2 december 2011
Samozadowolenie
Odkrywszy  nowe możliwości, szczękę opuścił ku ziemi i tak pozostał. Ino
 kropla  nieustannie kapiącej śliny z kącika ust jego była czasem 
wkurwiająca,  toteż ocierał ją skrupulatnie rękawem koszuli. A 
zdziwienie jego nie  miało końca. Każdy wers czytawszy podwójnie bez 
zrozumienia wzbudzał w nim nerwy i ścinał skórę na przedramionach, a 
palce u rąk przeczesawszy włosy na głowie coraz bardziej mokre się 
stawały podobnież do oczu, z których kapać zaczęło.
Nie wiedział czy płacze ze szczęścia czy z rozumu.
Kowalem swego losu jesteś - dziadek jego powtarzał za życia, a on 
nie wiedział co dziadzio na myśli miał, wyciskając przez sztuczne zęby 
słowa soczyste jak nabrzmiała w słońcu pomarańcza.
Wiele razy później słowa owe analizował i stwierdzał, że nie mają 
ukrytego sensu, a w czasach obecnych mu, nie zawsze mają rację bytu. 
Tudzież kowala ze świecą było szukać, a konie biologiczne na mechaniczne
 ludzie chyżo zamieniali.
Na kartę zasianą czarnymi jak węgiel i jak mrówki małymi literami 
patrzył. Powieka lewa drgała na jego niebieskim oku rytmicznie jak w 
salsie pupa na boki drga pięknej tancerce. A tęczówka jego malała raz a 
raz otwierała na oścież źrenicę utopioną w grubej warstwie łez słonych 
jak morze Martwe.
Bież co los Ci daje i nie narzekaj, bo gorzej być może niż jest i 
być lepiej zawsze może być niż teraz jest - babcia mu powtarzała w 
rodziców akompaniamencie. Więc brał jak leci, a leciało całkiem snadnie.
 I te konie mechaniczne leciały a na nich nimfy niebiańskie rudowłose, 
blondynki i czarnowłose w spódnicach kusych i rozpieszczone jak bicz 
dziadowski z kurwikami w oczach co nęciły go nie raz i nie dwa.
Pokusom ulegał jak mało który dzieciak z podwórka, choć straszono go
 chorobami i kaktusem na dłoniach, ulegał, nie wahał się ani razu i ani 
razu nie wahał się nie wahać.
Solanki kropla po brodzie mu spłynęła z ledwo słyszalnym chlustem 
odklejając się od skóry i spadając na leżący pod nią banknot najwyższego
 nominału pieniędzy, które raz są a nie ma ich raz, bo rzeczą nabytą są i
 bywają w portfelach lub nie jako papierki. Uczyła go wydawania matka z 
siostrą, wbijając w łepetynę za młodu, że wydawanie na głupoty sensu 
większego nie ma, toteż nie golił się chłopaczyna maszynkami 
jednorazowymi, bo wydawanie na głupoty sensu nie miało. Broda 
kilkumiesięczna i zarost trzydniowy to jego bajka była na co dzień a 
kasa wtopiona w plastik była zwykle nienaruszony.
Ze szczęścia płakał - pomyślał przez chwilę sam o sobie, bo kącik 
ust jego podniósł się w uśmiechu, bo radosny był to człowiek o spokojnym
 usposobieniu, a uśmiech z gęby jego nie schodził co dnia. Wiedział 
doskonale, że takim podejściem łatwiej zyskać przychylność ludzi i 
łatwiej przez życie iść. Bał się tylko czasem zmarszczek mimicznych lub 
wyśmiania, że niby go za debila wezmą, że się cieszy nieustannie jak 
głupi do sera. Zmarszczek nie miał i wiedział ze mieć długo nie będzie, a
 radość w sercu i na ryju nosił, bo go tak brat starszy nauczył. Obaj 
amanci. Z nieskazitelnymi zębów szeregami w twarzach ich.
I oto ryczał jak dziecko z radości, wstrząsany co rusz 
pochlipywaniem. A łzy jego dawały wyraz najwyższego stopnia zadowolenia,
 bo oto właśnie dano mu szansę na samorealizację i samozadowolenie nie 
mylić z masturbacją.
3 november 2025
wiesiek
2 november 2025
absynt
2 november 2025
wiesiek
2 november 2025
ajw
1 november 2025
wiesiek
31 october 2025
Jaga
22 october 2025
Jaga
21 october 2025
Jaga
20 october 2025
ajw
20 october 2025
ajw