28 august 2014
Ostatni spektakl
-Jest już moja. To pewniak . Dziś w łóżku powiedziała, że kupi mi mój własny biznes. Nie chce żebym całe życie był kelnerem na tym zadupiu. Może nawet zabierze mnie do Francji? - Przez dłuższą chwilę zaciągał się sziszą. W jego mętnym spojrzeniu odbijało się światło kawiarnianej lampy. Dziś zmęczenie wyjątkowo dawało mu się we znaki. Cały dzień spędził przecież z Angélique.
- Ty to masz nosa do interesu. Od razu udało Ci się złapać „grubą rybę” - uśmiechnął się ironicznie Amir. Nie był tak ładny jak jego przyjaciel i przez ostatni sezon nie szło mu najlepiej. Przyciągał jedynie naiwne studentki, na których nic nie można ugrać. - Ja znowu muszę się ukrywać. Łażą za mną trzy idiotki. Każda wzięła na poważnie moją „ofertę matrymonialną” i myśli, że jest tą jedyną. Dwie chcą nawet konwertować. Mam już dosyć, choć przyznam, że na początku świetnie się bawiłem.
- Jak Ty to robisz stary? Jakim cudem one nie wiedzą o sobie nawzajem? Przecież są na tym samym turnusie…
Amir posłał mu spojrzenie pełne triumfu.
– Kwestia wprawy bracie - zaśmiał się rubasznie. – Faktycznie ciężko jest czasami to wszystko ogarnąć. Trzeba to robić tak, żeby każda myślała, że jest moją księżniczką. Jednocześnie nie może się dowiedzieć o trzech pozostałych - Wybuchnął głośnym śmiechem i klepnął przyjaciela w ramię. – Wystarczy stek bzdur o miłości i wciskanie kitu o ich niespotykanej, zapierającej dech w piersiach urodzie. Każda dziewczyna przy tym wymięka. Nawet jeśli dojdą do niej jakieś „ oszczerstwa” na mój temat, to i tak uwierzy w moją wersje wydarzeń. Potrafię być niesamowicie przekonujący… – zmrużył oczy w szelmowskim uśmiechu.
-Masz już jakąś historyjkę żeby je spławić? Mogę Ci sprzedać sprawdzony patent - Hassan odczekał chwilę, mocno zaciągając się sziszą. Leniwie wydmuchiwał biały dym o mocnym, orzeźwiającym zapachu mięty . - Mówisz jej, że matka wybrała Ci żonę. Oczywiście nie chcesz jej poślubić, bo to przecież nie ona jest miłością twojego życia. To tylko jakaś Twoja daleka kuzynka. Padasz przed taką panną na kolana zaklinając się na wszystkie świętości, że tego nie chcesz, ale nie możesz przeciwstawić się przecież rodzinie. Z oczu płyną Ci łzy rozpaczy. Potem mówisz jej: „wiem, że mnie teraz nienawidzisz…nie oczekuję przebaczenia”. Twoje ostatnie słowa powinny brzmieć : „nigdy Cię nie zapomnę – na zawsze pozostaniesz w moim sercu, najdroższa”. A potem oddajesz na jej ustach długi, namiętny pocałunek.
Na samo wspomnienie teatru, który zwykł odstawiać przed kobietami ożywił się nieco. Chwilami żałował, że nie został aktorem. Może wtedy łatwiej byłoby wyrwać mu się z tego przytłaczająco nudnego miasta pełnego męskich prostytutek.
Restauracja była jeszcze o tej porze niemal opustoszała. Goście hotelowi leczyli kaca po wczorajszych nocnych eskapadach. Wczesnym rankiem można było zobaczyć tu jedynie obsługę hotelową. Młodzi chłopcy krzątali się nakrywając stoły.
Angélique siedziała przy jednym ze stolików pijąc espresso i paląc papierosa. Smugi dymu wypływały zmysłowo z jej pełnych, lekko rozchylonych ust. Jej sukienka w kolorze pudrowego różu, z imponującym dekoltem, nie skrywała zbyt wielu tajemnic. Żaden z kręcących się wokół niej mężczyzn nie miał wątpliwości, że jest kobietą, która zawsze bierze od życia to czego chce. Jej aroganckie spojrzenie nie pozostawiało im jednak wielu złudzeń; nie mają najmniejszych szans. Żaden z nich nie odważył się do niej odezwać, choć oczami wyobraźni był już z nią w łóżku.
- Witaj kochanie! Tęskniłaś za swoim księciem?
Angélique powoli odwróciła się i ujrzała znajomą, uśmiechniętą twarz. To był Hassan. Wyglądał jak zwykle zniewalająco. Rozpięta u góry koszula w kolorze głębokiego błękitu jeszcze bardziej podkreślała jego urodę. Obrzucił ją powłóczystym, pełnym ognia spojrzeniem.
- Spóźniłeś się - powiedziała z wyraźnym wyrzutem w głosie. Lubiła się z nim droczyć i patrzeć jak poczucie winy zamienia go w żałosną karykaturę mężczyzny.
- Najdroższa wybacz mi…. Zrobię dla Ciebie wszystko! Przecież wiesz, znasz mnie – patrzył na nią teraz oczami skopanego, bezdomnego psa.
Do restauracji zaczęli powoli schodzić się pierwsi goście hotelowi. Były to w większości starsze kobiety z Europy w towarzystwie młodych tubylców. Na ich rozpromienionych twarzach można było dostrzec fatygę ostatniej „gorącej” i niezapomnianej nocy.
- Wszystko? – powiedziała zniżonym głosem Angélique. Podniosła się zwolna i stanęła naprzeciw swojego kochanka patrząc mu w oczy. Zaciągnęła się papierosem i ostentacyjnie wydmuchnęła dym prosto w jego twarz, po czym skierowała się ku wyjściu na taras, odprowadzana tęsknym wzrokiem kelnerów.
Hassan stał tak przez chwilę, upokorzony i zdruzgotany. Czuł na sobie wzrok obecnych dookoła ludzi. Słyszał ich stłumione szepty. Wiedział, że jeśli chce cokolwiek wyciągnąć od, jak zwykł mawiać, „inwestycji” , musi grać według jej zasad. Choćby miał zrobić z siebie ostatnią szmatę. Wyszedł na taras aby odszukać swoją przepustkę do łatwego życia.
Szli brzegiem morza trzymając się za ręce. Spienione fale łagodnie pieściły ich nagie stopy. Mijający ich młodzi tubylcy odwracali się spoglądając łapczywie na Angélique. Ich oczy wyrażały ból istnienia i pustkę, którą mogła zapewnić jedynie gotówka starszej, dobrze sytuowanej Europejki. Nienawidzili Hassana i chcieli być na jego miejscu. W drodze do ziemi obiecanej.
- To co mówiłem tam, w hotelu... dlaczego mi nie wierzysz? Przecież wiesz, że nigdy bym Cię nie okłamał. Nie potrafiłbym. Kocham Cię jak szaleniec! - Wykrzyknął straceńczo, padając przed nią na kolana. W jego oczach migotały odcienie bursztynu.
- Pamiętasz co opowiadałam Ci o moim ostatnim małżeństwie?. Ja już chyba nie potrafię pokochać naprawdę. Miłość to bajka dla grzecznych dziewczynek. Ja już od dawna nie jestem grzeczną dziewczynką.
- Przy mnie pokochasz tak jak jeszcze nigdy w życiu – Podniósł się zwolna i stanął naprzeciw niej patrząc na jej usta. – Zapomnisz o wszystkim co było kiedyś. Będziemy tylko ty i ja.
- Czy naprawdę chcesz przeprowadzić się do Francji? – Zapytała nagle, odwracając twarz. - Mówiłeś przecież, że matka nie chce się zgodzić na twój wyjazd.
- Tak… Powiedziała mi: „ja albo ona” - Zamilkł na dłuższą chwilę, patrząc w morze. W końcu powiedział zniżonym głosem, nie odrywając wzroku od fal – wybrałem ciebie. Teraz mam już tylko ciebie na świecie.
- Naprawdę zrobiłbyś to dla mnie? Zrezygnowałbyś z własnej rodziny? – zapytała z niedowierzaniem.
- Wszystko. Zrobię dla Ciebie wszystko. Pojadę za Tobą na koniec świata – Przyciągnął ją do siebie mocno i powiedział stłumionym z podniecenia głosem - A teraz chodźmy już. To twój ostatni dzień. Chcę żebyś zapamiętała go jako najszczęśliwszy dzień w swoim życiu. To wszystko co mogę ci teraz dać. To wszystko co mam.
Promienie słońca wpadały przez szczeliny pozostawione pomiędzy ciężkimi, sięgającymi podłogi zasłonami w kolorze amarantu. Skąpany w migoczących iluminacjach pokój hotelowy wydawał się być teraz jedynie senną fantazją, tak, że leżący na łóżku kochankowie mogli doświadczyć uczucia odrealnienia.
Hassan wodził leniwie opuszkami palców po jej jasnej, lekko wilgotnej skórze. Miał piękne, delikatne dłonie, które potrafiły dawać kobietom wiele rozkoszy.
Spoglądała na niego smutno, swoimi prawie przeźroczystymi, szarymi oczami. Długie, jasne włosy opadały bezładnie na poduszkę i jej nagie ramiona.
- Dawno temu wypaliła się moja dusza – zaczęła - nie próbuj jej reanimować. To beznadziejny przypadek - jej głos był drżący i słaby.
- Nie mów tak. To nie może być prawda – nachylił się nad jej twarzą, ujmując ją delikatnie w dłonie. – Spójrz mi w oczy . Co w nich widzisz?
Patrzyła przez chwilę w dwa rozżarzone węgle.
- Widzę siebie…
- Tak już będzie zawsze, najdroższa. - Pocałował ją gwałtownie i długo, nie pozwalając jej złapać oddechu. – Będziesz teraz mogła przeglądać się w moich oczach i widzieć swoją duszę. Tylko, że ona nie będzie już wypalona. Wskrzesi ją moja miłość do ciebie.
Angélique wybuchnęła nagle donośnym śmiechem.
- Jesteś naprawdę dobry. Najlepszy, jakiego miałam.
Oczy Hassana rozszerzyły się z zaskoczenia. Podniósł się i usiadł na łóżku nie spuszczając wzroku z jej twarzy.
- Mam nadzieję, że lubisz bajki, bo mam dla ciebie jedną, która na pewno ci się spodoba – sięgnęła po leżącą na stoliku paczkę papierosów. Włożyła jednego do ust i podpaliła patrząc na zmieszaną twarz Hassana. – Dawno, dawno temu był sobie piękny i bystry ale okropnie leniwy chłopak. Chciał mieć dużo forsy nie brudząc sobie przy tym rąk byle jaką pracą. Wymyślił sobie więc świetny biznes.
Na twarzy Hassana pojawił się gniew. Oczy zmieniły wyraz, tak, że można było w nich zobaczyć otchłań piekieł. Odsunął się od Angélique rzucając jej piorunujące spojrzenie.
- Pomysł był banalnie prosty – ciągnęła – wystarczyło omotać starszą, bogatą panią i przekonać ją, że wygrała los na loterii. Ma młodego, pięknego kochanka, który ubóstwia ją bezwarunkowo – zaciągnęła się papierosem. – Potem zostaje już tylko przekonanie „swojej pani”, że aby być ze swoim „księciuniem” musi ściągnąć go do Europy i pomóc mu rozkręcić tam intratny biznes - kąciki jej ust podniosły się w ironicznym, pełnym pogardy uśmiechu.
- Ty kurwo – wycedził przez zęby – wszystkie jesteście kurwami. Marzycie o arabskim księciu w swoim łóżku. Karmicie się tanimi komplementami pierwszego lepszego kelnera czy boya hotelowego. Myślicie, że naprawdę was kochają. Naiwne dziwki.
Angélique uśmiechnęła się spoglądając w jego przepełnioną wściekłością twarz. Usiadła na krawędzi łóżka sięgając do szuflady stojącej przy łóżku szafki.
- To jest twoja gaża, kochanie. Wybornie odegrałeś swoją rolę. Chwilami nawet czułam, że naprawdę wierzysz w to co mówisz – położyła przed nim pulę banknotów. – A teraz idź już. Przedstawienie skończone. Kurtyna zapadła.
Maj 2014
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.