Max Rogov, 27 february 2012
I jeszcze przez chwilę
spojrzeć ku niebu,
ale tak w ciszy, by nie
spłoszyć błękitu.
Zachwycić się trawą
zroszoną nad ranem,
gdy bose stopy łakną jej
dotyku.
I wiedzieć, że to jest
dobre.
W psich oczach odnaleźć
to, co najważniejsze,
ukryte ludzkie, wciąż
bijące serce.
I wiedzieć, że to jest
dobre.
A nocą książką, jak
kołdrą otulić różaniec,
który babcia trzymała na
dnie swojej szuflady.
I nocą, bo tak
najbezpieczniej,
odmawiać ku niebu swych
wspomnień litanie.
I wiedzieć, że to jest
dobre.
Max Rogov, 8 march 2012
Usiądźmy pod szarością
mostu,
bo przecież ten świat się bez nas nie zawali,
i
delektujmy się - słowami.
Ważmy je w ustach,
pieśćmy w
dłoniach,
dajmy im żyć - niespiesznie.
Pod szarym mostem
posiedźmy chwilę.
Czy ktoś w ogóle rozmawia jeszcze?
Max Rogov, 23 february 2012
Jeśli już odejść, to
nie bezimiennie,
milczącym spojrzeniem
rozmawiać ze światem.
Zniczem zaczepiać idących
przechodniów.
Jeśli już odejść, to
nie potajemnie,
tak po angielsku czmychnąć
z tego świata
na drugą stronę.
Nie to nie wypada.
Jeśli już odejść, to
głównymi drzwiami,
tak żeby pies jeszcze
pobiegł za nami,
by go przez chwilę
pogłaskać po łbie.
Jeśli już odejść, to z
liśćmi i snami,
upchanymi w plecaku, w
kieszeniach i głowie.
Jeśli już odejść, to
tylko na chwilę,
bo przecież samemu
zanudzi się człowiek.
Max Rogov, 10 march 2012
I upadały anioły,
tak ciężkie od własnych
słabości,
ich krzyk wyrywał się
ciszy,
głos tonął w smolistej
żałości.
I ziemia po nich płakała,
ulica nimi krwawiła.
A chwila zdawała się
pytać
czy dla nich na pewno
wybiła?
I upadały anioły,
wieczną sprzecznością
rozdarte.
Pragnąć wciąż jeszcze
czy przegrać?
Ostatnią odsłonić
kartę.
Max Rogov, 1 march 2012
Na białej kartce
odcisnąłem
atramentowy ślad swej
dłoni.
Czerń - ona zawsze była
na początku.
A potem przyszła jasność,
Złożyła pocałunek na
ustach czerni.
Spłodziła życie.
Kilka kropli atramentu
spadło na kartkę,
wysechł ślad dłoni.
Spłynęła linia życia.
Max Rogov, 29 february 2012
I w
tym mieście nie ma miejsca,
też zamknęło swoje drzwi,
ciąży
na mnie cień mordercy,
wplata piętno w moje sny.
Idę poprzez
czarną drogę,
czarny mnie spowija płaszcz,
Czarne słońce
nad mą głową,
krucze stada tuczy strach.
Ja - samotny wilk,
morderca,
niosę piętno - własne sny.
Wy też macie krew na
rękach,
każdy z was jest niczym wilk.
Więc dlaczego wciąż
milczycie
kiedy chcę przekroczyć próg?
Wy mi w końcu
otworzycie,
bym wśród wilków żyć znów mógł.
Max Rogov, 15 april 2012
Urodzeni w milczeniu
nie stroją z brzmieniem świata
wykreśleni z pięciolinii,
by nie fałszowali dźwięku.
Urodzeni w milczeniu
nie wypełniają gazet,
nie krzyczą o nich
czarne plamy atramentu.
Pozostawiając ciszy.
Urodzeni w milczeniu,
żyją w malowanych światach,
swoich wyobrażeń,
gdzieś na przepaści ludzkiej myśli,
bojąc się skoczyć.
Max Rogov, 9 may 2012
A my tak w siebie wciąż wpatrzeni,
zrodzone barwy w pełni słońca,
tak bliskie teraz czarnej ziemi,
gdy dzień dobiega już do końca.
Stoimy ciągle pochyleni,
od dnia narodzin, po dzień śmierci,
zgryzając wargi pełne ziemi,
i w nią wpisując swoje części.
Gdzieś w ramach zbitych z człowieczeństwa,
umiejscawiamy płótno bycia,
drewniany krzyż wpisując w ziemię,
jak metaforę tutaj życia.
Max Rogov, 27 march 2012
Ostatni upadł domek z kart,
pod drżeniem rąk po prostu minął,
kolejne dni chylą się jak,
wprawione w ruch kostki domino.
Samotny w domu – więzieniu ścian,
kolejne sny zatapiam w winie.
Ten blues ostatni dla Ciebie gram,
posłuchaj go nim znów przeminiesz.
W tarocie wiecznie kusi mnie śmierć,
pasjanse leżą nieułożone,
w albumie czarno – białych zdjęć,
dziś już nie patrzysz w moją stronę.
Wplątana w różę kropla Twej krwi,
niczym w klepsydrze powoli płynie,
ostatni raz blues ten dziś brzmi,
posłuchaj go nim znów przeminiesz.
Taktometr mierzy mijanie dni,
czas tak nieśpiesznie się teraz wlecze,
a kiedyś tak po prostu biegł,
choć zwykłym jest złudzeniem przecież.
Ostatni wybrzmi dla Ciebie blues,
pełen melodii - tych nie wyśnionych,
kot płacze w kuchni, a na drzwiach ślad,
odcisk Twej dłoni wpół uniesionej.
Max Rogov, 2 april 2012
Nim rozkwitniemy bratkami
nasz język, spleciony z
płomienia,
będzie tańczył -
niewyparzony.
Nim zgaśnie pod kopułą
pytań
bez odpowiedzi.
Nim rozkwitniemy bratkami,
ktoś dotknie naszej
marmurowej skóry,
ścierając łzę, która
uciekła ciszy.
Nim rozkwitniemy bratkami,
tkwijmy jak najdłużej na
ziemi ziarnami.
Przecież jeszcze
spojrzymy ku niebu.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma