Elphias, 15 december 2011
Wybrał się nocą do ciemnego lasu. Czego tam szukał? A któż mógł
to wiedzieć. Może szukał szczęścia, a może jego marzeniem było spotkać
kogoś, kto go dotkliwie zrani? Odpowiedzi nie znał sam. Po prostu
spacerował. Potykał się o korzenie drzew, rozciął wargę, gdy wpadł
między gałęzie drzew. Mimo wszystko nie było w tym nic dziwnego ani
niepokojącego. Chciał tego. Gdzieś daleko w tafli jeziora odbijał się
księżyc. Słyszał wycie wilków, czuł trzęsienie ziemi, gdy sarny uciekały
przed czymś w popłochu. Ogarniał go strach.
Czy doszedł do domu? Oczywiście, że tak. Ale co było jego domem? Mały
pokój w uniwersyteckim akademiku, w którym nie mógł znieść swej
samotności. Co z tego, że mieszkał z dziewczyną, kiedy go w ogóle nie
rozumiała? Codziennie siadywał zatem na łóżku, zapalał lampkę i pisał
swe teksty. Nie wiedział sam czy zdoła je kiedyś opublikować. Przecież
to tak wiele kosztuje, a on drugi miesiąc żył jedząc czerstwy chleb z
wodą i cukrem. Urozmaiceniem posiłków były zupki chińskie, które i tak
ledwo co przełykał.
Błądził w swoich snach krętymi korytarzami labiryntów. Kiedy myślał,
że opuścił jeden, trafiał do drugiego. Co było nie tak? Jego umysł
zachowywał się jak lunatyk przez dwanaście godzin na dobę. Zwodził go,
mamił, a później wypuszczał w brutalną rzeczywistość. Ciężko było mu
zasnąć, jeszcze ciężej podnieść się z łóżka. Przytulał się do jej
zimnego ciała w nocy, aby choć przez chwilę poczuć jej bliskość. Nie
wiedział, jak bardzo go to zniszczyło.
Nie ma nic piękniejszego niż miłość do sztuki. Czemu zatem ona go
zabiła? Przecież pisał, był geniuszem, a i tak ars poetica go zostawiła.
Zachowywał się jak narkoman. Rzygał krwią na swą białą pościel, taplał
się we własnych odchodach. Nikt się nim nie miał ochoty zajmować, choć
mógł. Matka nie przyznawała się, że urodziła takiego syna. Ojciec
wstydził się, że spłodził takie coś.
Kraj, w którym żył był zamieszkały przez poronioną generację ludzi
biznesu. Nikt nie pamiętał już, czym takim są dobre teksty o życiu,
przyjaźni, a nawet o rozterkach życia codziennego. W generacji ludzi
wykształconych liczyły się tylko pieniądze zarobione na okradaniu
biednych.
Dlaczego na imię miał Lunatyk? Nie odgadnę. Jednak każdy kto go
spotykał sądził, że jest to idealne określenie dla jego żywota. Nie
egzystował w tym skorumpowanym świecie. Czuł się sobą w swoim
wyimaginowanym, ciemnym lesie, po którym spacerował nocą.
Elphias, 4 may 2011
Zabrałem swe ciało biegnąc w stronę horyzontu
Uciekam daleko od miejskiego motłochu
Mówili mi walcz, bałem się jak nigdy
Że zatracę znów siebie, że stanę się nikim
Widziałem niebo, piekła także doświadczałem
Lecz żyć własnym życiem, oto czego chciałem
Drgaj struno jak głos biegnącego
Zabierz mnie stąd i powiedz, że nastąpi
lepsze jutro
Powiedz jak uciekać, gdy braknie tchu
Piosenko moja utul mnie do snu
Stałem się więźniem własnego umysłu
Ciągle w drodze nie znając własnego domu
Uciekam przed tobą i sobą samym też
Widzę jak faluje w biegu moja pierś
Zdarłem podeszwy, krwawią me nogi
Nie mogę odnaleźć swojej własnej drogi
Drgaj struno jak głos biegnącego
Zabierz mnie stąd i powiedz, że nastąpi
lepsze jutro
Powiedz jak uciekać, gdy braknie tchu
Piosenko moja utul mnie do snu
Niech ciepłe powietrze
Zabierze mnie gdzie horyzontu kres
Elphias, 13 april 2011
Tekst.. Dawno nie pisałem takich rzeczy więc proszę o zrozumienie
1. Ślady twoje śnieg zasypał
Próżno szukać we łbie moim pustka
Spójrz za siebie tam mnie odnajdziesz.
O nic nie pytaj chodź zabłądzimy razem.
Złap mnie za rękę, wędrujmy przez pola
Bóg zapowiedział, że taka Jego wola.
Spójrz raz jeszcze, wędrówką jest słońce
Nie możemy się zatrzymać, wtedy przyjdą noce
ref. Uschniemy bez tego, jak samotne rośliny
Co nie mają dostępu do wody
A gdy razem powędrujmy spójrz,
Już nie dławimy się tym zatrutym powietrzem x2
2. Gram to zimą, ty usłyszysz to latem
Nie zawędrowałeś daleko tak, jak ja ze swym bratem
Nazwałem go echem, bo każdy dźwięk w nim tonie,
Rozbrzmiewa na nowo i jest nas już dwoje
Nauczył mnie jak grać, sam zechciał śpiewać
Ujrzysz nas obu w kawałku nieba,
Gdzie gramy za dnia a przestajemy nocą
Tylko po to, aby gwiazdy mogły zaświecić.
ref. Uschniemy bez tego... x3
Elphias, 23 may 2010
T - Ty
J - ja
J: Widzisz?
T: Nie, przecież tu jest całkiem ciemno.
J: Ziemia mieni się w ciemności tysiącem barw.
T: Chybaś oszalał.
J: Spójrz dokoła jaki żar!
T: Tyś chory jest, umysł, żeś postradał.
J: Nie wierzysz? Rozejrzyj się uważnie..
T: Tu nic nie ma, przestań błaźnie.
J: Nie obrażaj mnie, spójrz w głąb siebie i na ziemię naszą.
T: Nie patrzę, bo nie chcę, takie to ludzkie prawo.
J: Nie wiesz co tracisz, gdyż żar serca odrzucasz..
T: Żar serca.. A cóż to takiego?
J: To wtedy jest, gdy świat jest przyćmiony a Tyś wyostrzona..
T: Nie pleć bzdur, przecież to nie jest rzecz wyśniona!
J: Nie wierzysz w uczucia?
T: Nie.. ja wierzę w realizm, w życia sensualizm.
J: Tracisz wiele, gdyż nie znasz potęgi uczucia...
Tragedia się kończy na wyjściu J. poza obszar oświetlony. Odsuwa się, wchodzi cień i jest odrzucony. Zrozumiesz to wtedy, gdy poznasz świata kawał, gdzie nie jeden dał i nie jeden zabrał. Zrozumiesz to wtedy, gdy spojrzysz poza siebie i odnajdziesz gdzieś w sobie cząstkę mnie.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.