17 october 2016
Wersja robocza jednego z rozdziałów mojej książki
Wersja robocza jednego z rozdziałów mojej książki. Jestem ciekaw Waszej opinii.
_______________________________
Po ostatniej kłótni z Martą powinienem się czuć winny, ale jest inaczej. Jestem mocno wkurwiony jej podejściem do całej sytuacji. No dobra, może i zawiniłem, może wyszedłem na aroganckiego dupka, olałem ją, ale jak mam być szczery to ratowałem tylko swój tyłek. Pierdolić! Chuj z tym! Jestem, jaki jestem i nikomu nic do tego! Jednego tylko nie potrafię zrozumieć. Dlaczego nie stanęła po mojej stronie? Wie doskonale, do czego zdolny jest Amadeusz, chronicznie go nie trawi, a pomimo to, broniła jego! Dobra, rozpierdoliłem jego związek, ale przecież nie specjalnie. Chociaż? Mniejsza o to. To miał być tylko żart, może głupi, ale jednak żart. Skąd miałem wiedzieć, że wszyscy podejdą do tego tak poważnie. Dostałem po mordzie, i kwita. Mam wrażenie, że Marta zapomniała jak Amadeusz niemal wpełzł jej do łóżka, jak świadomie lub nie miała z nim romans, jak Krzysiek kazał jej spierdalać, gdzie pieprz rośnie. Pocieszałem ją prawie przez miesiąc! Kurwa, jebany miesiąc! A ona teraz tak się zachowuje. I to ma być przyjaciółka?
Dochodzi dwudziesta, nawet nie zauważyłem, kiedy mi dzień zleciał. Usiłuję przestać roztrząsać całą tą popieprzoną szopkę i wychodzę do klubu. Dzisiaj nie powinno mnie tam być, ale w domu nie zostanę. Zakładam czarne rurki, biały t-shirt i trampki. Nie chce mi się jakoś specjalnie stroić. Szybki wypad na piwo, tyle. Wychodzę z mieszkania, upewniając się dwukrotnie czy aby na pewno zamknąłem drzwi. Łapię taksówkę.
No tak. Czego ja się spodziewałem? Te same twarze co zawsze, dzisiaj tylko lekko zdziwione, że się pojawiłem. Witam się z grupką znajomych i podchodzę do baru. Zamawiam piwo i rozglądam się po sali. Widzę, jak na mnie patrzą, wiem co sobie myślą. „Patrzcie! To ta dziwka! Ten dupodaj!” I myślę – Chuj wam wszystkim w dupę! Mam już totalnie wyjebane na to, co inni powiedzą. Łatka już do mnie przylgnęła i nigdy się nie odczepi. W rogu danceflooru dostrzegam Amadeusza. Odwracam wzrok, nie chce mi się patrzeć na tego frajera. Zamawiam kolejne piwo.
– No siema! – zaczepia mnie pan A.
– Czego chcesz!? – odwarkuję.
– Nie sądzisz, że powinniśmy pogadać?
– Nie mamy o czym.
– Wręcz przeciwnie.
– Spierdalaj!
Odwracam wzrok od niego, unoszę kufel i w tym samym momencie czuje jak ktoś mnie łapie za koszulkę i podnosi do góry.
– Posłuchaj szmato! Jeśli liczysz, że ci odpuszczę, to się kurwa przeliczysz!
– Odpier… ¬– nie udaje mi się dokończyć. Przyjmuję silny cios prosto w brzuch. Na moment brakuje mi powietrza i za cholerę nie jestem w stanie wziąć oddechu. Moje ciało instynktownie zgina się wpół. Gdy już odzyskuję jako taką władzę nad swoimi ruchami, podnoszę się i spoglądam prosto w oczy Amadeusza.
– Uważaj na siebie pięknisiu, bo może ci się coś stać. Uważaj… – mówi to głosem niskim i niezmiernie spokojnym. Odchodzi.
Dopijam piwo i zamawiam wódkę. Ten frajer mi grozi. Bezczelny dupek! Ja mu kurwa jeszcze pokażę gdzie jego miejsce – myślę i wypijam dwa shoty czystej. Podchodzą do mnie znajomi. Coś mówią, ale nie słucham. Mam ich i ich problemy głęboko w … sami wiecie gdzie. Stawiam dwie butelki czystej. Pijemy. Cały czas coś nawijają, ja tylko od czasu do czasu bezmyślnie przytakuję. Jestem najebany jak stodoła, ale piję dalej. Czuje, że dzisiaj mogę wlać w siebie morze alkoholu. Chcę mi się palić, ale wstanie z hokera może skutkować utratą równowagi. Jeszcze o tym myślę, więc nie jest źle. Stawiam stopy na podłodze, łapie pion, przytrzymując się baru i powoli idę w kierunku palarni. Kręci mi się w głowie, zapewne się zataczam, ale mam to w du… Wyciągam paczkę papierosów. Został ostatni. Zapalam i głęboko zaciągam się dymem. W głowie kręci mi się jeszcze bardziej. Gapi się na mnie kilku gości, ale jakoś tak dziwnie. Coś szepczą do siebie i pokazują mnie palcem. Wkurwiam się.
– A wy co? W zoo kurwa jesteście? Wypierdalać stąd! – krzyczę.
– A co ty taki nerwowy dzisiaj, co? – pyta niewysoki brunet. Wydaje mi się, że znam tę gębę.
– A chuj cię to obchodzi, frajerze!
– Nie pamiętasz, jak cię rżnąłem ostatnio? Jak piszczałeś i prosiłeś o więcej?
– Odwal się!
– A może chcesz powtórki? Tu i teraz…
Nie czeka na moją odpowiedź. Łapie mnie za szyję i zaciąga do darkroomu. Wpadam do kabiny niemal bezwładnie, we łbie kręci się coraz bardziej. Brunet ściąga moje spodnie, łapie za kutasa i ściska go. Jestem napierdolony, ale mi staje. Chłopak spluwa na mój tyłek i wbija się we mnie. Rżnie mnie ostro, brutalnie. Czuje, że nie jest ze mną dobrze.
– I co dziwko? Podoba ci się, co? Pragniesz tego suko!
Nie mam siły nic powiedzieć. W sumie już nie za bardzo kontaktuję i jest mi wszystko jedno. Chłopak szybko dochodzi, spuszcza mi się na plecy. Łapie mnie za brodę i przekręca w swoją stronę. Ściska za żuchwę i z szyderczym uśmiechem mówi…
– Niezła z ciebie suczka! Przydałbyś mi się. A teraz spierdalaj szmato! – spluwa mi na twarz i ciągnąc za koszulkę, wyrzuca z kabiny na brudną od spermy, rozlanego alkoholu i innego syfu podłogę ze spodniami ściągniętymi do kostek. Ludzie patrzą i się śmieją.
– Wypierdalać stąd. Wszyscy się jebcie! – krzyczę. Chyba.
Niezdarnie podnoszę się z podłogi, podciągam spodnie i brudny wyczołguję się z darkroomu. Wychodzę z klubu i za cholerę nie wiem gdzie iść. Szukam papierosów, zapomniałem, że się skończyły. Podchodzi do mnie trzech chłopaków. Obrywam po gębie. Robi mi się ciemno przed oczami…
Budzę się z koszmarnym bólem głowy. W sumie to boli mnie wszystko. Śmierdzę. Leżę w kontenerze na śmieci. Wyczołguję się i szukam telefonu. Nie ma. Portfela z resztą też nie mam. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to Marta. Chuj z tą kłótnią. Mieszka blisko. Trzymając się za brzuch, zataczam się pod jej blok. Wybieram na domofonie numer mieszkania. Nie odbiera. Siadam obok drzwi na klatkę schodową. Kręci mi się w głowie. Zasypiam.
– Ty! Wstawaj do cholery! – Marta mnie szturcha. – Jak ty do cholery wyglądasz i co tu robisz!? – jest wściekła.
– Nie bardzo pamiętam, co się stało. Wpuścisz mnie?
– Jaja sobie robisz!?
– Przepraszam.
– Wal się! – mówi i wchodzi do klatki.
– Sama się wal! – odgryzam się.
W sumie czego się spodziewałem. Że tak po prostu mnie wpuści? Naiwny jestem. Wstałem i jakimś cudem doczołgałem się do domu. Oczywiście nie ominęły mnie po drodze komentarze i krzywe spojrzenia.
Ogarniam się i kładę spać. Budzę się o osiemnastej. Biorę prysznic i wychodzę odreagować na siłownię. To zawsze mnie rozluźnia. Jednocześnie nadal myślę co z Martą. Z jednej strony jestem wkurwiony, ale z drugiej chcę się z nią dogadać.
Pół godzinny spacer i jestem w siłowni. Przebieram się, a w zasadzie to tylko zdejmuję spodnie i koszulkę. Zaczynam trening. Mięśnie o dziwo przestały boleć. Godzinę później staję jak wryty… Ciemne, krótkie włosy. Duże, niemal czarne oczy, wysportowana sylwetka. Nie mogę oderwać wzroku. Lekko zarysowane mięśnie brzucha, widoczny delikatny biceps i ramiona, na których punkcie mam świra. Ma na sobie jedynie granatowe, obcisłe bokserki. Gładkie ciało ani jednego włoska. Kropelki potu pokrywające mięśnie doprowadzają mnie do szaleństwa. Uroda chłopca, a może już młodego mężczyzny. Ma nie więcej niż dwadzieścia dwa lata, metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, jest absolutnie idealny. W zasadzie nigdy się nie zastanawiałem nad ideałem faceta, ale ten taki jest. Jestem tego pewny.
Pośladki i penis, które doskonale odznaczają się w ciasnych bokserkach. Widzę, że chłopakowi sztywnieje. Nie jest to może jakiś olbrzym, ale chętnie bym się nim zajął. Gapię się jak drapieżnik na swoją ofiarę. Zachłannie, jakbym chciał zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół. Każdy milimetr jego ciała.
Podchwytuje moje spojrzenie, natychmiast odwracam wzrok, ale czuje, że muszę znowu spojrzeć. To silniejsze ode mnie. Uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam się tym samym. Czuję ciarki na plecach. Podejdę do niego. Co mi tam! Czuję, jak serce zaczyna szybciej bić. Nie do końca wiem co się ze mną dzieje. Brakowałoby jeszcze, żeby mi zdolność konwersacji odjęło. Chłopak odkłada ciężarki i przygląda mi się uważnie.
– Siema! – staram się być wyluzowany, kiedy tak naprawdę wszystko się we mnie trzęsie – Daniel! – podaję mu rękę.
– Wiktor. – ma mocny uścisk dłoni i niesamowicie niski, zmysłowy głos.
– Nie widziałem cię tu wcześniej. ¬
– Domyślam się. – uśmiecha się, odsłaniając idealnie równe i białe zęby. – Jestem dzisiaj pierwszy raz.
Chłopak jest cholernie urokliwy. Taki niewinny.
– Co ci się stało? – pyta, wskazując na moje podbite oko.
– Małe nieporozumienie ze znajomym. Nic wielkiego. – przecież nie powiem mu, że dostałem, regularny wpierdol.
– Wygląda poważniej niż małe nieporozumienie, ale spoko, nie wnikam.
– Od dawna trenujesz? – usiłuję zmienić temat. Prawdopodobnie dość nieudolnie. No cóż…
– Od jakichś trzech miesięcy. Przyjechałem do Wawy niedawno i znajomy polecił mi to miejsce. Podobno jest tu całkiem tęczowo.
– No wiesz. To pedalska siłownia, więc… – puszczam mu oko.
– Dobrze wiedzieć. He He. Często tu przychodzisz?
– Cztery razy w tygodniu. Czasem częściej.
– Pomyślałem, że może byśmy razem potrenowali.
– Jasne. Wpisz mi swój numer, to się jakoś spikniemy.
– Mam na myśli trening nie tylko tutaj, jeśli wiesz, co mam na myśli. – teraz to on puścił oko.
– Pewnie. Możemy potrenować choćby i zaraz.
– I to mi się podoba! Mieszkam niedaleko.
Szybki prysznic na siłowni i wychodzimy. Po kwadransie jesteśmy już u Wiktora. Mieszkanie nieduże, ale fajnie urządzone. Pierwsze co przykuwa moją uwagę to wielkie łóżko. Wiktor przechodzi do rzeczy niemal od razu. Przycisnął mnie do ściany. Jego delikatne, ciepłe usta złączyły się z moimi. Nasz pocałunek jest subtelny. Języki ocierają się o siebie. Zabiera swoje wargi i patrzy mi głęboko w oczy. Są czarne, głębokie. Widać w nich pożądanie. Nachyla się do mojej szyi, czuję jego oddech. Muska mnie językiem, przechodzą mnie dreszcze, a ciało pokrywa gęsia skórka. Pragnę go. Jest absolutnie cudowny. Ściąga moją koszulkę. Jego ręka błądzi po plecach, palcem przejeżdża wzdłuż kręgosłupa, co powoduje u mnie jeszcze większy dreszcz, a ciało zaczyna drżeć, czuje się jak nigdy wcześniej. Schodzi niżej, jego język przesuwa się w okolice sutka. Ssie go, delikatnie przygryza. Dłońmi masuje moje pośladki. Wydaje się, że penis za chwilę rozerwie mi slipy. Wiktor kładzie mnie na miękkiej i zimnej pościeli. Moje ciało stało się już wrażliwe na wszelkie bodźce. Zdejmuje spodnie, następnie sam rozbiera się do naga. Jego penis jest idealny. Na oko około osiemnastu centymetrów.
Kładzie się na mnie, czuje jego gorące mięśnie, jego penisa ocierającego się o moje slipy. Obejmuje ciało i masuję mu plecy, nasze nogi splatają się. Moje podniecenie sięga zenitu. Całujemy się namiętnie, zachłannie, jakby miał to być ostatni pocałunek w życiu. Wiktor dłonią masuje moją męskość, mam wrażenie, jakbym za chwilę miał dojść, chłopak, wyczuwając to, przestaje. Całując mnie po szyi, brzuchu dociera do penisa. Zdejmuje slipy, czuje jego wilgotne, gorące usta na żołędzi. Ssie ją delikatnie, powoli, jednocześnie masuje jądra. Po chwili przyspiesza. Jestem bliski orgazmu. Przerywam mu. Zdecydowanym ruchem odwracam na plecy, całuję. Jego ciało jest lekko wilgotne, przez chwilę bawię się sutkiem, podążam niżej, liżę pępek, masuję penisa, po chwili dopadam jego męskość i zaczynam obciągać. Dłonią gładzę jego klatkę piersiową. Wiktor przyciąga mnie, układa na plecach i podnosi moje nogi. Językiem rozluźnia mój tyłek. Wbija się w niego, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Palcami przejeżdżam po jego włosach, są sztywne od żelu. Chłopak podnosi się, moje nogi spoczywają na jego barkach, całuje mnie. Czuje jego penisa ocierającego się o pośladki. Pragnę go. Nie za chwilę, ale teraz. Natychmiast. Po chwili dotyk jego dłoni i odrobina zimnego żelu, co powoduje kolejny dreszcz podniecenia, a następnie Wiktor wchodzi we mnie. Powoli, delikatnie. Gdy jest już cały we mnie, zatrzymuje się. Czuje pulsującego, gorącego kutasa. Chłopak namiętnie mnie całuje, obejmuje go. Początkowo jego ruchy są subtelne, równomierne, daje mi niesamowitą rozkosz. Mam wrażenie, że to najlepszy seks w moim życiu. Tym razem jest on zupełnie inny. Taki zmysłowy, odczuwany bardziej w sferze psychicznej niż fizycznej. Jakbym, kochał się nie tylko z jego ciałem, a także duszą.
Przyspiesza, dobijając do samego końca. Napiera na moją prostatę, z każdym mocnym pchnięciem ogarnia mnie dreszcz. Nasz stosunek przechodzi w agresywny, dziki seks. Pchnięcia są coraz mocniejsze, coraz szybsze. Rozkosz sięga obłędu, robi mi się na zmianę gorąco i zimno. Ciało opanowują dreszcze. Jego penis coraz bardziej pulsuje, a ruchy stają się spazmatyczne. Chłopak w ostatniej chwili wychodzi ze mnie. Całuje mnie, po czym szepcze „To jeszcze nie koniec…”. Moje ciało drży, orgazm jest bliski, ale Wiktor nie pozwala mi jeszcze skończyć. Z jednej strony drażni mnie takie zachowanie, a z drugiej cholernie podnieca. Po chwili, kiedy obaj trochę ochłonęliśmy, ponownie wchodzi we mnie. Dwa mocne pchnięcia, trzy delikatne, dwa mocne, trzy delikatne… Rozkosz ogarnia nie tylko ciało. Umysł także. Jest mi mało. Chcę, aby ta chwila trwała w nieskończoność. Chłopak znowu przyspiesza, pchnięcia są mocne, intensywne. Znowu pulsowanie i drżenie ciała. Wychodzi ze mnie, szybkim ruchem zdejmuje prezerwatywę i z przeciągłym jękiem spuszcza mi się na brzuch i klatkę piersiową. Ciepła ciecz powoli spływa na boki. Chłopak językiem zlizuje ją i podaje mi poprzez pocałunek. Jest lekko gorzka. ”Teraz twoja kolej” mówi i ustami dopada mojego penisa. Obciąga go zachłannie. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, ciało drży. Mam ochotę krzyczeć. Orgazm jest silny, przeszywa każdy centymetr ciała. Wiktor zlizuje ostatnie krople mojej spermy i kładzie się obok mnie. Jesteśmy spoceni, zmęczeni i cholernie szczęśliwi. Tak. To był najlepszy seks i najlepszy orgazm mojego życia!
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
14 december 2024
Zawiązała naturaJaga
13 december 2024
0031absynt
11 december 2024
11,12wiesiek
10 december 2024
10,12wiesiek
8 december 2024
Słońce wysuszyJaga