5 february 2014
5 february 2014, wednesday ( Rzut ogólny )
Na wymioty mi się zbiera jak patrze na wszystko wokół mnie. Co druga moja koleżanka to zdzira, a te nie zdziry też są rąbnięte. Osób z którymi mogę normalnie pogadać jest malutka garstka. Męskie towarzystwo to albo Panicze z przerośniętym ego "co to nie ja", "nie wiem ale się wypowiem" albo najnormalniejsi prostacy bez kultury. Nie obchodzą mnie te wszystkie plotki towarzyskie, imprezy i wyjścia do pubu na piwo. Nic mnie już nie interesuje. Gdy wychodząc do sklepu spotykam znajomego, to już nawet nie pytam co u niego, bo mnie to najnormalniej przestało dawno obchodzić. Weekend spędziłem z pseudoznajomymi, by nie zdziczeć całkiem i miałem zamiar ładnie się uśmiechać do złej gry. Jednak nie dało rady, trzeba było się napić, czyli wtopić się w to bydło. Rozmawiałem dużo z ludźmi słysząc jedynie zwierzęce zachowanie. Pisałem przed chwilą ze znajomym. Chce zmienić życie tak jak ja. Cicho marzyłem, że wybierze drogę niezależności i spełniania marzeń i ambicji, och naiwny ja. Spytałem się w jaki sposób chce coś wskurać, a on odpowiada, że ma zamiar wyprowadzić się i iść na studia. Oczywiście za kasę rodziców. Aprobata? Nie, ale zwątpienie i obrzydzenie na pewno. Ich gesty, chód, śmiech, byt. Obrzydza mnie to.
Spojrzałem w lustro: smutne oczy, pryszcz na karku. Obrzydzenie. Do siebie, do świata. Jak żyć. Frustracja narasta. Dla mnie już chyba za późno. Etap liczenia na cud. Cudu nie będzie.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0015absynt