22 marca 2023
Spaghetti wiersze
Wyrzeczenie liryczne
Nie jestem po Burbonach, tylko z pokątnej linii pędzenia zamojskiej
księżycówki, niełamanej żadną zaprawką. Matka miała o jedną wojenną
sierotę mniej. Ciotka wniosła lepszą i szybszą rękę do plecenia z przędzy.
Na jej oczkach żaden chłop nie bił moich starszych kuzynów.
Dorosłe już do pracy siostry honorowały mnie jak pierwszego kawalera we wsi.
Młodsza zaklinała, że panny będą się o mnie drapać przez te kręcone włosy
i przekarmiała najbardziej soczystymi w okolicy wiśniami,
opitym słońcem afrodyzjakiem, stąd ta plaga szpakowatych.
Darcie pierza i łacha
Jesienny ćmak, przy kiosku gdzie na stałe miały się ku sobie
tylko lipa i kasztan, Korneło zgasił sezon szpagatowej kawalerki,
kondensując mocniej od tranzystora kolegi;
wiecie, w tym roku prawie nie było chrabąszczy.
Trudno z taką nawijką należeć do któregoś z bractw kogucikowych,
zbuchać ogień z pierwszej podpałki,
która trzyma najdłużej w piekle świetlików.
Wypylybymy, dawno temu w Zawidowie
Szwagier, Warszawiak pojawiał się w Boże Ciało na obrzędowego grilla.
Wiedźmy całowały się się na powitanie, pogoda w takich razach niepewna.
Pod baldachimem odkorkowałem powitalną piosenkę Michiganie
koczowników Don Wasyla nie znad Wielkich Jezior.
Nazajutrz, kiedy w biesiadnym słodziłem szwagrowi
Opla nikt nie dogoni na melodię kibiców, z piętra schodziła
córka i jej tylko dwuręczny chłopak z butelkamy,
spytałem: chcesz się zaręczyć. Na trzeźwo nie odmówił.
6 czerwca 2023
violetta
6 czerwca 2023
Yaro
6 czerwca 2023
wiesiek
6 czerwca 2023
drachma
6 czerwca 2023
absynt
5 czerwca 2023
wiesiek
5 czerwca 2023
Marek Gajowniczek
4 czerwca 2023
absynt
4 czerwca 2023
Arsis
4 czerwca 2023
absynt