anhelus, 11 may 2012
krzyż z kompasu nie przemawia
nie dojdzie do kolejnej transakcji
Alicjo
obnażam prawdę
zaprojektowany brak zabił
nie skorzystałaś z wyjść
ta przemoc teraz śpi z Tobą
i ciemność odgrywa tu
zasadniczą rolę
kiedy to się skończy? - krzyczałaś
właśnie teraz! - mówię
wśród ślepych i niemych
ofiar niemocy
błagających o myśli
popychajace do ostateczności
anhelus, 15 may 2012
domniemanie bezmyślności
idiotyzmu niepodkreślanie
kiedy zesłany deszcz
wypłukuje źrenice
( ja krzyczę to błąd? )
tam gdzie mleko spada
tonując kontrast widzenia
tam tylko cienie blado pachnących
postaci pozbawionych humanizmu
rzucane gwałtem na przechodniów
istnieją naprawdę
ulice lekko zamazane
deszcz chce spłukać brud do kanalizacji
miejskiej powszechnej obowiązkowej
ale pada już tylko na twarze
nic nie mówiące
zapomniane
anhelus, 29 april 2012
półóż się raz jeszcze
wstając dotknij podłogi
lepszą - prawą - nogą
poglądy nie mają znaczenia
- zwykłaś mówić -
a sufit wciąż za wysoko
nie twierdzę że tak nie było
jednak każda odciśnięta dłoń
wszystkie odbite ślady
wskazują że kłamałaś
dziś
świeża pościel kusi swoim zapachem
ale mówię - za nisko
zdecydowanie za nisko by wracać
anhelus, 7 may 2012
ty jesteś Judasz
zabraniam więc słowom uginania się
pod ciężrem tonu twojego głosu
obecny ład jest nie do przyjęcia
za mało drzew roztrzęsionych
zapraszających do spełnienia
życzenia koją
nadając chwilom moc
do kolejnego kroku
potem jest już nieważne
dziś działam dla niej
podobnie jak Ty
nie swój
i nie twój
z miną kata
błagam drzewa by
wytrzymały ich ciężar
anhelus, 23 march 2012
3
penetruj mnie
wypieszczę twoje kieszenie
nie kończ
muszę coś znaleść
1
nawet te lata
na drewnianym stole
małżeństwa
nie pozbawiły jej
marzeń o rozporkach
rozsuwanych błyskawicznie
2
za mleczną szybą
nosek przyklejony
wyżej rączka szukająca
klamki
i delikatny płacz myśli
(ona i pan)
"mamo dlaczego?"
anhelus, 29 april 2012
wymalowane rysy twarzy
codziennością która nakazuje
milczeć - żyć poza błękitem
my lady
ta cisza przeraża
już tylko chłód
szybko otwórzmy
butelkę skradzionego wina
musimy się ogrzać
po dłuższym przebywaniu
poza własnym błękitem
zamarzasz ze skręconą szyją
anhelus, 11 may 2012
Alicjo popatrz na mnie
obudź się, jesteś!
ta cała przygoda zza mgły...
nie zapominaj
spojrzenie musi być czyste
wczoraj nie miało znaczenia
dzisiaj odbija się wyrzutem
nie wiedziałem jak cię zawołać
kiedyś i dziś też juz nie wiem
ten ułamek sekundy miał być cudem
tylko brud myśli
i smród gnijących podpasek
mógł mnie zniechęcić
więc znowu spisz?
- tym razem...
nie będę już budził
anhelus, 31 may 2012
kolejny raz odkrywam
początek nieustającej winy
zmarnowane wizje mało odkrywczą
poezję wypłukiwaną dniem
nie podawaj mi ręki wyciągasz
zbyt wiele pustki z rękawa
bez dna i sedna
możemy przebywać razem
ty i ja za szafą grającą
wonderful life
za cicho jednak żeby nawrócić
być i przeżyć nie dla mnie
coś woła o więcej zepsute myśli
oddam komukolwiek przywiąże do drzewa
i pójdę dalej sam współczując tylko liściom
anhelus, 13 may 2012
uciekam w swoje odbicie
nowa konstytucja utrzymuje
elektrochemiczny czas
tam załamana wiązka światła
kończy swoją drogę
tafla poddała się myślom
zatapiam w niej wzrok
nie czuję oporu
jestem tam
ciągle Cię szukam
nieskrępowanych myśli daj nam Panie
chroń nas od obojętności i samotności
i wybaw od utraty marzeń
życie bez chleba
w nowych częstotliwościach
winę i przebaczenie zapisano
w słowniku słów zapomnianych
usta zamazanego obrazu
zapraszają do grzechu
nogi we mgle uwięzione
zboczyły z drogi
uniesień powszechnych daj nam Panie
chroń nas od samych siebie
i wybaw od pragnienia śmierci
29 stycznia 2010
anhelus, 23 april 2012
przeżuwając
nie poczułaś smaku
mechaniczne pożeranie
potem wydalanie odpadów
bez głebszej analizy
konsumpcja uczuć
zawężająca pole widzenia
i śmiech przechodniów
stąpających po moim
życiu
anhelus, 14 june 2012
pokazujesz swoje palce, pozbawione
linii papilarnych, powykręcane od gestów.
bez znaczenia, że czas już nie płynie
i obserwuję go, z zupełnie innej perspektywy.
ironizując, pogłębiasz swoje poddanie
prawom - nie przez nas wyznaczonym,
ideałom - gwałconym przez namiętne noce
i paraliżujące dnie. to trwa do czasu.
ponoć orgazm przeżywany na bezdechu,
doprowadza zmysły do szaleństwa. potem
już się nie wraca. smukłe cienie jak kot
oplatają nogi, wbijają w oczy pazury.
anhelus, 2 april 2015
zrodzeni na cmentarzysku
niepodobijanych trupów
upadających w destrukcje
pełznęliśmy do siebie
wczoraj nie ważne
skoro tyle dzisiaj
i jeszcze więcej jutra
na nas czas
ich efemeryczność
przeciw naszej wieczności
chodź nie dyskutujmy więcej
anhelus, 13 october 2011
nowele konstytucji ogłasza
chłopa w sukience podsadza
po krzyż ręce wyciaga
który wciąz mu przeszkadza
nagle chrupnęło coś w plecach
towarzystwo w końcu niemłode
strzeliło cos pękło w krzyżu
upadli bohaterowie
anhelus, 12 september 2012
chcę polecieć z tobą wysoko
zapleść astrale w rozświetlającą wiązkę
musisz widzieć bym mógł podać
rękę i liniami spod dłoni
opowiedzieć o tym co nas czeka
nie myśl że będzie idealnie
to nie tak że na drzewach wiszą przegrani
nas tam jednak nie będzie
choć nie obiecuję
że zawsze w łóżku i zawsze przy Tobie
poza wynikami marzeń leżą uczucia
tylko one zdołały wykluczyć zdradziecką
politykę wobec niewinnej głębi
zanim zdołasz pojąć
płomieniami zajmę miejsce w którym czekałaś
anhelus, 19 april 2012
topiony plastik
spłynął na moją szyję
kształtem kołnierza
usztywniał i palił
potem
mętne widzenie
bieg
półkroki
czołganie
do ławki
byle oszukać zmysły
bez amputacji się nie uda
ze skórą trzeba to wyrwać
tylko jako kaleka
mogę stanąć
ponad twoją destrukcją
anhelus, 16 october 2012
tylko
nie przesadzaj
dla nas nie ma więcej czasu
poza dotykiem porannego dziękuję
istnieje rzeczywistość
bardziej brutalna
wylewa się
kiedy zasypiasz
gdyby kolorowe
projekcje kwadratowych
marzeń kołem toczyć się mogły
co noc
wyznaczając tor
ale
stoją i prześladują
porankiem
sklejone powieki
anhelus, 13 october 2011
poza dystansem oglądała
kiedy wstawałeś - mówiła stop
potem znów bieg i cisza
obok ale nie w niej słuchałeś
kiedyś był czas na rozmowy
dzisiaj nie ma możliwości
wyczerpane tematy śpią
nawet "nic" ma sens
gdy ciągle wpadamy na siebie
szukając środka
anhelus, 18 december 2012
w plastikowej karuzeli
poza rzeczywistym dotykiem
źle skorojne marzenia
współczesności
ciągły sen neuromentalne uderzenia
bieg po kroku potem marsz
bez padnij
grawitacja robi swoje
ropą w oczach maluje witraże
nadciąga świt tak bardzo utopijny
jak kojący sen tnący ciszą wzdłuż
twoja krew uzależnia zmysły
nie odchodź musisz słabnąć
w moich objęciach
rozcięciem wpłynąłem kiedyś do serca
tak samo czerwone jak zawstydzone policzki
dochodzące na trzy
trzy po trzy
anhelus, 24 october 2011
światła miasta płoną
kulturą Nazwanych oślepiają
produkując nieletnich tetryków
geneza ludzkiej psychiki
na której zakończyłem edukację
przerywa sen każdej chwiejnej
nocy kiedy nie leżę sam
zacząłem gubić ciało
przykryte markowym t-shirt'em
odpada wolniej kawałek po kawałku
odnajduję nas w biało-czerwonych
zębach uśmiechających się bilboardów
anhelus, 13 may 2012
po Twojej stronie przymierza
Graal naznaczyła rysa śmierci
po tej samej stronie życia
biała flaga nie trzepoce
wiatr nie wieje
nie szaleje burza
rzeka
zmieniała swe koryto
biegnie w złym kierunku
nadzy poddajemy się
tej anomalii
lodowe sople soli
nienasycone pragnienie
więc jutro znowu będę
poskładam płaszczyzny w origami
uciekającymi zmysłami
zawrócę czas
odnajdę się w oczach kata
tuląc klatkę pełną uczuć
poczekam na ostatni pocałunek
kiedyś przy Tobie
gniję dziś na wysypisku
tamta strona
odwraca wydarzenia
niedaleko zła odpoczywam
wykręcony pożądaniem
10 stycznia 2010
anhelus, 23 march 2012
pocięta wrasta w ciało
zielono - niebieski ból
ciążących spraw
buty pod szafą
stringi? na głowie
"nevermind"
teraz obserwuję to
na linii bytu nijakiego
bez drżenia wzroku
(zabraklo tylko opcji „usuń” )
fobia zabija fobię
uwalnia
zbędny lęk
nie dotyczy
nie dotyka
miejsca kuszącego
pustego na zawsze
anhelus, 1 february 2013
myśli niestabilne
giną w komnmatach bez okien
korytarze zapomnianych rekwizytów
pokrywa kurz
podglądam -
ty pytasz o destabilizację
w krajach trzech króli
niedoczytane wersy pomieszały w głowie
interpretacja - prokreacja - martwy płód
zginęło więcej mnie niż ciebie
mój obraz podobieństwa Nieobecnego
splamiony rozpuszczalnikiem
wysycha
z zapachem ulatnia się ostrość
byłeś nieobecny
gdy kopałem z uśmiechem
zamazując przyszłość
teraz rozpraszam twój stan skupienia
anhelus, 14 september 2012
przewracając się zamknąłem powieki
potem za późno było już na przebudzenie
leżę
wędrujące po ścianach oczy
niczym pająki budują sieci
teRAZ na wodzie z nim
jednak rozmiar buta zbyt mały by kroczyć
ramię w ramię nie myśląc o ofiarach
powiew z tych ust przesuwa
to w prawo to w lewo
być może po to
by uniknąć odparzeń
i znowu oiom
coraz bliżej siebie gdy dotykasz
anhelus, 30 august 2012
wciąż na szybkim przewijaniu
znudzona kciukiem ssanym do białego świtu
zaczynasz upadać w to
co wbrew rozumowi cieszy
bo nie jest szare
powszednie jak chleb
usychający w kącie
bylejakość przykleiła się
do ciebie obojętnością
kobiety o odurzonym sercu
i myślach wybielanych bezsennością
zaczyna się kolejna strofa
dochodzisz być może ostatni raz
dwubiegunowość - przewrotność - trauma
a przecież mieliśmy nie pamiętać dat
anhelus, 24 october 2011
rozwarciami wsypujesz się do ust
wyobrażam sobie kierunek ucieczki
unieruchomionymi palcami otwierasz
komory pompują nachodzę tobą
ociekam myślami czarno-białymi
jak prześcieradło leżące na drodze
zdradzasz moje zmysły z kulturą
jakiej pozazdrościłby niejeden
ekscentryczny popdziwak umiejscowiony
w fotelu z ludzkich odcisków wyśmiewający
infantylnie swojego chlebodawcę
mam na imię jak ty nie pamietam dnia
swoich narodzin zjadam odpady pełen
wiary że po śmierci też zapomnę
anhelus, 14 may 2012
wyznacza tor wokół mnie, wiruje
wyciszając codzienność .
półprzytomni nie zrozumieją,
ich pole widzenia
zawęża świat fantasmagorii.
anhelus, 2 april 2015
dopiero otwarta
dotykasz
potrafisz wygrywać bez walki
prowadzisz
poprzez przeredagowane sny
onieśmielasz
flustrując ciszą gapiów
ich wytrzeszcz
(tym większy im większe
wykazujesz zaangażowanie) bawi
życie kwitnie
pełne onirycznych dźwięków
impnujące jak szybko
policzkowana codzienność
wprowadza w Tobie zmiany
anhelus, 17 september 2012
przekwitają pradawne uczucia
ciągle te same nadużywane obrazy
ciągną się pod pędzlem amatorów
kiedy śpisz
wyjękujesz że za późno na seks
choć w całym tym zamieszaniu
nie musisz być autentyczna
drugorzędność wystarczy
i dotyk któremu nadam wymiar osobisty
(elektrofaszyzm w wydaniu łóżkowym?)
w pokoju obok śni kolejny mały książę
choć giną myśli amputują ambicję
wciąż krzyczą - to nie wojna
anhelus, 13 may 2012
zanim zdążyła...
zrozumiała że sens jest gdzieś dalej
zagryzła glinę nie przełykając
trzyma w ustach
nie próbowała
pomimo talentu tańczyć walca
stroboskop uderzał jak myśli
niedoczytane
złapane szczęście
ucieka wraz z minutami
nie umiała inaczej
zdefiniować życia
anhelus, 20 december 2012
estetyzm z pętlą pseudo bawełnianą
pod naporem masy pęknie
więc jem
prędzej
więcej
braku spojrzenia i przebaczenia
-oszukany-
krzycz!
do słońca? do kibla?
zachodzi raz moczem raz kamieniem
czystej wody
- trzy stany skupienia -
wszystko w kanał
potem odparuje
zatruje powietrze
szambem toalet kolorowych restauracji
pomylonych świąt
anhelus, 8 november 2012
w sfrustrowanej ciszy zapomnianych
pinów kaleczących pamięć
policzkowałaś codzienność
szukając smaku
wsunąłem się
podszedłem bliżej
imponujące
jesteś
otwartym dotykiem
bez walki zdobywasz
musimy jeszcze
przeredagować stare sny
potem bosa krytyka
maszerującyh
anhelus, 13 march 2013
po jedenj trzeciej dla każdego
winy
wina
winorośli
pod kątem nachylenia i przechylania
szale dni i nocy
subiektywnie definiowane
mijają
twoje dane pod wzorem
wynikem bez znaczenia
zasilą
kolejną prywatną płaszczyznę
van gogh'owskich wyobrażeń
a tak naprawde tylko
jeden plus jeden
może dać nieskończoność
ciągle nas przeliczają
anhelus, 13 april 2015
zmasakrowałem swoje ciało
do twarzy mi w cieniach zielono niebieskich
w usta nabieram krwi
to dobrze - będę mniej mówił
szaro-błekitne niebo skłania do refleksji
znów tego nie zrobię
bo za zimno
pobredzę sobie plując krwią
anhelus, 4 june 2012
kolejny raz udowodnię
że ten dualizm miał sens
a twoja prostacka linijność
powala śmierdzącym oddechem
zamilcz więc
żeby nie poczuł
anhelus, 10 november 2011
mijałem kobietę
mady na jej twarzy
miała sześć lat
przemocy za sobą
pierś zjedzoną aborcją
mąż i pies pewnie na spacerze
w knajpie
nie wiedzą że gnije
jaki pan taki on
rozrzucają nieczystości
dookoła
robaki wchodzą do łóżka
anhelus, 3 september 2012
czekaniem
wytłumione wibracje
osadzone głęboko w celi
tam...
żyć trzeba
czuć najlepiej tylko pot
zmęczonych myśli
zakrwawionych okresową
utratą sił
wygrywam na kratach
melodię twojego obrazu
snu tworzonego
projekcją której nie umieściłaś
w żadnych ramach
anhelus, 25 october 2011
Wyznaczasz tor wokół mnie, wirujesz.
Znaczysz więcej, niż codzienność -
obrażana nie może już cieszyć.
Wszystkie dłonie skierowane trądem,
ścinam jednym uderzeniem świeżo - krwistego
noża, bez błysku w oku. Żyje jak,
jednodniowy ronin alchemik, ze wschodu
obrażający swoją powieścią półprzytomnych,
żywiących się szpikiem umarłych słów.
Tor wokół zawęża się ciągle, wirujesz
szybciej niż codzienność. Potrafisz
cieszyć już tylko mnie. Obrażona...
anhelus, 13 may 2012
bezbolesnym uniesieniem
zoperuję Twoje serce
przeniknę
będę w Tobie
słychać już tylko
lekkie rytmiczne uderzenia
bez kłucia
bez wyścigu z oddechem
ustały szmery
nasze myśli odbite w lustrze
skrywają paranoje
zimnymi dłońmi zabijają pożądanie
ile rozkoszy może chować się w obłędzie?
22 grudnia 2009
anhelus, 24 october 2011
Dzień obraca kontekstem, między
myślami wyznacza początek - stopień
poza nami - nienazwanemu twierdzeniu:
wychowały nas pluszowe misie,
subiektywnie ciepłe, niezdefiniowane.
Nikt nie może. My też nie mogliśmy
zająć się sobą, zadręczani myślami -
może się tylko śniło i pierwsze kroki
były urojeniem nienarodzonego,
przerwą na reklamę. Kolejna zmarnowana
karnacja przypominająca o Tobie.
Kontekst jest bez znaczenia. Poza światem
nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Kiedy mówisz słownikiem zostajesz głupcem
pośród idiotów. Rozcinasz ścięgna tępym nożem.
anhelus, 8 october 2012
Słowa
niemoralne jak puszczanie bąka w kościele
gdzie brzozowianka burzy plany marketingowcom
a moherem mole przeżarte pokutują
przed pewnym zagłodzeniem
zagłaskanie to śmierć
dla wszelkich pasożytów
więc tego lepiej unikać
Cisza
wprowadzić nowe hipotezy
do podważenia i dyskusji zamieszanie
placem w nosie bądź pod sukienką
tym paniom które nie wiedzą
co ze sobą zrobić
Pierdolenie
o niczym nafaszerowane
energiami też bym pominął
po beretach skaczą jak wspomniane
robactwo które na ziemi nie może znaleźć miejsca
musi kusić i dusić
smrodem pootwieranych astralii
anhelus, 14 november 2012
mówiłaś o czerwieni oddechu
karmiąc nieobecnych
zapomniałaś o nas
-my sleeping beauty*
czas kroczy innym torem
podglądani przymrużonym okiem
nie mamy szans
powrócić do dzieciństwa
jak Kayleigh pamiętać
o lawendowych trawnikach
jedyną melodią twój oddech
wnętrze wyobraźni
otaczasz zdewastowanym powietrzem
musimy biec
dla stóp przygotować skrawek ziemi
wpuszczam w ciebie swój oddech
kiedy śpisz
*http://www.tekstowo.pl/piosenka,tiamat,the_sleeping_beauty.html
anhelus, 1 november 2012
przestań wystukiwać łzy
palce cierpną od krzyków
testament nie jest pożegnaniem
choć już tylko mój
spokój
napijmy się
losu przegadanego nie poprawisz
wierszy pisanych dniem
rdza spod poznokci
w krwioobiegu szumi
niech płynie
infekując ciepło
anhelus, 30 september 2012
delikatne uderzenie w międzymóżdże
boli siłą wzlotu przegrywających
kiedy stoisz nade mną z zamkniętymi
rękoma i pustką przelewasz
kolejną porcję absurdu
kelner zabierz ją!
miała być zimną flaszką
a nie agoanalną kurwą zapychającą żyły
- dokąd prowadzi ten świat
nie mu już czym pompować
skrzepu chorych urojeń
łabędzie obserwują z daleka
podpływają
czasem na chwilę
z litości dla obumierających
anhelus, 14 october 2012
lubisz zboczenia - mówiłaś (ja też)
pomiędzy nami zabrakło seksu
sensu nie mogło być
kiedy pokochałaś kanalarza
śmierdziałaś!
nie mogłem cię więcej brać
zawsze segregowałem śmieci
ten jeden raz uległem pokusie
być może
brak edukacji i twardej ręki
wywołuje dewiacje
pozbawiając mózg krwi
gdybym podróżował w czasie
wyskrobał bym cię z wnętrza matki
choć prościej jakiejś waszej prababce
dogodzić pogrzewaczem
ścinając cały las
ludzi nigdy nie było
byty odkrywane niewiadomo po co
pałętają się pod nogami
szepcząc
nevermind
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga