14 december 2014

14 december 2014, sunday ( Level 27 o tym, jak zostałam moją matką )

Nagle okazuje się, że cały świat jest tylko zapętlonym biegiem oczywistych zdarzeń, których próbowałam się wyprzeć, będąc młodszą. Nagle okazuje się, że przekonanie o byciu indywidualną, samodzielną jednostką to utopijne bujdy. Że jestem jak bohater antycznej tragedii - coś nade mną wisi i w końcu spadnie, jak kowadło na głowę bohatera kreskówki.
 
W głośnikach mruczy Cohen, którego płyty kilkanaście lat temu chowałam w najgłębszych zakamarkach, żeby nie katowała mnie nimi matka. Są paczki papierosów, a ja nie mogę już udawać, że różowe slimy się nie liczą. Palę jak moja matka, chociaż nienawidziłam jej za to. Nie tylko to robię jak moja matka.
 
Małe dziewczynki zwykle przechodzą okres, w którym ich mamusia jest najpiękniejsza i najmądrzejsza, a kiedy dorosną chcą być jak ona. Ale ja nigdy nie chciałam być jak moja matka. Nie dlatego, że nie uważałam jej za wystarczająco dobrą. Wręcz przeciwnie - byłam na tyle kiepska, ale też na tyle przytomna, żeby nie próbować nigdy jej dorównać. Bo przecież ona to szkiełko i oko, a ja emocje i uczucia. Ja psuję sobie oczy literami i brudzę palce zakurzonymi kartkami, a ona podlicza ważne liczby, które są fundamentem działalności najważniejszej instytucji w mieście. Ja robię rzeczy, które kocham, ale które nie zapewnią mi godziwej przyszłości, a ona - nudne, ale utrzymujące dom. Ja jestem aspołecznym wyrzutkiem rodziny, na którego potknięcia każdy czeka jak na nowy odcinek Gry o tron, a ona promykiem słońca, który dla każdego znajdzie ciepłe słowo. Ja rozciągnięte swetry i trampki, a ona obcasiki i garsonki.

Może to dlatego, że u jej boku nie było ojca, nigdy nie marzyłam o tym, żeby być jak ona. Kiedy byłam mała, jedyne co wiedziałam na pewno, to że u mojego boku będzie mężczyzna. To straszna ironia, ale kiedy byłam mała, myślałam, że jest on jakimś spoiwem, którego brak wpływa na wszystkie niepowodzenia w moim życiu. Nie wiem, dlaczego obsesyjnie chciałam ojca. Wtedy myślałam, że dobrze znoszę jego nieobecność (nawet za bardzo nie rozumiałam, o co ten cały problem, że dziewczynka bez ojcowskiej ręki), ale dopiero niedawno odkryłam tę dziurę po nim i zrozumiałam, że brakowało mi go, chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy. Że to udawanie, że mój ukochany wujek nim jest, albo wymyślanie zupełnie nowego człowieka i oszukiwanie koleżanek, że jest moim bardzo zapracowanym tatusiem było tylko desperacką próbą poradzenia sobie z tą sytuacją.
 
Ale nie mogę patrzeć na moją matkę i nie być taką, jaka jestem. Nie mogę patrzeć na nią i oszukiwać się, że nie poradzę sobie sama. Że mężczyzna jest mi niezbędny do życia. Że ma w sobie coś takiego, bez czego samej nie uda mi się w życiu. Nie mogę patrzeć na nią i nie być samodzielna, uwiesić się na czyimś ramieniu i czekać aż odsłoni przede mną świat. Nie mogę, nie mogę.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1