iska36, 13 may 2013
prześwit mgnienie
a biel czernią zegara
łamana wskazówka
szlif marszczonej twarzy
wreszcie bieg w postój
a czystość myśli nie tylko dziewicom przystoi
bo zawsze jak nigdy nikogo
szum grzmot
wysoki lot wiatrem czesany
gdzie kwiat strącony
i chodnik butem zdeptany
jak zawsze każdy każdego
iska36, 13 may 2013
wysadzili ją potomstwem cherlawym
starzejących się dębów i brzóz w menopauzie
bezładna serpentyna z brakiem dbałości
splątała ścieżki do twego odkrycia
mieszanina wody i czarnoziemu kusi spacerem
między otulonymi samotnością mogiłami
a na skraju błota jesteś bezimienny ocalony
z jedyną linijką do odczytania " obronił "
bez płomieni rozgrzewających wspomnienie
bez krzyża ciosanego ludzką troską
bez jednej "zdrowaśki" przy święcie
iska36, 1 august 2010
zamknęłam drzwi na cztery słowa
bo skrzypieć dla mnie nie chciały
zgasiłam gwiazdy w ciemności się schowam
a to przed gościem niespodziewanym
pytałam fusy co w szklance mieszkały
o mały smutek gdy przybył taksówką
z łyżką skłócone zachichotały
że raczej zostanie na krótko
tak ze mną gości jesień już drugą
drzewo w ogrodzie zasadził
nigdy nie jest nam razem nudno
i wiem że ten nigdy nie zdradzi
iska36, 1 august 2010
znaczenie dwóch ulokuj we mnie
słów co dzikością uwodzą
podniebne szlaki zachowaj na jutro
i żale odbierz
daremne
słów co dzikością uwodzą
nie daj roztrwonić nikczemnie
odbierz fale umysłu gorące
znaczenie dwóch ulokuj
we mnie
odbierz fale umysłu gorące
i ostudź zapał ostatnim złączeniem
znaczenie dwóch ulokuj we mnie
i żale odbierz
daremne
iska36, 1 august 2010
Ojcze podbno gdzieś w Niebie.
Spoglądam i nic
tylko kominy opędzają się od dymu.
Ktoś mówił - płaczesz
niby skała, a nie zbudujesz kościoła.
I tylko kielich napełniasz
bym piła wytrawnie
za winy własne, cudze grzechy.
Mnie znowu chleba Twojego brakuje
nakarmię się ciałem
być może skosztujesz.
Nie odpuszczam bliźnim
bo nie jestem Tobą
nie kocham braci
cóż oni mi mogą?
Wiesz
znalazłam drzewo
i gwoździe weń wbijam
każdego ranka jestem niczyja.
iska36, 18 july 2010
obok kartonu miał ogród skopany
wczorajszym kamaszem, z nową podeszwą
dwa grosze w kieszeni, na jutro schowane
i drogę do przejścia, w butelce zamkniętą.
mrugnął do gwiazdy za paskiem przypietej
z wielkiej krainy bezdusznych sputników
i mleczna droga w żużlówkę zaklęta
w jednorazówce zaś nosił, szkic krzyku.
jednej jej nie miał, choć myślał, że była
najistotniejszą ze wszystkich własności
krucha, ulotna, właściwie nie warta
żeby na rękach ją nosić.
jednej jej nie miał, choć myślał, że była.
iska36, 18 july 2010
darujesz mi drzewo w zmęczone ramiona
własną golgotę na pietrze ustawiasz
głowa od grzechów
a na niej korona
za trzecim podejściem upadam.
Nie mam sumienia na płaszczu z purpury
zwykle w fotelu zasiadam
wraz z trzecim gwoździem
szybuje do góry
kolejna zdradzona zasada.
Tak moja własna droga do śmierci
trzynastą stacją gdzieś w życiu
odchodzi w niepamięć z namiastką pamięci
i płonie ciszą znad krzyków.
iska36, 18 july 2010
Napiszę o spokoju,
skreślę dwa słowa o ciszy.
O zapachu, wbijającym w nozdrza wilgoć z oka.
Płacz jest bezwonny, pamiętasz matko, a cisza bezgłośna
Krzyk bezimienny jak twój ból – niezmierzony, bezkresny.
Napiszę o starości, przeleje na kartkę mądrość z latami
O wytchnieniu, przynoszącym w dziurawej reklamówce czas
Co pozostał wam ojcze, nie nosisz zegarka , unikasz miejskich
Nie ufasz środkom komunikacji publicznej – poczekasz w kolejce.
Napiszę o miłości, wyniośle zawołam niech wraca
O spełnieniu wciskającym rozkoszne kołatki w mięśnie
Samotność nie krzywdzi , mówiliście, nie tchnie oddechem
W wyschnięte usta, nie ożywi – moja miłość – matko i ojcze –pustka.
iska36, 17 july 2010
Tyś mnie wywiódł
z ziemi niczyjej
do domu niewoli.
Pamiętałam.
W starym dębie ukryty
bacznie śledziłeś codzienną depresję.
Spętałeś obietnicą że do śmierci
a z rąk przyjaciela ginąć kazałeś.
Gorejąca wizja
i dziesięć tablic
zamaszystym gestem
więc nie mam bogów cudzych
szanuję matkę
poszukuję ojca
kazałeś z miłością
jestem Magdaleną
z poobijaną twarzą
i kamiennym oddechem.
Ziemia obiecana
pośrodku Morza Martwego.
Nic do jedzenia
iska36, 17 july 2010
ktoś ci się wmieszał
długo majstrował
dwa machnięcia pędzlem
tam gwoździe
i czytelny wreszcie
- Twój Dom.
tu ciągle obczyzna
a ten nad głową
złośliwie wpycha za nawias
(nie bardzo matematyczny)
rozdarte sklepienie
kaleczyło zasadę
ciągle sidła
wilcze doły
nawet syn (nie)błogosławieństwem poczęty
a tam...
tam każda poduszka
dusi dni poukładane
na półce między skarpetkami
i ten spokój
w przedziurawionych rękawiczkach
na zakrętce
szampańskiej zabawy
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 november 2024
0023absynt
27 november 2024
0022absynt
27 november 2024
Jedno pióro jest ptakiemEva T.
27 november 2024
Mgła ustępujeJaga
27 november 2024
Camouflage.Eva T.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
0019absynt