19 september 2013
Powrót samotnego jeźdźca poezji śpiewanej. Piotr Rogucki '95-2003'.
Powrót samotnego jeźdźca poezji śpiewanej. 95-2003.
Może wielu z was nie zna jego twórczości, może wielu nawet go nie kojarzy, lecz jeśli już ktokolwiek ma jakiekolwiek pojęcie, a co więcej- słucha, choćby twórczości z Comą, bądź solowej, to właśnie przede wszystkim dla niego jest to co poniżej następuje.
A więc doczekaliśmy się kolejnej odsłony, w postaci kolejnego albumu, umiejętności jednego z naszych polskich najzdolniejszych piosenkarzy pana Piotra Roguckiego. Album, bądź co bądź, jakoś długo wyczekiwanym album nie był. Sam dowiedziałem się o nim może z 3tyg przed oficjalną premierą, która przypadła na 11 dzień czerwca roku bieżącego.
Żeby wyjaśnić istotę tego projektu można użyć trzech słów: powrót do korzeni.
Otrzymujemy zbiór 11 kompozycji, powstałych w latach 1995-2003, kiedy to zacny Rogucki przemierzał kraj z gitarą u boku i tworzył tzw poezje śpiewaną.
Jakby to nie było, Roguc podążający za rozwijającą się technologią i poszerzającą się społecznością, jak kto woli- fejsa, fejsika, fejbusia – kawałki promujące umieścił właśnie tam. Tak też przypadł mi ten zaszczyt odsłuchania sobie pierwszego z nich. „Piosenka pisana nocą’ do tej pory słynąca z akustycznej, głębokiej, miłej dla ucha wersji ballady, w nowej wersji wprowadza nas w stan bardziej hulający, wbrew pozorom kawałek w żadnym swym pojęciu hulający nie jest. Po dwukrotnym przesłuchaniu, dostrzegamy(przynajmniej ja) pozostałe i ciągłe rozwijające się w naszej aktorzynie środki ekspresji. Majstersztyk barwy głosu. Jak najbardziej mówię nowemu albumowi- tak.
Kolejny otworem staje utwór ‘Wrony’. I znów Rogucki i Wróblewski zaskakują. Tworząc nowy zupełnie aranż pozostaje w piosence dawna treść. Nie wiem jak wam, ale mnie póki co te dwa nowe aranże jak najbardziej przypadają do gustu i jestem podekscytowany nową dobrze zdaje się wykonaną robotą.
Wbrew pozorom albumu tym razem nie kupuje. Jako taki sam sku…syn poszerzam grono piratów i złodziei, największych przestępców. Zassuje sobie płytę z chomika. Och jaka adrenalina podczas tego nielegalnego czynu!
Zassuje i jak to w zwyczaju odgarniam od początku.
Ulotność. Właśnie tym rozpoczyna się dzieło. Mimo dwóch wcześniejszych odsłon dzieła, w tym momencie zrażam się. Nie brzmi. Dźwięki się gryzą. Uderzają o siebie, następnie w me uszy i nie nawiązują jakiejkolwiek inicjacji. A tak lubiłem ten kawałek.
Pomijając PPN, o której już słów kilka było, dochodzi do ‘Drzewa’. O tym nigdy nie słyszałem, to nie dostało się w obszar mych zainteresowań. Z większą więc chęcią ruszam by słuchać. I tu czuje ulgę. O ile wydaje nam się słyszeć banalność i w zakresie muzyki i w zakresie tekstu, utwór ten po przesłuchaniu całości zostaje mym numerem jeden. Może spowodowane to porą, w którą idealnie się wpasowuje, w pogodę dosłownie z piekła rodem, może moim uwielbieniem do pozytywności, nie wiem. Najdoszczętniej rozkoszuje me uszy właśnie on. Posłuchaj, a sam zapragniesz burzy i zielonych kropel na rękach.
A odtąd to już na zmianę. ‘A my’ i ‘Anioły’ pomiędzy którymi zawsze wyczuwałem podobieństwo, nie są złe. Są dobre. Są do polubienia. Nie mówimy o arcydziele, ale jest fajnie.
Między nimi ‘Legenda o próżności’, muzycznie inaczej, o to chodziło, ale zostawię to waszemu sądowi, ja staram się zwrócić uwagę na te milsze rzeczy, na samą treść, na samą ekspresję, która przejawia się w sposób dobitny i umiejętny, którą czuć. Opowiedzieć historię Roguc zdecydowanie potrafi.
Nieszczęsna chimera. Piąta noga, tu numer siedem. A Marian wczuwa się idealnie. A Marian ‘daje czadu’, bo potrafi.
Ale Zosia. Och Zosienko. Ciężko jest mówić o Zosi. To drugi z tych, o których nie słyszałem. I o ile ‘Drzewo’ wygrało całe zawody, Zosia jest na 3 miejscu..od końca. Niby to góralszczyzna, niby to smutne, niby to odważne. Na ‘niby’ się niestety kończy.
Mrauuuuuć. Gdzie Zosia nie daje rady, tam ‘Kot’ bierze sprawy w swoje własne kocie łapy i umila czas. Ma w sobie siłę i wierzy, że się da. Gitara jest boska, a stracić sumienie dla kota..tracę jak najbardziej.
Requiem. Czy na początku to country? coś w rodzaju ‘Desire’ wielkiej grupy pod władzą wujka Bono. I co? jakieś potuptywania, i jakieś grania do śmierci, i tance i energia i power i zabawa. No to ja się bawieeeeeeeeeeee! Bez złośliwości na weselu by się sprawdzili zabawiając tłumy, zakańczając czymś co brzmieniem wywołuje wspomnienia dud i koz. Można i tak, piszę się na to.
Bez ceregieli, another brick in the wall Piotra Roguckiego. Kolejna tworząca ciekawą całość. On zawsze marzył o płycie solowej, zrobił to rok temu. A teraz uwiecznił coś czym zaczynał. I ja się z tego cieszę, choć brzmi to inaczej niż każdy znał. Zapytamy czemu? po pierwsze-zmiany, zmiany, zmiany, rany Julek, poprzednicy tych kompozycji stworzeni zostali co najmniej 10 lat temu, a człowiek się zmienił, a człowiek dorósł. A i po co znów dawać to samo? Cenię Piotrka za pracę, i chęć pracy, by ulepszyć coś, by okazać z nowej strony, by mówić inaczej i w innym stylu. Ma chłop jaja i robi co chce, tak jak chce, według własnego uznania i zamierzeń. I choć ten album większego znaczenia mieć nie będzie, na pewno jest gratką dla fanów, odciśnie swe pięto i w sposób bardziej oficjalny zapamiętany i w historii zapisany zostanie. I ja, niniejszym ogłaszam - akceptuje robotę, którą z Wróblewskim Rogucki wykonali.
Choć ja sam, album ten najbardziej polecam osobą zaznajomionym już z Rogucem, jako ciekawostkę i kolekcjonerkę, bo choć jest z początku twórczości to raczej na początek drogi z Piotrem się nadaje miernie (w tym przypadku lepiej sięgnąć po ‘Loki – wizja dźwięku’ bądź którąś z płyt Comy, do czego bardzo zachęcam! )
22 december 2024
2212wiesiek
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek