6 lipca 2011
W samo południe
idę koleiną zdarzeń
dwiema lewymi nogami
miedzą po swojej wsi
sołtysowa za oborą łuska
zmysł krytyczny
i leci regionalną gwarą
sąsiadko mój kretyn jełop
ciemniak po ofiarach losu
to ostatnia świnia
kwiecista lipa pęka z rozpaczy
a kot chucha dmucha
trze łapami po nosie
od smrodu klozetu z dech
gdzie komary rąbią dupę
samego właściciela
brzęczą; sołtysie czy ci nie żal
kryzysowej rolki
brzydoty okropnego wychodku
niczym długie zęby Drackuli
żądła na pobojowisku estetyki
wpijają się w ciało
aż czuję się nikim
obniżam poczucie wartości
toksycznym wstydem
mszyce żrą koper
i jeszcze coś zawodzi
szarą rzeczywistością
spadającą jak sęp
na dzieci kapitalizmu
zaminowane powierzchownością
nie mogę być prorokiem
we własnej wsi kiedy
krasula żuje trawę
23 października 2025
violetta
23 października 2025
sam53
22 października 2025
ajw
22 października 2025
ajw
22 października 2025
sam53
22 października 2025
Belamonte/Senograsta
22 października 2025
Jaga
21 października 2025
tetu
21 października 2025
Jaga
21 października 2025
wiesiek