14 may 2010
Całkowita paranoja
Jeden z braci Karamazow był sukinsynem, teza
łatwa do udowodnienia. A tu wciąż pada, za przyczyną
moich dziurawych butów i nagromadzenia cumulonimbusów.
Czas uciekać, zza rogu korytarza tłumek kolarzy w obcisłych
spodenkach. Proste skojarzenie z baletem i bladość na twarzy
zakwita. Takie jezioro łabędzie na peleton i bidon.
Z napojem energetyzującym.
Jakby prąd miał coś wspólnego z tym szaleństwem. Tymczasem
pod sklepem na bieżąco rozgrywa się scena Szekspirowska,
albo zwyczajne mordobicie.
Kwestia smaku i paru dupereli zbędnych do życia.
Jestem chory na paragrafy, tkwią drzazgą w oku.
Przez tę ślepotę nie trafiam do ubikacji, ustawicznie
potykam się na progu. A wczoraj, przykładowo, spędziłem noc
w cudzym łóżku. Zresztą może była to izba wytrzeźwień,
dla wytrawnych holików.
Skutek był raczej odwrotny, zataczam się pomiędzy piwnicą a strychem.
Prawdopodobnie to będzie jakieś sto lat bieganiny.
Zważywszy na nagie fakty. A listonosz zamurował wyjścia ewakuacyjne,
których tu nigdy nie było.
19 december 2025
wiesiek
19 december 2025
Jaga
19 december 2025
steve
19 december 2025
steve
18 december 2025
wiesiek
15 december 2025
Jaga
14 december 2025
wiesiek
14 december 2025
jeśli tylko
12 december 2025
wiesiek
12 december 2025
Eva T.