takt człowieka
a miłość, szuka trawy jak tratwy
miłość się nie wysila, nie potrzebuje człowieka,
może sobie leżeć i nie rdzewieje, w przeciwieństwie
do grabi miłość nie czyha, nie po kątach, nie w szopie.
śni się. a grabie? cóż, kto je ma a kto nie ma
co za różnica. kto zapyta: hej, masz grabie?
posiadanie nic nie znaczy, mienie bez zobowiązań.
miłość - z tą jest inaczej. choć nie wygląda
ani jak rzecz ani ptak, a już na pewno grabie.
i nie wymagaj.
Istar, 14 september 2012
nie wyrył dla mnie serca na ławce
pewnie dlatego że mam brzydkie imię
pierwszy wiersz o miłości /z dedykacją
tak cichą że mógł być dla każdej/
spłonął rumieńcem jakiejś smutnej dziewczyny
był akurat w pobliżu
nie żalę się mocniej zaciągam tęsknotą
studiuję metafory żeby ukryć jak bardzo
gdzieś: jej chłodne uda naciągają ciepło
drżą chwilę pod nim przenikają
a ja na starość wydam tomik poezji
podobno książki też są miłe w dotyku
Istar, 12 june 2012
drozdy szczepią gniazda przed odlotem
usypiają młode - z pewnością jeszcze tu wrócę
nie odprowadzaj mnie mam chłodne ręce
siwieją skronie kuleję więc wolno
ale zdążę
nie piecz chleba na drogę
chcę poczuć jak mija głód kiedy mija człowiek
Istar, 25 april 2013
ciągle ubywa przyszłości myślałam że
uleczą nas wszystkie pory roku a tylko
drżą we framugach pajęcze nitki nabierają
ćmy ślepej nocy
uchylam drzwi najpierw w moim oku są tylko
drzewem las otwiera się na oścież wygładzam
mech jak prześcieradło które nie chce się ścielić
poza mną nikt nie przeciera okien nie grabi liści
nigdzie nie rdzewieją huśtawki opuszczone do
ziemi jakby czas wyszedł poza nasze podwórko
tylko kamienie nie zmieniają kształtu
dlatego przestałam rosnąć
Istar, 19 july 2012
na starym dachu para wróbli
wić będzie nie trwoniąc chwili
Bóg sypnie okruchami jak kaszą
i nam nieba uchylił - garść malin
kiedy kochaniem wykarmić się nie da
do syta cię szeptem do syta
całuję oczy. zmruż usta
ptaki nie będą czekać
dom z przekrzywionym kominem
jest nasz
Istar, 16 may 2013
garbi się to miasto kuli w sobie miękkie światło lamp
z pojedynczych ram odpryskuje biel
chłodno i rzeczywiście
tramwaje wżerają się w ulice ktoś wsiada i jest tłum
wszystkie nawet najbardziej kolorowe przystanki
chłoną wilgoć
nie dzwoni ja nie odbieram
miłość wyklucza ciszę
wiem że poza mną
pielęgnuje myśl o innym świecie
Istar, 31 july 2012
dziewięćdziesiąt osiem odświeżeń
może list a może powiesz napisz do mnie
sto wersów i jeszcze jeden
po co zmyślam przecież chodzi o dom
nie o ściany w kolorze pomarańczy
nie o pomarszczony stół ani proste krzesła
nawet nie o cukiernicę pełną pierścionków
ze srebra nie o książki które napisał ktoś
komu się udało
nie o wiersz tu chodzi wiersz to za mało
chodzi o dom
Istar, 4 july 2013
kochamy dzieci, wtedy się myśli
taka miłość wystarczy
jest kot, albo inne zwierzę
byle odbić spojrzenie
bez przyjaciół - proszą o historie
do których nie można wracać
/jak gruz zasypują drogę/
zanim
zetnie się lakier szminka straci kolor
zakochaj
Istar, 1 september 2013
latem bujam w obłokach
jak kot całe życie
mam dobre miejsce, ciepło
i sposób na melancholię
jesień do wczoraj była myślą
dziś cherbacianą* stróżką
podmywa polną ścieżynę
wiatr dla zabawy strącił kasztany
nawet nie wie ile to powodów do smutku
usiądź jeszcze na chwilę
ławki w parku już puste
*czyt. herbacianą
Istar, 6 december 2012
nakrywa do ziemi. śnieżnobiały obrus.
czujesz jak sennie przeciąga dzień na północ
miękkie kłęby odkłada przy oknie. nie trafisz
w ostatnim słowie niepewność. puste
filigranowe postaci odrastają w niej knując
i to ciągłe pragnienie - zatonąć ciszej.
Istar, 11 november 2012
staję się wrażliwa na każdy odgłos
każdy szum w uchu przypomina kroki
skrzypią drzwi w starej szafie a ja
biegnę otworzyć
lekarz mówi że to syndrom odstawienia
że to się leczy
trzeba podrażnić skórę użyć innych dłoni
nawet jeśli - to co z sercem
z tym co w głowie na duszy
tam nie sięga dotyk tam się odróżni
smak zapach inny pocałunek inne milczenie
inne obce nie twoje
Istar, 7 october 2012
nie żeby trwało i trwało
a rozpłynęło w ustach jak kostka
gorzkiej czekolady*
radiowy tembr nadaje świt
nie budzi
odwraca twarzą do ściany
najszybciej wtedy marzną stopy
chłód przestępuje próg
- niech się nie myli
tylko raz jeszcze wolno
nie kochać
* a może, prawdy
Istar, 29 august 2013
spóźnisz się na mszę, jak chcesz to przejść
niosąc krzyż jak zwyczaj
kościół przypomina łódź. wszystko wokół jest rzeką,
która przepływa drogę. wśród ławek tłum /dlaczego/
wygladają jak pojedynczy ludzie a przychodzą w parach,
z rodzinami, dziećmi za rękę żeby nie wyrwały się do ołtarza.
nabieram powietrza by zostać. świece ozdabiają mrok
grzech zdradzam Bogu z nadzieją że nikomu nie powie
obróci w kamień, który z każdej strony jest gładki.
Istar, 8 september 2012
ponieważ nie zdarzył się cud
dzwony oznajmiają szóstą
i pierwszą godzinę
zimne stopy oczy które
nie chcą się otworzyć
wszystko czego potrzebuję
mam w głowie
wyobrażam sobie
nie
nigdy więcej
Istar, 11 october 2012
niczemu nie dziwić się
nawet jeśli przemija
gwiazda gaśnie gniew w oku
ryba gdy życie płynie bez nurtu
wiatr kładzie trawy
kamień kryje w strąku
wszystkiemu się dziwić
że cię nie ma w środku
w odbiciu
owoc dojrzałej krzewiny
marszczy czoło późną porą
z ogrodu wychyla
weź mnie
też mam swoją pestkę
Istar, 7 january 2013
masz moje oczy. przysięgłabym, że widzę
w nich dojrzewające sady, po których noce
roztrząsają liście na wszystkie strony.
nie potrafię dostrzec bruzd na twarzy.
kiedy opowiadasz o dniach poprzednich,
jestem w nich niedokończona.
ukradkiem zaciskasz pięści, żeby nikt nie dostrzegł
szkła w piasku, odbić księżyca. na palcu obrączka.
tą od ciebie oddałam pod obraz, albo na orkiestrę.
nie muszę pamiętać. lepiej nie mieć wspomnień.
nie jadłam od wczoraj. on ma kamienne serce,
dłonie których nie wyciąga. czasem pisze listy.
twoje pleśnieją w niebieskim pudełku. każdej nocy
wylewam wodę. miejsce jest dobre, nie odpływaj.
myśli że umarłam. jestem bardziej żywa, niż kiedy
płaczę. wtedy spod ukrytych powiek wypuszczam
latawce. te kolory w górze to mój widok.
Istar, 4 july 2013
jak się wierzy w słonie z uniesioną trąbą
we wspólną starość na brzegu oka
drzwi skrzypią ciągle ktoś wychodził
zwichnięta klamka teraz lepiej zostań
pakujesz książki – więc pewnie nie wrócisz
pamiętasz lubię wspominać ten lipiec
twoje chłodne dłonie na moich piersiach
ludzie na nas patrzą lubimy tak kochać
na twoich ustach jeszcze niecierpliwość
ostatnia smutna konieczna
Istar, 9 september 2012
ta płyta choć zdarta, jeszcze gra
nie mów że zwariowałam
kiedy tańczę
pomyśl jak pięknie
jak jeszcze być może
zamówmy stolik w jesieni
objęci z chłodu i czasem
deszcz gada wiatr szasta słowami
nie nam się dziwią
dojrzewamy
Istar, 22 may 2013
nie rozmawiamy na słowa ty nakręcasz budzik
ja pamiętam żeby wyjąć chleb z zamrażalnika
balkon zamieszkują ptaki
obejmuję brzuch jak drzewo gniazdo
w którym nie ma już życia
nad ranem pachnie domem
przeskakuję próg żeby wrócić
Istar, 26 april 2013
powrót trwa długo albo nigdy się nie skończy
jakby dziecko było częścią wspólną z nocą tuż za granicą powieki
na jednym ciągle przymkniętym oku siadają ćmy
mówię – nie każ mi czekać – a ona zasłania nas moim zwichniętym ramieniem
potrafi opowiedzieć bajkę ale tylko kiedy otwieram oczy widzę zakończenie
/te które mam sobie wyobrazić zmyśliła dla siebie/
używam kredek by białe ściany nie mówiły o przyszłości
chcę widzieć słońce nie mrużyć oczu
i tak wyrosnę na matkę
Istar, 19 june 2014
jak się czujesz? bo wierszy nie widać, albo je piszesz
ukrywając przede mną. nie, nie myślę, że jestem
kimś wszystkim dla nich. lecz wiem, że od kochania
czas długi upłynął i z tą miłością nic się złego nie stało.
słyszysz jak tupią mrówki, widzisz jak drzewa dokonują
cudów, przemieniają niedojrzałe w owoc żywota swego.
jak wiatr rozpędza się nad stawem i donosi na tatarak.
rzecz która mnie martwi - nie umiem pływać.
bo już bym była i dnem, i brzegiem, i taflą spokoju.
ryb pod dostatkiem, jakiś człowiek, w piasku szuka
tego kamienia by przemienić w daję słowo.
albo wyrzuca, a świst przypomina odgłos:
ptak rozwija gniazdo, zaplątuje w trzcinach,
odpędza młode. tak szybko, że nawet nie wiesz.
jakby nie było ptaków wśród ciebie.
jak się czujesz. napisz. nie możemy rozmawiać.
dotąd nikt nas sobie nie przedstawił. a nam się mogło wydawać,
że czułość to poukładane słowa. tak, że czytając mnie czy ciebie,
słyszymy: głos się układa, może dotknąć. nie każdego.
o tym piszę. jesteś moją osobą.
Istar, 11 august 2013
rozgrzana do czerwoności
wysuwa język
połyka ćmę
drżąc
we mnie w ciemności
wypluwa skrzydła
o świcie
nie śpij
zgaś mnie
Istar, 11 august 2013
doświadczam tego ale nie mogę odwrócić się
i spojrzeć w byłość. przychodzi pod powieki
kiedy naciągam je jak kołdrę ze strachu przed
sobą. sięgam piersi drzewa, rosnę jednym z ramion
o naiwności dziecka. zostanie na zawsze.
nikt nie wie za kogo się przebieram,
kiedy wychodzę jestem już postacią.
a ono jest matką.
nie przeprowadza dzieci na drugą stronę,
pozwala im wystawić głowę do słońca.
uczy nabierać więcej w chwilę,
zanim - pstryk - zgaśnie lampka.
odłam się. żyj swoim kawałkiem. nie w jej cieniu.
Istar, 17 october 2012
kiedy rozbijemy się i wkroczymy
w rzeczywistość nie pojmując istoty snu*
wydłużają się rzędy książek
gubią tytuły pod którymi kryją
baśnie tysiąca i tej jednej nocy
wracając zachowuję resztki w oku
bursztynowe guziki
kiedy rozpękło niebo woda wyrzuciła
pół martwe ptaki
brzegokrążcy grzeją dłonie
pozbawiając życia co przytomniejsze
przyprawiają o sen
nie mogę wrócić
czas nam nie sprzyja
ani pogoda
byle deszcz szkodzi kochać
* J. Kapłon
Istar, 22 november 2012
chodź ze mną
krętą drogą do rzeki
będziemy lśnić trawą
pachnieć rumiankiem
dłonią w dłoni
wodzić na manowce
słodkie od ust palce
przystaniemy pod jabłonką
w cieniu i chłodzie
nim spłoną od rozpalonej skóry
moja sukienka
i twoje portki sztruksowe
;)
Istar, 22 august 2012
budzi nas zapowiedź
nocne szepty kończą w trawie
na parapecie kurz
nie oszukuj mnie więcej
pożyczyłam skrzydła
małe ptaki muszą silniej
i ja otwieram ramionami
w najbardziej zamkniętym miejscu
zawsze znajdzie się okno
Istar, 11 may 2013
dobrzeję przez to słowa którymi do mnie
wracasz znam jak wiersze chwile skupiają
nasze myśli w środku czegoś wspólnego
miękko pościelone jakby łąka rozkwita
pod palcami jeszcze jesteś daleko
ale czytam cię coraz bliżej wybiegam
w miłość całkiem spokojną starością
bądź łagodny kiedy wrócisz z każdym
słowem obejdź się z czułością
Istar, 11 september 2012
dożywały wielu nocy
usypiałeś na moim brzuchu
tak nam się dobrze układało
musiały zaczepić o wiatr
liche jak wiór
skuliłam się niczym pies
nie skomlę
a ludzie i tak widzą sierotę
chleb kupuję od okolicznych ptaków
za parę skrzydeł dostałam bochen
okna nie zdążyły pociemnieć
woda stęchnąć
jeszcze żywą oddałam rzece ale ty
zostań ze mną
Istar, 4 september 2013
siostra Leonia która w sukienkach
lubuje się od dziecka
pyta dlaczego wszystkie mam w szafie
w kolorze szarego nieba
nic o żyrafie wspomnieć nie mogę
przecież i tak nie da wiary
że trzymam żyrafę bo zjada z sukienek
kwiatki i listki ze smakiem
a to jest powód całkiem konkretny
choć mało trzyma się kupy
szafa żyrafa rym pospolity
sukienek w kwiatki nie lubię!
dla hossy :)
Istar, 13 june 2013
nie potrafisz sobie przypomnieć jakim byłam dzieckiem
w szkole nikt nie odróżniał mnie od chłopca poza
uśmiechem brakowało szczęścia zostały blizny
zamiast wspomnień
przestałam żałować że chłopaki z piętra nie są twoi
założyłam sukienkę pachniała lawendą niepostrzeżenie
wyszłam na kobietę
często widuję tych dwóch nad brzegiem teraz rzeka
jest tylko wodą pełną ryb i westchnień kiedy nic nie
bierze od czasu do czasu mokrą ręką przeczesują włosy
długie do ramion
Istar, 6 july 2012
głasków chcesz i słońca wołasz
czułych cacanek
wierszy przemienionych w bajki
o turkusowych podjadkach nikt nie słyszał
a ja tak
kołyszę łódź
jeszcze z dala od brzegu
jednym żaglem
łapię wiatr dla rymu
ryby mają głos nucą
do poduszki z dłoni
dla ciebie nabieram spokojnego
Istar, 14 september 2013
za ścianą dziewczynka ćwiczy alfabet. wymawia muzykę
ustami instrumentu. kot niebywale czuły na dotyk łasi się
do melodii. kwiaty więdną nocą kiedy nikt nie patrzy, obnażają
ciała niezgrabne od nasion. ziemia rozchyla biodra, pulsuje, zamyka
usta bruzdom. brama srebrnym kluczem oddziela od domów uśpiony
ogród. ptaki szumią jak płaszcze wędrowców na wietrze.
z tą myślą układam tęsknoty. te najbliżej szeptem.
Istar, 15 june 2012
Borówka przyszła z lasu
- że niby po drodze. Mały pajączek
wdrapał się na gruszę /odrosła ziemi
nie tylko ja wiem że ma mocny korzeń/
- plecie dla muszek.
Dzikim truskawkom deszcz zmył czupryny.
Przecież tak trzeba. Strząsnąć popiół.
Mówiłeś że się nie uda
że lichy ten ogród.
A jednak rosnę.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
30 may 2024
Over Your DreamSatish Verma
29 may 2024
2905wiesiek
28 may 2024
2805wiesiek
28 may 2024
Watching A MiracleSatish Verma
27 may 2024
Stąd do wiecznościJaga
27 may 2024
No ComplaintsSatish Verma
26 may 2024
Between Whips And TetherSatish Verma
25 may 2024
Travesty Of TruthSatish Verma
24 may 2024
The Saga Of BreakupSatish Verma
23 may 2024
The Saga Of BreakupSatish Verma