5 december 2010

Ćwiczenie - King

Wiele dni minęło nim wędrowiec ujrzał pośród śniegu swoją wioskę. Była
ona tak niewielkie, że każdy znał tu sąsiada, a domostwa można było
policzyć na palcach jednej ręki.
Wędrowiec okrył się ciaśniej płaszczem i brnął dalej przez skrzypiący śnieg.
Wioska usnęła, z kominów chat wydobywał się gęsty dym, który wędrowiec
wdychał, wspominając swoje dzieciństwo. W końcu dotarł do drewnianego
płotku zza której wyglądał bezlistny dąb i samotna łza zapałętała się w
oczach przybysza.
Zastanawiał się co ujrzy, co usłyszy i powie po tylu latach, gdy ciało
miało więcej blizn niż mógł zliczyć on sam więcej miał wspomnień z
Cesarstwa niźli z domowego zapiecka?
Uśmiechnął się. Człowiek którego zwali Koralisem, słynny wojownik, który
brał udział w oblężeniu o Tengę, ten którego miecz ściął łeb Czarciemu
Królowi bał się wejść do własnego domu!
Koralis załomotał lagą w solidne, drewniane drzwi. Widniała na niej krew
wszystkich domowników, ponieważ wierzono iż tedy niecne duchy nie wejdą
do środka.
Gdy mu nie otworzono, a potem znowu odpowiedziało milczenie, otworzył drzwi i wszedł do środka.
Chatka była kamienna, nad drewnianym stropem rzucono strzechę by zima nie doskwierała aż tak bardzo. Było ciemno i pusto.
Wszedł po omacku do izby i stęknął cicho gdy nadepnął na świecznik przy drzwiach.
- A niech by to diabli wszyscy wzięli... - Koralis wyciągnął z sakiewki
przytroczonej do pasa niewielki kamyk. Ujął go w dłonie, chuchnął nań
trzy razy i kamyk zaczął mienić się błękitnym światłem. Rozejrzał się po
chacie. Był stół, który ojciec wygrał kiedyś w karty z chciwym
Wieprzem, zydel ze śladem po wybitym zębie. Na ścianach przybito
szkarłatne materie, by nagie ściany nie przenikały chłodem, podłogę
wyłożono starym dywanem, teraz Koralis dojrzał wiele przetarć i dwie
podejrzane plamy i szkoda mu się zrobiło niegdyś pięknego materiału. W
kącie stało łoże, gotowe do spania. Ktokolwiek zamieszkał w domostwie
Koralisa, nie próżnował.
Wędrowiec zostawił tobołek na krześle i oparł lagę o ścianę. Otwarta
okiennica trzasnęła znienacka, bo zerwał się wiatr, przez okno
wrzucający drobiny śniegu. Wyjrzał tylko w ciemnię nocy, zamknął okno i
zasunął zasłoną. Nie chciał by się w Noc Przebudzenia wieśniacy na ploty
zlecieli. Tylko jeden będzie miał problem, bo nagle koralisowy dom ktoś
zajął i on sam gdzie spać mieć nie będzie.
Nagle wojownika ogarnął chłód. Przez chwilę usiłował przypomnieć sobie
gdzie chował suche drewno. W końcu odsunął w bok dywan i ujrzał klapę
prowadzącą do piwnicy.
Gdy już Koralis rozpalił w kominku, zatarł ręce i wystawił do ognia.
Jego spojrzenie padło na malunek. Młoda dziewczyna, kobieta uśmiechała
się do malarza, trzymając w dłoni wiązankę kolorowych kwiatów. Długie,
płomienne włosy sięgały jej do pasa.
- Ajara...

Drzwi nagle otworzyły się i w progu stanęła zdumiona Ajara.
Koralis nie odwrócił się, bał się patrzeć na jej twarz. A więc to ona zamieszkała w jego domu?!
- Kradziej! Parszywy złodzieju jeden, masz chwilę by opuścić ten dom! - złapała kij wędrowca i przyjęła groźną postawę.
Koralis roześmiał się.
- Mój dom? - wyszeptał, wstając - Już raz go opuściłem.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1