16 november 2015

Nieudacznicy

"Zespołu Nieudacznicy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Słyną z tego, że są najbardziej pozbawioną talentu grupą instrumentalno-wokalną na naszym Padole Łez." - tak pisał o Nieudacznikach Eutanazy Jąkałło, jeden z najważniejszych dzienikarzy muzycznych w lokalnej prasie okręgu Górniczo-Hutniczego, w ktorym znajduje się miejscowość o wiele mówiacej nazwie Padół Łez. Aby w pełni zrozumieć otoczenie, w którym dorastali muzycy, należy wspomnieć, iż oficjalnie bezrobocie wśród młodzieży sięga tam 99, a pozostały 1 studiuje w Wyższej Szkole Gotowania na Gazie. Nazwa tego miejscowego uniwersytetu jest trochę myląca, gdyż o gotowaniu nie prowadzi się tam prawie żadnych zajęć, natomiast bycia "pod gazem" żacy uczą się w wolnym czasie podczas własnych badań terenowych. W grupie tych wybrańców znaleźli się prawie wszyscy byli, obecni i przyszli członkowie Nieudaczników. I tylko ośmiu spośród wspomnianej trzydziestki zjawiła się kiedykolwiek na próbie zespołu. Niektórzy ze skutkiem wyrzucenia natychmiastowego. Ale zajmijmy się wszystkimi po kolei.
Ebenezer Skurcz narodził się z wielkim bólem jego matki, która to powiła go podczas dyżuru w kopalni piasku, gdzie rutynowo, jak codzień, rozłupywała piaskowe stalagmity, stalaktyty i stalagnaty, nadwerężając swoje gnaty. Stare gnaty, dodam, gdyż w wieku dwudziestu lat była juz emerytowana modelką. Odesłano ją na przymusowy wypoczynek, gdy po jednym z ataków bulimii zapomniała zwymiotować i w ciagu 24 godzin przytyła 27, 5 kilograma. Teraz te kilkogramy ciążyły jej, gdy zeskakiwała do kopalni, gdzie nie było windy dla ciężarnych, a jedynie dla wózków widłowych i kombajnów do zbierania kur po wioskach, jednak do żadnego z nich się nie mieściła ze swoją zaawansowaną, dwumiesięczną ciążą. Podczas przerwy na podwieczorek pani Skurcz odłożyła na bok kilof i jej macica wypluła na zewnątrz trzynaścioro dzieci, których średnia wieku wynosiła dwa lata. Troje z nich poszło od razu do szkoły, gdyż następnego dnia miało mieć sprawdzian z patafizyki, a Ebi pognał od razu na egzamin wstępny na studia, gdyż był najstarszy.
Podczas egzaminu na robotykę przepytywano go z biografii R2D2, przeczytanej przez niego w tramwaju, którym musiał podjechać trzy przystanki, gdyż od siedzenia w  matczynym łonie w kucki trochę rozbolały go odnóża. Zdał celująco uzyskując w ten sposób stypendium naukowe na przyszłe dziesięć lat, tyle bowiem trwała nauka w Wyższej Szkole Gotowania na Gazie. Przed egzaminem poznał Merkatora Globusińskiego, z którym potem poszedł na mleko do najbliższego baru, mlecznego oczywiście, bo wciąż miał mleko pod nosem, wszak nie narodził się wczoraj, a zaledwie 57 minut wcześniej. 
Omówili z Merkatorem twórczość swojego ulubionego zespołu - Kabanosa, i ich wpływ na narodziny gatunku o nazwie debilcore. W rozmowę wtrąciła się Cietrzewica Pułtuska, która jako zadeklaorowana metalówa była przeciwniczka wszystkiego, co kończyło się na "-core". 
- Ta szufladka odbiera im potencjalnych fanów, takich jak ja. - żaliła się Cietrzewica. - Gdyby tak zmienili styl na "debil metal", kupiłabym wszystkie ich płyty nagrane po tej przemianie. A tak jestem w stanie zgłebiać tylko ich teksty pod kątem filozoficznym.
- Czyżbyś zamykała sie w ciasnej szufladce z napisem "metal"? - zaniepokoił się Ebenezer, wyraźnie zainteresowany osobą Pułtuskiej.
- Ależ ta szufladka jest całkiem pojemna, mieszczę sie tam razem z cała moja kolekcja płyt! - odparła ze swadą.
- Ale w szufladzie jest przecież ciemno, popsujesz sobie wzrok. - próbował interweniować Merkator, okulista-hobbysta.
- Mam latarkę i kask górniczy. - słysząc to Ebi spojrzał na nią z zazdrością i podziwem, gdyż jego matka, pracując na nocną zmianę w kopalnii zmuszona była korzystać ze światła księżyca, którego mroczna muzyka otwierała jej umysł na nowe doznania cielesne, w tym ekstazę wzorowana na misteriach dionizyjskich, szczegóły musimy jednak tu przemilczeć z uwagi na antyczna cenzurę dotyczącą tej głębokiej kwestii.
- W takim razie możesz dołączyc do naszego zespołu jako wokalistka. Umiesz growlować? - zaproponował Skurcz, szukając pretekstu do zawarcia dłuższej znajomości.
Merkator wspomniał mu szeptem, iż nie rozumie, o jakim zespole mowa, szybko jednak został uświadomiony, co do faktu pozytywnego wpływu muzykowania na życie seksualne dzikich lokatorów jego ciała. Globusiński miał bowiem trzy dusze zamieszkujące należąca do niego powłokę cielesną, co do których istnienia nie przyznawał sie on publicznie, jednak bedąc pod mlecznym gazem wsypał się swojemu nowemu najlepszemu przyjacielowi. Wspólnie ustalili, iż będą grać debil metal, z wpływami grindcore'a, co zostało zaakceptowane przez Cietrzewicę z niejakim ociąganiem, wolała ona bowiem określenie "goregrind" z powodu braku "-core'a" w nazwie. 
Ich pierwsza próba odbyła sie dwadzieścia sekund później, gdy wokalistka zagrowlowała hymn uczelnii do wtóru pukania w pustą szklankę po mleku (Ebi) i bębnienia palcami w stół (Merk). Zostali za to nagrodzeniu gromkimi brawami przez obecnych w barze żuli i panią sklepową, która wpadła tylko na chwilę, by rozmienić dziesięć groszy. Jak sie potem okazało, jeden z obecnych tam panów podwędził Cietrzewicy komórkę (udając zainteresowanie jej biodrami) i - nagrawszy występ - umieścił go w internecie. W ciagu kwadransa zespół o roboczej nazwie Władcy Mordoru miał już pięć tysięcy lajków. Po godzinie rozważano wysłanie ich jako polskiej reprezentacji podczas festiwalu Eurowizja.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1