Deadbat, 10 august 2020
Nie ma takiego miejsca które nie można opuścić
Nie ma takiej prawdy której nie możesz porzucić
Nie ma takiej drogi którą nie możesz nie pójść
Nie ma takiej ciszy której nie można zakłócić
Nie ma takiego piękna którego nie można zohydzić
Nie ma takiej wartości której nie można podeptać
Nie ma takiej słodyczy której nie można goryczy pełną uczynić
Nie ma takiego światła którego nie można przed oczami zakryć
Nie ma takiej muzyki której nie można wyciszyć
Nie ma takiego smaku którego nie można odebrać
Nie ma takiego celu który nie można porzucić
Nie ma takiej świętości której nie można zbezcześcić
Nie ma takiego życia którego nie można pozbawić
Nie ma takiego sensu którego nie można bezsensownym zrobić
Nie ma takiej odwagi której nie można lękiem i strachem napełnić
Nie ma takiej łagodności której nie można przemocą zniszczyć
...
Nie ma takiej pustki której nie można wypełnić
Nie ma takiej ciemności której nie można rozświetlić
Nie ma takiej ciszy której nie można piękną muzyką nasycić
Nie ma takiej brzydoty której nie można rozświetlić pięknem tak jawnym choć przecież ukrytym
Deadbat, 1 october 2023
Spójrz na otaczający cię obłęd
Na to szaleństwo nazywane życiem
Na absurd początku czegoś co wraz z narodzinami
przynosi na świat zapowiedź swojej własnej zagłady
I zobacz mój smutek
Och
Zwróć swoją uwagę na wolnego ducha
Jakże poniża go trwanie w tym ciele
z wszystkimi jego pragnieniami i ograniczeniami
Spójrz na własne więzienie
Unosi cię umysł wiotki
Lecz ciało pełzać w prochu musi przez czas pewien
czas krótki gryźć musisz i przeżuwać ziemię
Tyle razy gryzioną już i żutą przez innych
Których nie poznałeś
Umysł twój nawet teraz drąży świateł korytarze
z czasem chylą się one ku niebytowi i walą nieodnawiane
a jego zęby stępieją starte w proch którym się ciało żywi
lecz i wtedy trwać musi dalej aż się nie rozpadną całkiem
żarna jego ciała
Oto życie całe czynić ono pragnie na własną modłę
i pomimo znaków czynienie go pociąga niczym ćmę bezrozumną
Lecz
Och
jakże rzadkie
są chwilę gdy czyni prawdziwie
Dlatego niechaj czyny twoje będą niczym najczystsze klejnoty
dzieła twe niczym gwiazdy własnym bijące światłem pośród mroków nocy
na przekór bezdusznej otchłani
co nie dba ani o żywych ani tym bardziej tych co już umarli
Niechaj goreją jak słońce pośrodku chłodu pustynnej nocy
Jednakże
Och
Niechaj nie świecą one cudzym blaskiem
niech nie będą niczym marne świece co dymią i syczą dusznych bagien otępiającymi parami
tylko wówczas twych klejnotów prawda i piękno uzdolnią cię
abyś trwać mógł w jasności każdej chwili życia
Deadbat, 26 april 2023
Kropla rosy rozgwieżdża krawędź
wiosennego płatka
Nie smuć się i nie gniewaj
kiedy zmoczy ona twoje palce
Deadbat, 13 september 2020
Żyje zgorszeniem
Zgorszeniem księciem rycerzem który ratuje księżniczkę
aby następnie sprzedać za grosze do niemieckiego burdelu
Zgorszeniem ludźmi z ustami pełnymi wzniosłych ideałów
pozwalającymi innym umierać z głodu na rogu tej samej ulicy
Zgorszeniem zakamuflowaną merkantylizacją wszelkich postaw
bytów i wartości poza najbardziej podstawowymi
zgorszeniem fanatyczną religią przeróżnych stronnictw politycznych od prawej do lewej
- tych chyba nawet bardziej obłudnych lub programowo głupich
bez cienia współczucia skazujących na cierpienie całe grupy
Zgorszeniem żyję naszą faktyczna zgodą na cierpienie
o ile nie można z nim bezpośrednio połączyć mnie czy ciebie
Żyję także zgorszeniem sobą
Swoją bezczynnością rozwlekłością niemocą
i ucieczką w słodką beztroskę
chętnym zamykaniem oczu
kiedy nie mam już sił i chęci wciąż patrzeć na ludzkie poniżenie
Kiedy co raz ktoś krzyczy mi do ucha
co już wolno a co nie robić myśleć czy powiedzieć
Wiem że jeżeli się nie podniosę
Wiem że jeżeli nie zacznę walczyć
sam w sobie
o prawdę siebie i prawdę ciebie
Jeżeli tego nie zrobię
I jeśli ty nie zrobisz nic więcej
Jak odróżnimy ciemności od świateł
Jak połączymy przeciwne żywioły
Jak kiedykolwiek miałoby być lepiej?.
Deadbat, 22 june 2020
Upadłem
Nikt nie podnosił
Wzleciałem
Nikt nie odpowiedział
Myślałem
Lecz tylko wydawało mi się że myślę
Otacza mnie świat w którym prawda
to mozolnie produkowany szkielet
obleka się go w ciało doktryn
i robi makijaż
mniej więcej dokładnie
trzeba przecież coś rzucić i sępom
Żyję w świecie w którym najwyższa władza
To ten co kieruje największym biznesem
Jak dawniej równi są słabi nieświadomi bezradni
i w większości
Równiejsi patrzą na nich z lękiem wyższością i pogardą
O ile w ogóle patrzą w tym kierunku
Jak zawsze silniejszy pomiata słabszym bo taka jest kolej dziejów
Taka jest naturalna konieczność
a my poza tym przecież chcemy też być eko
Prowizoryczne życia trzymają się przez chwilę wątłej gałązki
zanim spadną wprost w ogrody nicości
i w groby otwarte niczym dzioby żarłocznych kruków
Spójrz tylko jak się wiją, jak toczą swój dom
w walce o przetrwanie w trosce bezustannej
w tej czy innej nieswojej betonowej dżungli
Nie dla nas światło gwiazd radości bezczasu
Nie dla nas skrzydła wolności wolność nas przeraża
Nawet krzycząc za nią tak naprawdę jej nie chcę
Przecież
Nadmiar wyborów zabija na najlepszy możliwy nadzieję
A ileż pożądań zniszczy zrozumienie
I jasnym naraz przestaje być światło które mi zawsze świeciło
Pozostajemy w ciemności choć otoczeni blaskiem
którego chłód nas rani mimo swego żaru
Zostajemy zwierzęcy otoczeni kulturą
I choć mamy oczy
nie umiemy patrzeć
Wmawiamy sobie
z tępym uporem
że siła wystarczy
aby wsiąść to wszystko
co nie da się siłą
Pozostaje nadzieja że za obłudy chmurą
Ktoś przecież z miliardów kamień szczęścia odnajdzie
nim bezzwrotnie zgaśnie
To moja modlitwa
przyjmij ją
Jeżeli jesteś
A jesteś bo wątpię
Deadbat, 28 april 2021
Wypierdalać
Wy wszyscy co z pożogi serca i ludzkiej tragedii czynicie nędzną farsę ku uciesze gawiedzi
i ci co ludzkie nieszczęście przeliczacie każde na dolar lub franka
z bezdusznym skrupulanctwem
Wypierdalać
Wy co odgrywacie współczucie w głębi serca ciesząc się że nie was jakieś zło dotknęło
Wypierdalać
Wy wszyscy którzy w imię poprawności i doraźnego interesu głośno nie przyznacie kolorowi właściwej mu barwy
I ci którzy przemilczacie zło każde choć na waszych popełnione oczach ponieważ wiecie że nikt nie śmie was potem oskarżyć
Wypierdalać
Wy którzy tak miłe potraficie wkoło sprawiać wrażenie i czar swój roztaczać na wszystkich wokoło aby zaraz pobiec i donieść z głęboką z tego faktu czerpaną źle skrywaną satysfakcją niszcząc zaufanie najgłębsze
Wypierdalać
Stręczyciele prawdy dla których jest o tyle ważna o ile zysk dla was oznacza więc o innej milczycie
Wypierdalać
Prostytutki męskie i żeńskie które co gorsza nie tyle nawet ciało swoje bez oporu sprzedacie co coś na kształt duszy dla doraźnych zysków a tak naturalnie, jakby to było odzienie
Otaczam was teraz swoim gniewam, złą wolą i waszego cierpienia prawdziwym pragnieniem
dlatego w tej chwili taki jak wy i ja sam jestem
i jedno tylko słowo mam wobec tego dla siebie
Wypierdalaj
Deadbat, 19 june 2021
W ciężkiej opresji
w koleinach żyć wszelkich
pędzimy obcym metrem
w nieznane przystanki
Jak na ławce siądziesz
i zieleń parku otoczy cię
girlandami barw wszystkich
opadnie na oczy
pochwyci twe serce
fontann sztucznymi ogniami
mrocznymi witrażami przedwiecznych kaplic
pachnących wilgotnych kamieni
niemymi świadkami i sędziami krwi twojej
krążącej jeszcze w ciele żywym ogniem
jeszcze niesprzedanej
Poskręcanym czarnym metalem
zgrabnie młotem ręcznie formowanym
na podobieństwo pnączy i lilii
w momencie pełnej chwały swojego rozkwitu
oddech zjednoczysz z przelotnym zefirem
I plamki światła odnajdziesz
równocześnie zapragniesz je schwytać
Te zaraz obok ciebie
i te w twarzach które rozpoznajesz
I tej twarzy nieznanej niespodzianie spotkanej
pełnej magii niecodziennej
której pojąć nie zdołasz
przed czasem
O jednym pamiętaj
Ciesz się tym towarzyszeniem
zanim dzień się skończy
i to nieświadome siebie światło przeminie
i zgaśnie
Deadbat, 11 may 2021
I posiadł ciało
Jedna z miliardów szumiących trzcin
Świadomay drogi wzrostu
mniej powstającej łodygi i gdzieś tam korony
W ukryciu jego korzenie
W wiecznie płynącej chłodnej wodzie rzeki
Tam gdzie powietrze cień i światło
Błąkają się bezbłędnie
Błądząc w nieustannym tańcu
Odwiecznej harmonii
Zginał je wiatr jak inne
Nieświadomy
Płynął z jego prądem
Pochylał wespół z innymi
Kłaniał dostojnie i równo
Tak jak setki obok
i jak innych tysiące
Odbijał od wodnej tafli
Dumny bo jednakowy
Tak samo przecież pochylony
A na skraju kępy
Sterczał ukośnie suchy badyl
Prosty bo pozbawiony wiechy
Nieczuły przez to na pchnięcia wiatru
Osamotniony i zdziczały
Brzydki swoją odmiennością
Niedopasowany
Prawdziwa zakała idealnego świata
Deadbat, 23 august 2020
Patrzę teraz na tą ulicę
szaleństwo krąży bezgłośnie
Patrzę na brukowany chodnik
szaleństwo patrzy wraz ze mną
Patrzę na kamienny sześcian chodnika
szaleństwo ciąży w moich myślach
w głowie tętni cicho nadzieją że być może
wieczór swoim chłodem ugasi upał
oszalałych i zdziczałych myśli
Lecz szaleńczy bieg serca jedynie
każe cisnąć brukiem
Wkoło miliony spokojnie umierających ciał
wokół tysiące rozjaśnionych lamp
aktualnie nie świecą nikomu
niemo służąc wszystkim
Kiedy wchodzę w cichą śmierdzącą ciemność
łuk kamiennej bramy pochylony nade mną
trwa
na złość czasowi bez pamięci czasów
I oto jestem
na zamku
Już mogę
Podejść do kamiennej ławy na środku ogrodu
podnieść z ziemi rozsypane myśli
i w kalejdoskopie co miga prawdą tak zabawnie
czasem tak zwodniczo lecz nigdy naprawdę
ułożyć kolejny plan kolejne równanie
potem go niczym magiczne zaklęcie całą mocą
nasycić wzbudzając ostatnią nadzieję i wiarę
Deadbat, 6 september 2020
Światło i ciemność w wiecznym wirują pędzie
zderzają się z sobą i z ich czułych objęć
Z ich nieświadomego pełnego gracji tańca
pył czasu przenika w światy
gdzie zdarza się życie
Nie jest niczym innym niż to z czego jest złożone
ma składniki te same jednak połączone
tworzą nową jakość stapiając się w chwile trwania
Oto bieżąca miejscowa entropii anomalia
układ próbujący zatrzymać nieuniknioną
utratę wszelkiego światła ciepła energii
Oto strumień życia wielki
Niczym potężna fala złożona z fal tysiąca
lub przedwieczny huragan spleciony z milionów zefirów
Piramida w której każda cegły okruch najdrobniejszy
z mocy wszystkich i każdą dostępną mu siłą
walczy z nieuniknionym
czasem i przemijaniem
aby w domu jego razem trwać mógł i działać
jeszcze tą chwilę
i jeszcze tą następną
rodzić się i umierać dla siebie nawzajem
Jeżeli to nie jest miłość
To nie wiem czym jest wcale
Jakże krucha jest jego konstrukcja
Jakże delikatna równowaga tkwi u podstaw trwania
jego świętej komunii nieustannej
Ten cud życia człowiek który choć go nie rozumie
śmie traktować niczym przedmiot by użyć dla siebie
dawnymi czasy pochłaniał by sam przetrwać
lecz teraz
pożera dla miłych mu doznań z samej jego konsumpcji
Brak wyżej stojącego niż ja organizmu
pozwala mi sądzić że mam prawo do czyjegoś ciała
sami je sobie przyznaliśmy wieki temu
bez żadnej refleksji co znaczy w istocie
zgoda na śmierć uznanych na wstępie
za mniej rozumne istot
(nie osądzi nikt przecież zwycięzcy)
Tak myśleć może jedynie życie które samo siebie nazwie
Koroną Wszelkiego Życia
Człowiekiem
Ostatecznym Drapieżnikiem
Jakże więc tolerować moglibyśmy inną
równą sobie istotę lub stojącą wyżej
Jakie jeszcze prawa nadamy sobie sami
nawet wbrew samej naturze materii ciała jaźni
jak daleko zbłądzimy w samookreśleniu
zanim rozpadniemy w nicość i chaos bezwładny
na żadnej prawdzie poza chęcią użycia nie oparty
Popatrz na człowieka
spójrz jak szamocze się warczy i gryzie
walcząc o samozbawienie samouwolnienie
Kiedy ze ślepego zwierzęcia jest w nim wciąż tak dużo
i zysk chwilowy przekłada tak wielu ponad sens każdy
Kiedy już zwątpiwszy we wszelką nadzieję
Nieoczekiwanie i wbrew wszelkim planom
z chwilą gdy zawieszonego w pustce znajdzie siebie
samozagłada jedynym pozostanie celem
czy znajdzie ucieczkę
pomiędzy samopodpaleniem
a chwilą nim spłonie niczym cienki skrawek siebie
W tej chwili dla jego bytu sensu najważniejszej
nie mogąc już w żaden sposób liczyć na siebie
czy będzie ratunek
Czy nadejdzie Boskie oświecenie
Czy niebyt okaże się prawdziwie jedynym słusznym i właściwym celem
Ziemia jest tylko jedną małą kroplą błękitu
Lecz ludzie są ślepi i nic tego nie zmieni
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma