Grzegorz Kociuba, 2 january 2013
przynależeć a jednak wciąż trafiać na dziury
po miejscach miały oczy i twarze wygięty łuk pleców
dłonie czerpiące wodę usta haust powietrza
a jednak pochwyciła je pod wieczór mgła
która wszędzie zastawia niewidzialne wnyki
jakby ktoś szedł ulicą i wpadł do wykopu
albo wędrując zboczem osunął się w przepaść
roztargnione powietrze chwilę się szamocze
poszukuje ciężaru który je wypełniał
ale szybko zabliźnia ranę nieistnienia
czasem w powietrzu coś jakby znak wodny
wyblakła pieczęć skrawek palimpsestu
coś prześwituje świta prawie świeci
otwiera przesmyk gdy mocarna ręka
odwala delikatnie kamień widzialnego
17.12.2012
Grzegorz Kociuba, 2 january 2013
że tu jestem że patrzę że idę że czuję
że próbuję plan jakiś codziennie szkicować
że rozmijam się z sobą że omijam innych
że nie umiem wymówić właściwego słowa
że wciąż mi nie po drodze z tymi co też w drodze
że słyszę jak się we mnie przesypuje piasek
że świat jest mega rzeźnią że kłamstwo że absurd
że ciągle się rozrasta tłum pokracznych masek
że nie umiem na dłużej zamieszkać w eremie
że się lękam że gardzę rozgrzeszam nikczemność
że już ruszył że idzie że pogasi światła
i że wreszcie zapadnie ostateczna ciemność
31.12.2012
Grzegorz Kociuba, 2 january 2013
plamy miast chaszcze ulic wzbierające gęstwiny slumsów
ludzkie kukiełki nawleczone na kłącza
rozpięte na kratownicach coraz szybszych kół
cel jest nieuchwytnym a może tylko oszukańczym mitem
przy którym wciąż się grzejemy z braku lepszego opału
plastry jezior plamy mórz rozpostarte mapy oceanów
na których chybocą się skrzypiące stateczki
a na nich twarze zarośnięte mchem snem pragnieniem
głębia jest nieuchwytną a może tylko wyschniętą studnią
z której próbujemy zaczerpnąć i ożyć
plamy stron kartek ekranów
po których ciągną kolonie liter
tabuny słów o niezliczonych gatunkach
sens jest nieuchwytną a może już tylko wymarłą doliną
ku której wędrujemy i ślad po nas ginie
30.11.2012
Grzegorz Kociuba, 2 january 2013
same czarne owce
każdy pije co chce
Jack Sparrow
dziób okrętu tnie wodę klinga wchodzi w metal
pług w ziemię dłuto w kamień nóż w tkaninę skóry
w głębiach zapadnie wirów otwierają usta
i połykają ciała omdlałe z wysiłku
igła kompasu pokazuje nigdzie
wiatry zastygły niczym mim uliczny
mgła osiada powoli na leniwej wodzie
która zaczyna syczeć jak spieniony metal
księżyc odsłania prawdę a słońce rozstawia
stragany pełne podniet dla oczu i pragnień
na grzbietach prądów zbudzone obrazy
porzucają na zawsze domowe zacisze
sterczą kikuty masztów a dziurawe burty
oglądają swe rany w cynowej poświacie
w oddali plamki świateł karnawał ogników
odgłosy zdradzające zabawy Tortugi
05.12. 2012
Grzegorz Kociuba, 2 january 2013
piszczele gałęzi i drgawki ostatnich liści na wietrze
szkielety prehistorycznych stworów na które trafiasz
zwykle pod wieczór gdy mgła wyprowadza na spacer
masywne cielsko
warstewki lodu na źrenicach i sople
wewnątrz ciał pełnych jadów znużenia i zgiełku
gdzie nie staniesz od razu wyczuwasz ślizgawkę
więc ostrożność która i tak przed niczym nie chroni
czasem grzane wino brata się z krwią
robi się wtedy żwawo i przestronnie jednak nie na długo
gdyż odłamki szkła potrafią przedziurawić
nawet najszybszy płomień
30.11.2012
Grzegorz Kociuba, 7 october 2012
jak tu zamieszkać w drzewie otwartym przez piorun
panika drzazg kolców odłamków włókien
które przed chwilą płynęły korytem pnia
a teraz przypominają kopnięte mrowisko ścięte mrozem
wobec drzewa otwartego przez piorun
rozpłatany wół Rembrandta albo Soutine’a
to prawie legowisko witające wędrowca
obietnicą wytchnienia w gnieździe snu
jak więc zbliżyć się do drzewa otwartego przez piorun
może drzazgą naciąć skórę
i zawrzeć spóźnione braterstwo krwi
albo wydać siebie na pastwę kolców
bo tylko cierniem można zszywać ranę
która jątrzy i jątrzy w każdym z nas
17.08.2012
Grzegorz Kociuba, 6 october 2012
tyle kotwic chybocących na wietrze
i ani śladu lądu
25.08.2012
Grzegorz Kociuba, 6 october 2012
kręgi na stawie zanikanie w dreszczach
a może opadanie i przemiana w ciemność
stopa na skale dłoni wymyka się lina
i ciało na kamieniach jak zgubiony sweter
w pubie u zbiegu ulic czekam na kogoś
kto spiesząc na spotkanie nie oczekuje nikogo
19.08.2012
Grzegorz Kociuba, 6 october 2012
kiedy ledwie wyczuwalne drżenie zaczyna występować z brzegów
oczy mogą co najwyżej brodzić w rojach motyli
które przylatują nie wiedzieć skąd
i mnożą się z prędkością zaciekle pracującej kopiarki
szczeliny w ścianach nagle ożywają
i pełzną w stronę korzeni
jakby glina pomyliła się im z gniazdem
a piasek ze źródłem
ręce wiszą wzdłuż tułowia jak uschnięte liany
gdzie im marzyć o przymierzu z dłonią
albo o splataniu w powietrzu mostów
po których idą błękitni wędrowcy
czółna krwi ciągle płyną
ale oddychają z wysiłkiem
bo niewidzialny oścień
kaleczy ich dna
kiedy więc ledwie wyczuwalne drżenie mnoży sieci
z prędkością wściekle pracującej kopiarki
szykuj ząb grzechotnika albo kolec skorpiona
bo nie wiesz ostatecznie którego przyjdzie ci użyć
17.08.2012
Grzegorz Kociuba, 6 october 2012
jeszcze nie zmierzch raczej ospałość letniego popołudnia
które zaległo w śpiącym kocie wtulonym w brązowy koc
tyle jeszcze kierunków stron rozwidleń skrzyżowań
gdy jednak przyjrzeć się im z bliska
przy wielu z nich można zauważyć znak ślepej ulicy
masywne tau które nie kruszy już skał
jeszcze nie panika ale już solidnie zagnieżdżony lęk
przechodnie niby przechodzą domy niby stoją
słowa się słowią a gesty odbywają swe codzienne rytuały
wystarczy jednak trzask pękającego na mrozie pnia
albo rzężenie dachowej więźby na wietrze
żeby włókna drgawek zostały wprawione w ruch
jeszcze nie bankructwo ale już pośpieszna wyprzedaż ryzyka
żeby ratować rzecz trwałą - chwilową iluzję pewności
a przecież wiatry wieją morza się mnożą głowy główkują
jak tu innym głowom wybić z głów to co lęgnie się w ich głowach
głaszczesz skórę drzewa a tu drzazga otwiera ci żyły
otulasz główkę dziecka w której być może kiełkuje mord
jeszcze w pozycji pionowej ale już z ciągotami do zalegania
solidne marszruty codziennych polegiwań
antrakty leżeń skreślające kawałek po kawałku
fabuły zdarzeń scen i epizodów
wytrwały trening aby nie zostać zanadto zaskoczonym
kiedy nadejdzie kiedy teraz i już
17.08.2012
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.