9 september 2010
humoreska monolog do przyjaciolki
- Z Krzysztofem jesteśmy już 3 miesiące po ślubie i nic się nie zmieniło. Teraz jest nawet lepiej - oficjalnie jesteśmy razem, cały czas - 24 na 24 godziny, nie tak jak dawniej, z doskoku.
***
Gdzie są moje koszule ?
Nie zadawaj mi takich pytań o ósmej rano, spieszę się do pracy. Porozmawiamy o tym wieczorem. Chyba nie będziesz się wściekał z powodu głupiej koszuli ?...Będziesz ? No trudno. Wiec kochanie, jest takie miejsce w domu, które nazywa się koszem na bieliznę. No widzisz - są. I po co ten hałas ? Nie wyprasowane ? Widocznie nie miałam czasu. Sam je wyprasujesz ? W takim razie zostaje żeby to zobaczyć. Jedno pytanie : gdzie jest żelazko ? Wiedziałam ze nie wiesz. Ogólnie rzecz biorąc, twojej mamie udał się niezwykle trudny proces wychowania cię na tzw ludzi, są jednak pewne szczegóły...
***
- Jesteśmy już 3 lata po ślubie. Nic szczególnego się nie dzieje. Rutyna. Krzysztof opowiada mi o swojej pracy. Znam wszystkie szczegóły, wszystkie problemy dawne, obecne i przyszłe, kolegów, strategie itd. Więc słucham całymi wieczorami. Krzysztof rzuca mi czasem, tak niby od niechcenia, przelotne spojrzenie i pyta czy mnie przypadkiem nie zanudza. – Ależ nie. Skąd ci to przyszło do głowy ?
- Bo nigdy o nic nie pytasz.
Pewnie że nie zadaję pytań, bo wtedy zaczyna wyjaśniać mi wszystko od nowa, a mnie ogarnia bulimia. Przyssałabym się w takich momentach do lodówki i jadła nawet flaczki na zimno prosto z puszki.
- Przyznasz że, takie opowieści nie są specjalnie erogenne. Myślisz że jest w tym też moja wina ? Mam go zaskoczyć ? A wiesz, że to jest pomysł...
***
- Dobry wieczór kochanie. Nie, korki nie nawaliły. To są świece, zrobiłam nastrój. Nie, to nie są też moje urodziny. Wiesz, że na miesiąc przed urodzinami robię kampanię „reklamową”, żebyś przypadkiem o nich nie zapomniał. To nie są też Walentynki. Jest dopiero październik, a Walentynki są w lutym. Nic się nie stało, po prostu...No dobrze już, opowiedz co słychać w pracy.
***
- Wiesz, odkąd wyszłam za mąż, stałam się o wiele bardziej atrakcyjną dla mężczyzn. Serio. Widzę, że robię na nich wrażenie. Obrączka działa jak magnez. Mają pewność, że nie będę ich zmuszać do małżeństwa. Oni wiedza, że ja wiem, co to znaczy być mężatką.
***
- A te nasze wspólne wypady w sobotnie popołudnia do supermarketu. Poważne decyzje dotyczące np zakupu takich czy innych produktów spożywczych, podejmujemy zawsze razem. I to jest cudowne ! Omawiamy każdy szczegół. Dla innych może się to wydawać nic nie znaczącym drobiazgiem, dla nas jest dowodem szacunku dla drugiej osoby, jej opinii i nastawienia do świata. Wybór takiego np makaronu czy sera może dla innych być banałem. Dla nas nie jest. Zwłaszcza dla Krzysztofa nie jest. Czasem mam nawet wrażenie, że jest to sprawa „być albo nie być”, zupełnie jak w tym dramacie. Z tą jedną różnicą - że Hamletem to on nie jest.
***
- Jeśli chodzi o wakacje nie ma problemu z wyborem. Krzysztof nie znosi upałów i tłumów, wobec tego z letnich planów należy wykreślić plaże, wszystkie bez wyjątku miejscowości wypoczynkowe basenu śródziemnomorskiego, że nie wspomnę o dalekich egzotycznych krajach.
Zostaje wiec Islandia, Irlandia, te kraje na „I”, ewentualnie Kanada i to wyłącznie daleka północ tego pięknego kraju.
Widzisz więc, że nie mamy żadnego problemu. Każdy spędza wakacje tam gdzie chce, bo ja uwielbiam gorące lata, tłumy też mi nie przeszkadzają, a kraje egzotyczne to po prostu marzenie. Krzysztof jedzie więc do Islandii, a ja do Tajlandii. Po powrocie, spędzamy długie jesienne wieczory oglądając własną twórczość filmowo-zjęciową z wypraw. Mówię ci, jakie bogactwo odczuć, wrażeń, to tak jakbyśmy podróżowali podwójnie, i o połowę taniej. Super, co ? Radzę ci spróbuj, nie pożałujesz. Takie 2 czy 3-tygodniowe oddzielne szaleństwo niesamowicie spaja małżeństwo. Sama zobaczysz.
I tak czasem tylko marzy mi się : każdy ma swój pokój, oddzielne łózka, oddzielne menu, swój telewizor, komputer, swojego psa i swoich znajomych. Czasem będziemy na siebie wpadali, czy to w kuchni czy w jadalni, i może znowu będzie mnie adorował jak na początku, zanim się nie pobraliśmy. Mój Boże, będę się czerwienić na jego komplementy, czy przypadkowy dotyk dłoni. I znowu będziemy zakochani, zapatrzeni w siebie. Będziemy z niecierpliwością spoglądać na zegarek i pędzić po pracy do domu, na spotkanie tak bardzo obiecujące, i co tu dużo mówić - podniecające. I znowu będzie cudownie, a wszystkie problemy nie związane z nim, będą się wydawały błahe i niegodne uwagi.
Będziemy planować wspólną przyszłość, łącznie z kolorem kanapy i foteli w jadalnym. A potem pojedziemy na urlop do Grecji na przykład, gdzie jest mnóstwo turystów i upały gwarantowane. Nie będzie mu wypadało odmówić i tak od razu odsłonić swoja prawdziwą naturę grymaśnika i egoisty. To nastąpi trochę później, prawie automatycznie po ślubie. Tylko że tym razem nie dam się namówić na żaden ślub. Będziemy parą dochodzącą. Już nie mogę się doczekać tej zmiany. A co do foteli w jadalnym, w moim jadalnym oczywiście, to mogą zostać takie jakie są.
27 november 2024
2611wiesiek
27 november 2024
0023absynt
27 november 2024
0022absynt
27 november 2024
Jedno pióro jest ptakiemEva T.
27 november 2024
Mgła ustępujeJaga
27 november 2024
Camouflage.Eva T.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys