28 january 2011

niewidzialny bałagan

Wchodzę do pokoju, zapalam światło i z otchłani ciemności wynurzają się przedmioty. Był nieporządek, nie powiem. Ale chodzi o coś innego. To proste doświadczenie z pokojem – które w Europie może nocą wykonać niemal każdy dobry obywatel, którego stać na opłacenie rachunków za prąd – przypomniało mi o niedawnej lekturze, przez którą – przyznam – brnąłem z trudem; ale jedno zdanie było dobre. Chodzi o to, że Winfried Georg Maximilian Sebald w książce Austerlitz napisał zdanie o tym, że otacza nas mrok i tylko niektórzy malarze i filozofowie mogą ten mrok do pewnego stopnia przeniknąć spojrzeniem i myślą. Przeczytawszy, pomyślałem od razu, że mam do czynienia z dobrą książką i z dobrym pisarzem (a było to jeszcze zanim zacząłem brnąć). Potem nastąpiło wspomniane pogorszenie wrażeń czytelniczych, ale pogorszenie lektury nie obciąża autora, raczej czytelnika – to jest moja przykra przypadłość, że jeżeli książka nudzi mnie dłużej niż trzy strony (a właściwie dwie, czasami jedna, a w niektórych przypadkach wystarczy akapit, zdanie, słowo, zapach – trudno powiedzieć od czego to zależy, nie wiem), to ją po prostu odkładam i już nigdy nie wracam. W ten sposób odłożyłem już wiele wielkich, aczkolwiek momentami nudnawych dzieł i porobiłem sobie dziury w świadomości kulturowej (nie zdałem na przykład testu Umberto Eco z Imienia róży. Sto stron beznamiętnego opisu gotyckiego portyku, taaa). Trudno.

Sebald był ostatecznie pisarzem niemieckim, dzielił niemiecki pesymizm a także protestancką tonację myślenia i odczuwania z wieloma przedstawicielami swojego narodu (a w przypadku Niemiec idea narodu ma swój ciężar), między innymi z Heideggerem, który w dużej mierze jest ojcem duchowym dwudziestowiecznej Europy. Mrocznym ojcem. Sebald dopuścił się jednak odstępstwa, przedłożył malarzy i filozofów nad muzyków i poetów (poza tym wyemigrował do Anglii). Poza tym otwarcie przyznał, nie wiem czy do końca szczerze, że od niemieckich profesorów nie nauczył się po prostu niczego.

Więc przeczytałem to zdanie, a było to wtedy, kiedy nie mogłem zasnąć a moja poduszka raz okazywała się zbyt płaska, innym razem zaś – gdy starałem się ją spiętrzyć – stawała się twarda jak kamień. W związku z tym, następnego dnia obudziłem się przedwcześnie i po dopełnieniu – w stanie pewnego zamroczenia i nieznacznej ociężałości – wszystkich obowiązków związanych z dziećmi i żoną, położyłem się żeby poczytać. Po kilku minutach dosyć owocnej lektury odłożyłem książkę i osunąłem się w sen. Było już zdecydowanie jasno i przedpołudniowe słońce grzało mi głowę, gdy zapadłem w jeden z tych rzadkich snów z których nie tyle nawet nie chcesz, co nie do końca możesz się obudzić. Wszystko oblewała złocista światłość, a skąpane w niej postacie uprawiały seks analny. Byli to mężczyźni, dwóch mężczyzn; jednym z nich byłem ja, ale nie do końca. Drugiego mężczyzny nie znałem, pamiętam tylko że był to młodzieniec o jasnej, złocistej skórze i chłopięcym uśmiechu. Obudziłem się po godzinie z poczuciem dobrze spełnionego doświadczenia mistycznego, ale natychmiast ogarnęły mnie rozterki, czy aby na pewno w doświadczeniu mistycznym może pojawić się seks analny. Rozterki te przebijały się jednak z trudem przez świetlistą łunę błogostanu, w który popadłem na dobre pół godziny – wtedy czasu nie mierzyłem, dopiero później. Ale do czego zmierzam. Możliwe, że nie ogarnia nas mrok, lecz świetlistość, przez którą jeszcze trudniej się przebić niż przez mrok (i ku czemu mięlibyśmy się przez nią przebijać?). Sebald daje nadzieję, że światło do pewnego stopnia wybawia nas od mroku, ale światło może nam też namieszać. Światło to po grecku fos, ale jest w grece także słówko delos (jasny, widzialny, rzucający się w oczy), od którego pochodzi delirium. W łacinie mamy dwa słowa: lux i lumen. W kwestii światła język się zwielokrotnił. Za wielością słów stoi wielość doświadczeń świetlistości. Nie każda jasność to claritas. Trudno powiedzieć. Być może rację ma na przykład Goethe i trzeba raczej słuchać. Co nie przeszkadza mi (i co nie przeszkadzało także Sebaldowi) żywić nieodparte przekonanie, że niektórzy malarze otwierają przed nami i w nas niewidzialne drzwi. Z filozofami jest różnie, ale ich trans jest bardziej intelektualny.
Istnieje w każdym razie obawa, że niczego nie wiemy.



other prose: niewidzialny bałagan,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1