18 october 2010
Poemat nocny
Przedsen
W przedśnie sprawy składają się
w całość
mają własną logikę
chronologię wydarzeń
wypowiadają zdania współcześnie
rozwinięte jak również podrzędne
nadrzędne i podręczne
bagaże słów pojedynczych
zapięte na przysłowiowe ostatnie
guziki
lecą taśmowo do celu-
cel jest i za chwilę go nie ma
co o niczym nie przesądza
i niczego nie ułatwia
nie rozwiązuje.
Są jeszcze rzeczy mówiące
same za siebie
wybrzuszają się puchną nadymają
więc nie wszystkie można pomieścić
w środku
nie wszystkie nazwać po imieniu
skopiować wkleić by pójść dalej
dalej.
Ingrediencje nowego poematu
zazębiają się jak zamek błyskawiczny
w chwili wyjścia-
słowo do słowa.
Mają jednakowy kolor srebrnobeżowy
wydzielają ciepło i – odchodzą
w niepamięć.
Niekiedy gdzieś obok wtrącają się
głosy
które nie pasują do rzeczy
do spraw
jakiś okrzyk
niby z innej baśni
z obcego wymiaru.
Należało nauczyć się je ignorować
nie roztrząsać znaczeń
wtedy cofają stopę przed próg
wracając do swojej akcji
do własnego jestestwa.
Powoli zanurzam się
Sen
Śniło mi się masowe zabijanie.
Trupy zostały przyorane w polu
jako naturalny nawóz
jakieś bezkształtne ciała
Czułam lęk że ktoś się dowie
że będzie to taki pośredni kanibalizm
kiedy wykłoszą się zboża
pełnym bursztynowym
na ciepłą mąkę – ziarnem.
Tylko jednego ale za to niezwykle
dorodnego nieboszczyka zakopaliśmy
w ogrodzie
dość płytko – tuż pod trawą
i znowu miałam obawę że go wypłuczą
jesienne deszcze które nastaną
lub pies wykopie
i wszyscy zobaczą
jacy jesteśmy naprawdę.
Nie czułam
nie rozumiałam dlaczego tak się stało.
Była to zapewne tylko sztuka
dla sztuki
więc nie można przesądzać jej znaczenia
w porównaniu.
Przebudzenie
Każde wygląda mniej więcej tak samo
gdy wraca świadomość
przez chwilę
przez moment – zawieszenie.
Nocne projekcje w tym czasie
oddalają się
by człowiek mógł oczy otworzyć
już wolne i lżejsze o te wszystkie majaki.
Zaczynam mieć poczucie wagi
ciała.
Raduje mnie i napawa ulgą
to powtórne powiązanie.
Jeszcze chwilę czegoś szukam
coś ustawiam jak puzzle-
tą całą własną z którą
tak do końca nie ma ugody
ta rzeczywistość której nie jestem pewna
ta prawda nie będąca
pełnym udziałem
która siłą rzeczy i powagą spraw
musi być poza zasięgiem
której nie można opisać żadnym
zwyczajnym określeniem
gdy wiedza nie zastępuje doświadczenia
tajemnicy nie zgłębia
która musi tkwić w sednie
po co to całe tu i teraz
Za chwilę uśmiecham się do dnia-
przeciągam.
Dzisiaj co do sekundy jestem
nie mniej niż potrzeba
i nic więcej.
*
ciąg dalszy nastąpił
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.