31 października 2018
Póki pali się ogień
Smutna to pora wypada jesienią,
gdy gałęziami pustki ją ocienia.
Zawsze podporą była - światłem, ziemią;
i chyba nic już tego nie pozmienia.
Dębem rozrosły, listowiem w koronie
z wiatrem do snu mógł ich szumem kołysać.
Kiedyś mu stopy mchem tuliła; z dłoni
poiła źródłem, dokarmiała ciszą.
Przyszły w noc letnią - huk i błyskawica.
Pod ostrzem gromu dąb się rozpołowił.
Dało się słyszeć w przydrożnych zaciszach,
grzmot uderzenia w oddal poniesiony.
Trzasnęło serce wycięte na korze,
już się z zielenią liście nie wyłonią,
nie będą z szumem szarzały na dworze;
na wiosnę kwiaty ramion nie ozdobią.
Pozostanie w pniu pochłoniętym ogniem.
Deszcz czasem zrosi ogorzałe miejsce.
Gdzie ledwo słońca przedzierał się promień,
poświata lampek dziś rozświetla jeszcze.
16 grudnia 2025
wiesiek
16 grudnia 2025
sam53
15 grudnia 2025
wiesiek
15 grudnia 2025
Jaga
14 grudnia 2025
sam53
14 grudnia 2025
wiesiek
14 grudnia 2025
violetta
14 grudnia 2025
jeśli tylko
13 grudnia 2025
sam53
13 grudnia 2025
Yaro