7 september 2015
Uszczypnij
Jak gruchnęło, to gruchnęła wieść, że nie diabeł taki straszny.
Ruszyło lotem nocnym (już tradycja). Z błogosławieństwem, ze śpiewem cerkiewnego kantora. Wieść szła w eterze, szła szeptem i na krzyk. Mowa więzła, zwięzła.
Nim nadeszło, Jesionowa zarządziła. Pakowali puszki, kasze, kołdry. Jesion zawczasu zakopał beczkę benzyny. Na działce. Przeczekają.
Nie każdy. Skakali. Ale i zwyczajnie marli. Serce często.
Gadali. Że dwudziesty pierwszy wiek. Że wnuki tylko w kinie te rzeczy, z colą zimną, w chłodnej sali, klimatyzowanej - się ocknęli.
Biegają, wte, wewte, polski chaos, polski los. Biskup (tam pop). Spieszył się, ale pokropił. Odjechał. Odjechali (jak wtedy).
Wtedy – teraz – cyrkulacja zdarzeń, mdli.
Częstomocz, o szczypanie proszą. Centrum miasta. Tu zostanę. Tu poczekam. Zapach późnego lata, grzyba na klatce. Szczyny nieuszczypanych.
Diabeł - nie diabeł, ułożyć się trzeba – tak myślą. Stoją po bramach. Gotowi, zawsze ich wielu. Stał chętny Kuśmider. Ten od wujka z ZOMO. Na Szkolnej go widziałem. Nie odpuści. Nie po to on do miasta.
Rwać paznokcie.
Uszczypnij!
Warszawa, 1 września 2015
30 may 2025
wiesiek
29 may 2025
wiesiek
28 may 2025
wiesiek
27 may 2025
wiesiek
25 may 2025
wiesiek
24 may 2025
wiesiek
20 may 2025
wiesiek
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
wiesiek