22 august 2010
"Uczucie napotkane w gęstwinie " Rozdział-1 część-1
Część -1
W okienku monitora komputera migotała żółta koperta dobrych
i złych wiadomości, lecz stan jego duszy nie pozwalał się skusić na żadnej z
otrzymywanych wiadomości. Pokój zmieniał swoje oświetlenie, zastępując sztuczne
światło pogodnym uśmiechem słońca. Kolejna kawa wypita w nocy, stanowiła
wystarczającą zaporę przed opadającymi powiekami. Przytłoczony wydarzeniami
ostatnich miesięcy i snami, które niczym upiory przywracały wspomnienia czegoś,
co umarło na zawsze. I jak co dzień od wielu dni powtarzające się czynności -
krótka wizyta w łazience, prysznic, który nie przywracał woli istnienia.
Śniadanie w towarzystwie radiowej trójki, odwiedziny osiedlowego baru puste
rozmowy z przyjaciółmi z innego świata. Lecz tym razem zbliżając się do baru,
stracił potrzebę kontaktu z tym światem nieprzystającym do jego zainteresowań.
Czuł, że powinien coś zrobić, ale nie bardzo wiedział, w którą stronę pójść.
Jedno wiedział na pewno chciał nadal pozostać sam, nie mając ochoty wynurzania
się ze swej skorupy. Postanowił tak jak to robił nie jednokrotnie, swoje kroki
skierować w opuszczony zaniedbany zakątek nadrzecznego bulwaru. Dotarcie do
samego koryta rzeki nie było zwykłym spacerem. Przedzierał się przez gąszcz
miejscowych chaszczy pragnąc odejść od czegoś, czego już nie ma. Z milczącym
sercem, które stało się pustynią pełną pytań bez odpowiedzi. Jego pozbawione
czujności spojrzenie dosięgło nagle wzrokiem postać kobiety siedzącej na
powalonym drzewie zwisającym nad nurtem rzeki. Jej spojrzenie zanurzone było w
szerokiej głębinie rwącej wody. Pozostawał nieruchomo w oddali, obserwując
samotną postać szczupłej blondynki. Lecz szybko znużony tym widokiem postanowił
posuwać się dalej, gdy nagle zauważył jak kobieta zsunęła się z drzewa i
zaczęła iść w głąb koryta rzeki. Sam nie wiedział jak to się stało, gdy znalazł
się na powalonym pniu i mocno chwycił ją za rękę. Jednym silnym i zdecydowanym
ruchem wyrzucił ja na brzeg niczym złowioną rybę.
Nie sądzi pani, że na kąpiel trochę za wcześnie –zawołał
pełnym zdenerwowania głosem.
Co pani zamierzała zrobić? – Powiedział już nieco łagodniej.
Może pani tu usiądzie- zaproponował dżentelmeńskim ruchem
wskazując jej miejsce na pobliskim kamieniu.
Proszę pana ja mam już wszystkiego dość, jest mi już
wszystko jedno – zaczęła kobieta przerywając swoje słowa cichym płaczem.
Podał kobiecie paczkę higienicznych chusteczek i nie
naciskając na dalszą rozmowę usiadł obok. Słuchał jak kobieta wynurza się
poprzez swoje zwierzenia, tak jak on osoby odartej ze złudzeń omotanych
samotnością. Kiedy jej słuchał czuł jak zaczyna spływać z niego jego bezsilność
i przygnębienie Oddając pole nie rozpoznawalnemu jeszcze uczuciu.
Zawsze myślałam, że
jeszcze będzie dobrze, tą nadzieją nasiąkałam przez czternaście lat naszego
związku, łudziłam się, że to się zmieni niestety jest coraz gorzej. Czuje się
osaczona przez jego znajomych i rodzinę, nie potrafię sobie z tą sytuacją
poradzić.- ciągnęła nieprowokowana do zwierzeń.
Po około godzinie poznał jej całą skomplikowaną historie, jej
i jej związku. To, co usłyszał było by doskonałym scenariuszem do programu o
psychicznie torturowanych kobietach.
Przepraszam pana –przerwała nagle mówiąc.
Sama nie wiem, dlaczego ja to wszystko panu opowiadam, ja
przecież wcale pana nie znam-dodała z pewnym zażenowaniem jakby chciał cofnąć, odwołać
swoje słowa. Lecz jednocześnie czuła ulgę ze swego otwarcia, wyrzucenia całego
szlamu z duszy.
Jak pan mnie tu odnalazł, pan mnie śledził? – dodała nieco
zaniepokojona.
Nie proszę panią ja tak jak pani szukałem samotności w tej
gęstwinie, lecz nie szukałem takiego rozwiązana. To nie rozwiąże naszych
problemów na pewno.- Przejmując teraz inicjatywę rozmowy.
Przeprasza, że pytam – zaczął delikatnie.
Gdzie jest teraz pani mąż?- zapytał delikatnie.
Jest teraz na delegacji w stolicy- odpowiedziała już nieco
spokojniej.
Coś pani wspomniała o dziecku, z kim ono teraz przebywa?-
ciągnął rozmowę.
Bartuś jest teraz w szpitalu będzie miał operacje na nóżki,
urodził się kaleką ma trudności z chodzeniem- odpowiedziała kobieta.
Proszę panią może wyjdziemy z tych zarośli, to chyba nie
jest najlepsze miejsce do nawiązywania znajomości, prawda? – zaproponował
delikatnym głosem.
Tutaj nie daleko jest taka mała przyjemna kawiarenka,
wypijemy kawkę i spokojnie porozmawiamy, ja zapraszam – zaproponował.
Ale ja właściwie wcale pana nie znam-odpowiedziała nagle
nerwowo dziewczyna.
O przepraszam już to naprawiam-powiedział podając rękę.
Marian jestem! - Dodał. Od kilku miesięcy wdowiec, żona
zamarła na nowotwór Mam dwójkę dzieci, już dorosłych – kontynuując podał
kobiecie dłoń zachęcając do zmiany miejsca ich pobytu.
Bardzo panu współczuje, długo państwo byliście małżeństwem?-
Zapytała podejmując rozmowę.
To może ja się teraz panu przedstawię, Beata jestem –
powiedziała już spokojnie.
Ta z Albatrosa usiłował być zabawny - nie zareagowała.
Może ma pan racje, chodzimy z tond. Pan mnie i tak samej
tutaj nie zostawi prawda?- Robiąc pierwszy krok w stronę ulicy.
Kiedy znaleźli się już na ulicy a welon zielonego gąszczu
pozostał za nimi zauważył nie brzydką o miłym spojrzeniu kobietę? Jej krótkie
blond włosy dodawały jej specyficznego uroku.
Przepraszam daleko mieszkasz? Bo myślę, że powinnaś się
przebrać, przynajmniej obuwie- powiedział, kiedy już znaleźli się ulicy.
Na ulicy bajkowej – odpowiedziała zakłopotana.
To spory kawałek może ja cię odwiozę taksówką- zaproponował
Ale ja nie wiem czy mam tyle pieniędzy –odpowiedziała
Ja zapłacę proszę się nie martwić- powiedział zatrzymując
pierwszą napotkaną taksówkę.
W samochodzie rozmawiali niewiele. Przed domem, który
wskazała wysiadła mówiąc- Bardzo dziękuję jest pan dobrym człowiekiem. Ale
dalej muszę pójść już sama.
Do widzenia- powiedziała odchodząc.
Kiedy ponownie znalazł się w swoim domu, postanowił zająć
się przygotowaniem obiadu. Lecz ostatnie spotkanie wracało do niego jak
bumerang, pozostawiając Piętno napotkanej kobiety. Bardzo zapragnął jej pomóc,
lecz sam nie wiedział jak to może zrobić. Po raz pierwszy od dłuższego czasu
postanowił się położyć podczas dnia i odpocząć. Przespany obiad zastąpił
kilkoma kanapkami. Popołudniu odwiedził swoją córkę w kawiarni, którą
prowadziła wspólnie z mężem.
Tatko czy coś się stało – zapytała córka już na wstępie
rozmowy.
Nie, dlaczego pytasz – odparł udając zdziwienie.
Ale to dobrze powinieneś pójść do znajomych, nie można tak
przez cały czas się zamykać w sobie –mówiła jakby nie zwracając uwagi na jego
poranny epizod.
Chyba masz racje, tak myślę, że może wrócę od nowego
miesiąca do pracy – dodał dla podtrzymania klimatu rozmowy.
Tatko tak się cieszę, to naprawdę wspaniały pomysł. My już
tak rozmawialiśmy z Szymonem, że może byś pojechał na tydzień do ciotki do
Kazimierza, co? – zapytała niepewnym głosem.
Bardzo ci Monisiu dziękuje, ale proszę nie urządzaj mojego
świata za mnie, ja sam naprawdę potrafię sobie poradzić i doskonale wiem, co
dla mnie będzie w danej chwili dobre.- zakończył dyskusję, podziękował za kawę
i ciastko pospiesznie wychodząc.
Do domu powrócił przed wieczorem zjadł kolację, włączył
telewizor i zasiadł na kanapie z lampka swego koniaczku, aby co nie, co
podnieść sobie ciśnienie, z którym od lat miewał kłopoty. Już jego zmarła żona
zawsze mawiała, ty przez to twoje niskie ciśniecie w alkoholizm popadniesz,
zobaczysz. To go bardzo drażniło, bo przecież wypijał zawsze tylko dwie lampki,
nie więcej. Tak bardzo teraz brakowało mu tego zrzędzenia, i to potęgowało jego
samotność. O ironio losu jakże często zmienia się nasza ocena, co do
postrzeganych zachowań własnych i naszych bliskich, pomyślał. Usiłował skupić
swoją uwagę na programie publicystycznym, jaki oferowały media ze szklanego
ekranu. Lecz jego nie posłuszne myśli odpływały do zdarzenia z przed południa.
Było mu niezmiernie żal kobiety napotkanej nad rzeką, pozostawionej w dużym
mieście pełnym nie przychylnym jej osób. A może to wszystko nie prawda? Może
ona tylko próbowała wywołać we mnie litość, coś zyskać. Ale, po co przecież o
nic mnie nie prosiła. Targany tymi i innymi myślami tkwił samotnie na tapczanie
ze wzrokiem zanurzonym w zimna taflę medialnej tarczy telewizora. Myśli daleko
wypływały poza osierocone gniazdo tego domostwa. Jeszcze dziś rano jego świat
składał się z dwóch kolorów czarnego i białego, odarty z różnokolorowej barwnej
tęczy życia. Czuł jak po tym spotkania jego umysł zaczyna reagować na inne
kolorowe odcienie otaczającej go nowej rzeczywistości, choć postać jego zmarłej
żony była nadal bardzo wyrazista i piękna, w tle nowa jeszcze
niezidentyfikowana postać czegoś, czego jeszcze nie potrafił odczytać. do tej
pory motywacją do dalszej walki o życie była dwójka jego dzieci i wola bycia i
użytecznym. Teraz wyrastało coś, co czuł, lecz jeszcze nie potrafił rozpoznać.
Oto teraz jakaś nieznana mu kobieta wznieca u niego wolę walki i przywraca
potrzebę dalszego działania. Zaczyna odczuwać potrzebę pomocy tej nieznanej mu
jeszcze bliżej istocie. Cóż ja o niej wiem, zadawał sobie kolejne pytanie, znam
imię kolor blond włosów, ulice z numerem domu. Oraz garści nie istotnych
informacji w wersji, jaką ona mu podała, nieznana zagubiona w gąszczu miejskim
kobieta. Mocno już zmęczony swymi dywagacjami na temat mijającego dnia, który
zburzył jego dotychczasowy szaro smutny, choć uporządkowany krajobraz dnia,
zasnął na tapczanie pozostawiając niewyłączony telewizor. Obudził się dopiero
nad ranem, kiedy pierwsze promienie słońca poczęły wdzierać się do jego pokoju.
Była to jego pierwsza noc od kilku miesięcy, kiedy po przebudzeniu nie ożywała
poprzez sen ostatniej nocy jego, śp.. małżonka Maria. Tak, więc w zgoła
odmiennym nastroju rozpoczął przygotowania do kolejnego dnia, nadając mu już
nieco inny wymiar. Przed południem wizyta na cmentarzu, za to popołudnia
postanowił spędzić z grupką przyjaciół dawno niespotykanych. Kolejne dni
przebiegały przybierając nieco inny charakter, upodobniając się znacznie do
tych z przed dni żałoby. Wspomnienia o kobiecie i jej problemach z wolna bledły
w zgiełku codziennych zajęć. Tylko czasem podczas wieczornego odpoczynku
powracały na skraj jego myśli. Sam już nie był pewien czy zdołałby ją jeszcze
rozpoznać w ulicznym tłumie. Choć chęć spotkania się z nią nadal się w nim
tliła nie pozwalając do końca wymazać jej ze swej pamięci.
Wiosna przemijała powoli pozostawiając za sobą girlandy
przekwitających kwiatów, rumieniąc się pierwszymi owocami tego roku. Pierwsze
miesiące pracy i intensywność zajęć, jaki sobie narzucił wymazały niemal
zupełnie zdarzenie, jakie tak bardzo go absorbowało jeszcze nie dawno. Mimo
całego zgiełku, jaki niosły wezwania, które sobie wyznaczył, zaczęły go
dosięgać pewne dolegliwości zdrowotne. Ból w piersiach i częste zmęczenie
zaczęły go coraz bardziej niepokoić. A kiedy w rozmowie z dziećmi podczas
niedzielnego obiadu przyznał się do swoich dolegliwości, musiał obiecać, że do
następnego spotkania odwiedzi gabinet lekarski i podda się badaniom. A że
wizyta u córki na niedzielnym obiedzie była już niemal stałym rytuałem, jakiemu
się posłusznie podawał postanowił spełnić daną obietnice. Samochód zaparkował
niedaleko przychodni a kiedy wysiadał z samochodu przez moment wydawało mu się,
że zauważył znajomą mu twarz kobiety, lecz nie potrafi sobie przypomnieć skąd
ją zna. Kiedy podszedł do budynku kobieta zniknęła za szklaną ścianą drzwi.
Kiedy już je pokonał wzrok jego przykuła mała sylwetka chłopca usiłującego
pokonać kręte schody budynku W pewnym momencie dziecko zatoczyło się, tracąc
równowagę zaczęło się obsuwać ze schodów. Znajdując się w bliskiej odległości
pospieszył natychmiast, aby go powstrzymać przed nieuchronnym upadkiem.
Przytrzymując go pomógł mu wejść na półpiętro
Sam jesteś tutaj- zapytał z troską.
Nie proszę pana z mamą, ale ona wniosła mój wózek na piętro-
odpowiedział grzecznie chłopiec.
I nagle spostrzegł znajomą mu postać Beaty- kobiety, jaką
spotkał w zaroślach nad rzeką. Z nieukrywanym zdziwieniem, lecz jeszcze
większym zadowoleniem powitał szczerym uśmiechem kobietę, która zaczynała już
blednąć w jego wspomnieniach. Beata odezwała się pierwsza przerywając milczenie
zaskoczonego spotkaniem Mariana.
Dzień dobry i znowu musi mi pan pomagać – powiedziała
pospiesznie jak by lekko zmieszana.
Dzień dobry bardzo się cieszę, że znowu się spotykamy –
odpowiedział natychmiast szczerze.
Och przepraszam, to mój syn Bartek- kontynuowała rozmowę
jakby nieco zmieszana.
Właśnie przyjechaliśmy na badania, a ja najpierw musiałam
wnieść wózek, a Bartuś miał na mnie czekać – kontynuowała tłumacząc się z
zaistniałej sytuacji.
Rozumie, jak to dziecko, jest nie cierpliwe – odpowiedział.
A mąż nie mógł przyjechać z tobą i ci pomóc z tym wózkiem?-
zapytał.
On teraz pracuje, powiedział, że i tak cały dzień nic nie
robię wiec dobrze mi to zrobi, przynajmniej się nie będę nudziła- odpowiedziała
nieco cichszym głosem.
To, co nadal nic się nie zmieniło – zapytał z zatroskaniem.
A co się miało zmienić? – spytała.
Słuchaj ja mam wizytę u kardiologa za kwadrans poczekaj na
mnie odwiozę cie i sobie porozmawiamy dobrze? – zaproponował.
Nie protestowała wydając się trochę speszona, lecz
zadowolona. Pomógł jej jeszcze z wózkiem na korytarzu i odprowadził pod
gabinet, do którego szła z chłopcem, a następnie pobiegł piętro wyżej gdzie
miał umówioną wizytę. Był bardzo zadowolony z tak nieoczekiwanego spotkania,
teraz ponownie odczuł jak bardzo pragnął spotkać jeszcze tę kobietę. Kiedy po
wyjściu z gabinetu zszedł niżej Beata jeszcze czekała na swoją kolejkę,
poczekał wraz z nią, w międzyczasie powiadamiając kolegę w pracy, że dzisiaj
już nie wróci. Po wyjściu z przychodni pomógł jej się zapakować do jego
samochodu i już w samochodzie kontynuując rozmowę zapytał-
Spieszysz się gdzieś, o której mąż dziś wraca z pracy?
Nie specjalnie, mąż wraca dzisiaj dopiero po osiemnastej, bo
ma pilne zlecenie – odpowiedziała
A więc zabieram cię na kawę do takiej małej restauracyjki
pod miastem, i nie przyjmuje żadnego sprzeciwu- powiedział zdecydowanym tonem
uśmiechając się jednocześnie.
Przecież ci to kiedyś obiecałem- prawda! - zapytał pogodnym głosem.
Kobieta trochę zaniepokojona propozycją wydawała się
protestować, lecz jednocześnie jakby wykazując ochotę na nieoczekiwane
spotkanie.
Tylko nie na długo najwyżej godzinkę – odpowiedziała przyjmując
propozycję.
A dokąd pojedziemy proszę pana – zapytał grzecznie chłopiec.
Za miasto napijemy się z mamą kawy i zjemy po ciachu a tobie
może lody?- odpowiedział pytaniem.
Jak mama pozwoli? – odpowiedział Bartek, zadając nowe
pytanie.
A będą tam konie proszę pana?
A co lubisz konie – spytał zaciekawiony.
Tak byłem kiedyś z mamą w takim ośrodku i były tam takie
małe koniki bardzo mi się podobały, tatuś mi obiecał, ale on pracuje i nie ma
czasu, ale powiedział, że jak sobie kiedyś z mamusią zasłużymy to nas tam
zabierze- odpowiedział pełen szczerości.
A więc zmiana planów jedziemy do stadniny, zobaczysz koniki
– odpowiedział natychmiast podchwytując pomysł, i na najbliższym rondzie
zawracając samochód w przeciwnym kierunku. Kobieta aż podskoczyła zaskoczona
nagłą zmianą akcji.
Co pan robi, dokąd my teraz jedziemy- zawołała zdziwiona?
Po pierwsze, byliśmy już na ty i dla przypomnienia powtarzam
jestem Marian. zawołał śmiejąc się.
A po drugie ten młody człowiek chciałby zobaczyć konie i nie
zamierzam mu w tym przeszkadzać, jedziemy na konie prawda Bartku?- kontynuował
rozmowę jednocześnie zwracając się do chłopca.
Mamo pojedziemy zobaczyć konie – zawołał ogromnie uradowany
chłopiec.
A czy ja tu jeszcze mogę coś powiedzieć – odpowiedział z
lekkim zadowoleniem.
Oczywiści, i najlepiej bardzo się cieszę, że moje dziecko
będzie szczęśliwe- to będzie najbardziej prawidłowa odpowiedz -zawołał
zadowolony ze swojej propozycji mężczyzna.
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek
14 december 2024
Zawiązała naturaJaga